Rozdziały w każdą niedzielę.

niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 3

Truskawki czy czekolada?

   Następnego dnia miałam bardzo dobry humor. Muszę przyznać, że mój pokój, bez tych wszystkich kartonów i z małymi akcentami w postaci zdjęć, kilku pluszaków i książek, wygląda bardzo przytulnie. Nie chcąc marnować dnia zabrałam (już z szafy, nie z walizki) ubrania i poszłam do łazienki. Wybrałam jasną sukienkę przed kolano. Włosy zaplotłam w kłosa. Dziś jest pierwsza niedziela w Londynie, a rodzice nie idą do pracy. Wypadałoby spędzić z nimi trochę czasu. Co jak co, ale ja mam osiemnaście lat, nie osiem więc nie będę wiecznie obrażona. Może posłucham Viki i potraktuję ten wyjazd jak przygodę? Czemu nie. Zeszłam do kuchni i zastałam tam mamę robiącą śniadanie.
- O Słońce, już wstałaś.  Siadaj, zrobię ci coś do jedzenia.- powiedziała wesoło. Pierwszy raz od przyjazdu "wyszłam do ludzi", a mama nie robi z tego wielkiego halo. Za to ją uwielbiam. Nie wtrącała się w moje życie i nigdy poruszała tematów, o które były dla mnie trudne. Zawsze czekała kiedy sama zacznę taką rozmowę. Dlatego nie bałam się, że będzie komentować moje ostatnie zachowanie.
Dostałam do zjedzenia kanapki z sałatką, szynka i serem (takie lubię najbardziej) i herbatę.
-Dzięki mam.- Powiedziałam i zaczęłam jeść. Po chwili moja rodzicielka dosiadła się do mnie z identyczną porcją kanapek.
- To jakie masz plany na dziś?
-Nie wiem mamo. Chciałbym zrobić coś, co sprawi że chociaż przez chwilę poczuje się jak w domu.
-Hmmm... A może zapisałabyś się do jakiegoś klubu tanecznego albo coś w tym stylu. Przecież chodziłaś na zumbę.- Czemu ja wcześniej na to nie wpadam? Przecież to doskonały pomysł, pomyślałam i powiedziałam:
- Mam, jesteś genialna!
Dokończyłam szybko swoją porcję i poszłam do biblioteki, bo wczoraj zostawiłam tam laptop. W sumie to w pokoju tylko na jednej ściance były regały z książkami, a resztę wyposażenia stanowiła mała sofa, stolik, dwa fotele i kominek elektryczny. Ale najlepszy w tym wszystkim był duży puszysty dywan. Od razy się na nim położyłam i zaczęłam poszukiwania jakiegoś dobrego klubu nie tylko dla mnie, ale i dla Lou, bo ona też jest zafascynowana tańcem. Po godzinie miałam już kilka niezłych ofert. Kolejną godzinę spędziłam na czytaniu opinii i w ten sposób wybrałam k2k dla siostry, a dla siebie klub, którego nazwy nie mogłam zapamiętać. Dodałam  strony do zakładek i weszłam na skype'a. Niestety nie było Viki. Szkoda. Zaczęłam przeglądać nasz domowy księgozbiór, ale nie dla tego, że chciałam poczytać. Po prostu byłam ciekawa jakie pozycje się w nim znajdują.

