Rozdziały w każdą niedzielę.

niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 4

Zostaję u ciebie na noc

- Nathan! Ile razy mam ci mówić, że musisz to odwrócić?-  Od pięciu minut próbuję mu wytłumaczyć, że źle składa to łóżko, ale on nadal usiłuje przykręcić jedną z części w odwrotną stronę i mu się nie udaje.
-To musi tu pasować- upierał się przy swoim.
-W instrukcji jest wyraźnie zaznaczone, że to ma być odwrócone!
-Do tego jest instrukcja?!- zapytał zaskoczony. Ręce mi opadły- Nie,  przez pół godziny podawałam ci części zupełnie przez przypadek w kolejności w jakiej trzeba je połączyć.
Chłopak chciał coś odpowiedzieć, ale wcisnęłam mu kartkę z instrukcją i oznajmiałam, że idę po coś do picia. W kuchni znalazłam tylko sok pomarańczowy, ale naszła mnie też ochota na coś słodkiego, więc zabrałam dodatkowo dwie paczki żelek. Nie było mnie w pokoju może trzy minuty. Kiedy weszłam zobaczyłam gotowy stelaż łóżka. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Jak chcesz, to potrafisz- powiedziałam wesoło wręczając mu sok i jedną paczkę słodyczy. 
- Ty po prostu nie znasz moich możliwości. Nie wierzyłaś we mnie. Foch.-  Teraz Nathan naśladował ton obrażonego dziecka i odwrócił się ode mnie. A myślałam, że tylko  ja mam takie humorki.
-Oj, Nath, nie fochaj się. Tak na serio to uważam, że składasz łóżka najlepiej na świecie- odrzekłam słodkim głosikiem i się uśmiechnęłam na zgodę. Podziałało. Położyliśmy materac na stelażu i moje łóżko było gotowe. A jak wygodnie się na nim siedziało. Bajka po prostu. Kończąc żelki wybieraliśmy filmy na wieczór. Oczywiście ja chciałam komedię romantyczną, a chłopak horror. Sprzeczając się tak, usłyszałam znienawidzone dźwięki z pokoju Luizki. Dokładniej mówiąc puściła 1D najgłośniej, jak to tylko możliwe. Już chciałam iść i przemówić jej do rozumu, ale przypomniałam sobie wczorajszą radę. Ignorować ją.  Z powrotem usiadłam na łóżku i zastawiłam uszy rękami. Do tego zamknęłam oczy i zaczęłam nucić sobie swoje piosenki. Nathan był całkowicie zdezorientowany.
-No co? Próbuję ignorować Lou i jej, więc mi nie przeszkadzaj.
-Nie żeby coś, ale jedyne co słyszałem przez ostatnie pół minuty, to ciebie.- Racja. Luizka ściszyła muzykę. To działała. Ostatnio jak się na nią wydarłam, to pogłośniła, a teraz… Dzięki ci Boże za wspaniałe rady! Wróciliśmy do filmów i po długiej dyskusji postanowiliśmy, że najpierw obejrzymy mało straszny horror, jak to określił Nathan (chociaż dla mnie każdy horror jest przerażający).
Przed obiadem chłopak pojechał do domu i umówiliśmy się na "seans" na 18.00. Przygotowałam już wszystko na wieczór tzn. napoje, ciastka, żelki i poduszki. Sprawdziłam jeszcze pocztę i poszłam do Lou.
- Młoda, szykuj się, wychodzimy.
- Niby gdzie?- zapytała zaskoczona. No tak, ostatnio rzadko do niej przychodzę z pokojowymi intencjami i chyba zapomniałam jej powiedzieć o klubie.
- Zapisałam nas do klubów. Ja na zumbę, ty na taniec i chyba coś jeszcze..
- Za ile wychodzimy?!- krzyknęła wesoło.
- Za 10 minut.
Wiedziałam, że się ucieszy. Jeszcze w Polsce chciała chodzić ze mną na zajęcia ale była za mała, a dokładniej w klubie najmłodsza grupa składała się z piętnastolatek. Poza tym nie było w pobliżu żadnego innego klubu dla młodszych. Teraz będzie miała zajęcia blisko szkoły i w grupie może znajdzie jakiś nowych znajomych.
Na Luzikę nie musiałam długo czekać. Równo po 10 minutach stała przy drzwiach. Powiedziałam jeszcze mamie, gdzie idziemy, zamówiłam taksówkę i najpierw pojechaliśmy do mojego klubu. Muszę przyznać, że to było dość daleko od domu, ale za to okolica wyglądała bardzo fajnie, a budynek klubu prezentowała się nie gorzej. Chyba niedawno go remontowano, bo wszędzie pachniało nowością. W recepcji nie miałam większych problemów, z tym wyjątkiem, że miła pani po czterdziestce nie mogła znaleźć na poczcie mojego zgłoszenia. Lou się trochę denerwowała i mnie też udzielił się jej nastrój, jednak starałam się tego nie okazywać. Kiedy dostałam wreszcie karnet i zapłaciłam za dwa najbliższe miesiące, chciałam jeszcze trochę pozwiedzać. Niestety Luizka ciągle o sobie przypomniała, więc pojechaliśmy załatwiać jej sprawy. Wybrałam dla niej klub k2k. Cieszył się dobrą opinia, jednak Lou prawdopodobnie musiała wiedzieć o nim coś więcej, bo bardzo szeroko się uśmiechała, kiedy go zobaczyła.
-Wiesz coś o tym klubie?- Zapytałam, chcąc zaspokoić moją ciekawość.
- Ty się jeszcze pytasz?! To jeden z najlepszych w Londynie. Jesteś najwspanialszą siostrą na świecie.- przytuliła mnie. Byłam tym lekko zaskoczona, ale cieszyłam się.  Może  ten sposób wynagrodzę jej moje ostatnie zachowanie?
W k2k poszło znacznie szybciej. Oczywiście jeśli chodzi o kwestie zapisania do klubu. Obsłużyła nas młoda kobieta około dwudziestu kilku lat, dała Lou kartę i zaproponowała skompletowanie stroju. No tak, tutaj mają własne koszulki i inne elementy garderoby. Siedziałam pół godziny czekając, aż moja siostra wybierze sobie dwa T-shirty i czapkę. Zapłaciłam za nią i zaczęłyśmy wracać do domu. Tym razem pieszo. Sprawdzałam na mapie i dowiedziałam się, że nasz dom jest tylko cztery ulice dalej. Dla Luizy to nawet wygodniej, ponieważ będzie miała niedaleko do szkoły. Zajęcia mamy dwa razy w tygodniu. Ja w poniedziałki i piątki, a młoda w poniedziałki i środy. 
Jak wróciliśmy, mama przygotowała dla nas kanapki. Opowiedziałam jej wszystko co i jak, i wyszło na to, że w poniedziałki będę obierać Lou, bo kończy dość późno (o 19.00), czyli po mojej zumbę muszę po nią iść, a w środy wraca