W salonie tata oglądał jakiś film przygodowy. Osobiście wolę komedie romantyczne, ale z braku lepszego zajęcia dołączyłam  się do niego. Trochę rozmawialiśmy, trochę komentowaliśmy akcję i tak zleciał nam czas do obiadu. Pomogłam mamie nakrywać do stołu. Rodziny obiad to coś, czego zdecydowanie mi brakowało. W Polsce zawsze w niedziele jedliśmy razem. To już jest nasza mała tradycja. Zjadłam pół porcji, ale czułam się najedzona. Próbowałam dokończyć resztę, jednak nie potrafiłam się do tego zmusić. Poczekałam jak wszyscy skończą i udałam się na taras.  Pogoda jest wspaniała, po prostu wymarzone lato, więc trzeba to wykorzystać. Położyłam się wygodnie na leżaku i zamknęłam oczy. Promienie słońca przyjemnie łaskotały moją twarz. Żyć nie umierać. Rozkoszowałam się tym do chwili, kiedy nie usłyszałam mojej okropnej siostry  wyjącej do piosenek 1D. Ja rozumiem, że jest fanką (chociaż gorzej wybrać nie mogła) i czasem chce pośpiewać, ale nie każdy musi tego słuchać i może nie każdy to lubi. Zdenerwowana wróciłam do domu i skierowałam się w stronę pokoju Lou. Zapukałam, żeby nie było, ale zostałam zignorowana. Nie ma tak dobrze. Wchodzę.
- Lou, przestań się wydzierać!
- Ja śpiewam i masz mi nie przeszkadzać!
-Nie będę słuchać tych... tych... GŁUPOT!!!
-One Direction to nie głupoty. Oni są najlepsi i masz mi nie przeszkadzać!!!
- Najlepsi to mogą być, ale w denerwowaniu mnie!!! Weź to ścisz!
- Oczywiście siostrzyczko- specjalnie mnie tak nazwała, bo wie, że tego nie cierpię. Już chciałam wychodzić, gdy usłyszałam jeszcze głośniejsze wycie. Odwróciłam się wściekła.
- Miałaś ściszyć.
-Miałaś wyjść. Jak ci nie pasuje to nie słuchaj.
- To nie puszczają tego głupiego 1D!
-  Głupie to jest, ale to twoje TW!
-Spadówka od mojej muzyki!
- To wypad z mojego pokoju!
Nie mam już cierpliwości do tej małolaty. Nie dość, że słucha 1D non stop, to jeszcze śmie obrażać The Wanted. Tego było za wiele. Mogłabym się z nią długo kłócić, ale to nie ma żadnego sensu. Jedynie pogorszy sprawę. Zła jak osa wyszłam z pokoju "delikatnie" trzaskając drzwiami. Nagle z czymś, a raczej z kimś się zderzyłam i upadłam. Mnie już nic nie zaskoczy, więc kiedy zobaczyłam Nathana, pierwsze co mi przeszło do głowy, to ile słyszał z naszej kłótni. Chłopak pomógł mi wstać i zapytał jak często odbywam takie pogawędki z Luizką, czyli pewnie stoi tu już kilka minut.  Zgodnie z prawda odpowiedziałam, że codziennie.
- To nie zazdroszczę. Może pójdziemy na spacer, skoro tak cię denerwuje Lou.
- Chętnie.- odparłam po czym dorzuciłam-  No ale nie przeszkadzałoby ci słuchanie codziennie 1D? Bo jakoś w to nie wierzę.
- No dobra. Jednego dnia bym z nimi nie wytrzymał- przyznał po krótkim namyśle. Najpierw poszliśmy do parku. Dokładniej mówiąc Nath mnie tam zaprowadził, ponieważ nie znałam Londynu. Chodziliśmy wśród alejek rozmawiając o wszystkim tak, jakbyśmy się znali od dawna. Chociaż Nathan więcej pytał o mnie niż mówił o sobie, to nie byłam z tego powodu niezadowolona. Czułam się przy nim tak swobodnie jak przy Viki, więc w pewnym momencie wymsknęło mi się:
- Dzięki, że dzisiaj przyszedłeś i zabrałeś mnie na ten spacer. Pewnie minąłby jeszcze tydzień, zanim wyszłabym z domu.
- Serio z domu nie wychodziłaś?- zapytał zaskoczony.
- No nie, a nawet gdybym wyszła, to bym się zgubiła po dwóch minutach. Co jak co, ale mam beznadziejną orientacją w terenie.- Przyznałam śmiejąc się. Niespodziewane Nath się zatrzymał. Zrobiłam to samo i spojrzałam na niego z miną typu "o co chodzi?".
- Skoro dzisiaj pierwszy raz jesteś na mieście to trzeba to uczcić.
- Żarty sobie robisz?
- Mówię poważnie. Chodź, znam bardzo fajne miejsce. - Nie bardzo mnie przekonał. Widząc moje niezdecydowanie złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić w nieznaną mi stronę. Nie protestowałam. Po pięciu minutach doszliśmy do jakiejś kawiarni. Całkiem fajne miejsce, bardzo gustownie urządzone. Nathan zaprowadził mnie do małego ogródka na tyłach kawiarni, wybrał stolik i zapytał:
- Truskawki czy czekolada?
- Ale po co pytasz?
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. Truskawki czy czekolada?- powtórzył. Trudna decyzja. Zdecydowałam się na truskawki. Chłopak zniknął w środku, a ja dyskretnie przyglądałam  się ludziom przy innych stolikach.  Po chwili Nathan wrócił i postawił i przede mną ogromny pucharem z  deserem składającym się ze świeżych truskawek polanych czekoladą i bita śmietana, do tego gałka lodów waniliowych i kolorowa posypka. Wyglądało przepysznie i nie gorzej smakowało. Nath zamówił sobie to samo. 
- Jeśli chodzi o Lou, to dam ci pewną radę.
- Słucham Panie Wszechwiedzący.- próbowałam zrobić do tego w miarę poważną minę, jednak kiedy spojrzałam na Nathana, nie wytrzymałam się roześmiałam.
- Ignoruj ją.- Czekałam aż powie coś jeszcze, ale nie odzywał się pochłonięty swoim deserem.
- Tylko tyle? Spodziewałam się jakiejś bardziej moralizującej gadki. - oparłam. Chłopak jedynie się uśmiechnął i dalej pałaszował swoją porcję. Poszłam w tego ślady. Między nami panowała cisza, ale to nawet lepiej. Myślałam nad tym, co powiedział. Kiedyś identyczne słowa usłyszałam od Viki. Oni się zmówili czy może oboje mają rację? Jedyny sposób, żeby się przekonać, to zastosowanie rady w praktyce.
-Smakowało?- zapytał kiedy zjadłam.
- Było przepyszne.
- To wracamy?
- Chyba najwyższa pora.
Idąc do domu wpadliśmy na genialny pomysł.  Wybraliśmy sobie jakąś postać z bajki, a druga osoba musiała zgadnąć kto to jest. Najlepsze było jak pomyliłam avatara ze smerfem. Nathan natomiast nie odróżniało Kopciuszka od Śnieżki. Jeszcze nigdy się tak nie śmiałam z kimś innym niż z Viką.
- Dasz mi swój numer- zapytał nagle Nath.
- Jasne, daj telefon i wpisz mi przy okazji swój- odparłam wręczając mu swój telefon.
- Gotowe. Co robisz jutro?
- Nic szczególnego. Może łóżko skręcę.- zastanawiałam się.
- Sama? - zapytał z niedowierzaniem.
-Czemu nie? Kiedyś musi być ten pierwszy raz.
- Może ci pomogę?
- W skręcaniu czy sprawdzaniu poziomu wygodności?.
- We wszystkim! Znaczy eee… najpierw skręcimy, a potem coś się wymyśli - zakłopotał się lekko, a ja zaczęłam się śmiać jak opętana. Lepiej jak skończymy te łóżkowe tematy.
- Zrobię wieczór filmowy, co ty na to? Może Jess by przyszła?
-Fajny pomysł. Zbudujemy łóżko a potem obejrzymy na nim filmy.


Pożegnaliśmy się.  Z szerokim uśmiechem na twarzy poszłam do swojego pokoju zabierając wcześniej laptopa. Złapałam Vikę na skypie'e i opowiedziałam jej cały dzisiejszy dzień. Jej komentarz? "A nie mówiłam, że będzie fajnie? Wiedziałam to od początku". Skromna jak zawsze. Ona też jadła dziś truskawki po południu. Telepatia jakaś normalnie. Dowiedziałam się też, że jutro ma pierwsza próbna jazdę. Strasznie się stresowała. Mnie też to czeka jeśli chcę mieć prawko, ale na razie mi się nie spieszy.

______________________________________________________
Z godnie z umową jest kolejny rozdział, ale mam wrażenie, że nikt tego bloga nie czyta. Dlatego proszę Was o komentarze, bo one bardzo dużo dla mnie znaczą i z każdego małego śladu waszej obecności tutaj, bardzo się cieszę, bo dzięki temu mam ochotę pisać dalej =) 

Najbliższy tydzień będzie dość ciężki, ze względu na szkołę, ale myślę, że jakoś przez to przebrnę. Po tłustym czwartku śmiało mogę powiedzieć, że przez kilka tygodni będę unikać pączków. A jak u Was było?

3 komentarze:

  1. Kocham to opowiadanieee*.*

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha Nathan seksoholik! hahah :D Loool XD
    MMM! Bomba ten rozdział i opowiadanie! :D Czekam nn! ♥♥

    P.S. Zapraszam do sb..: http://heartbreak-storry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham kocham kocham

    OdpowiedzUsuń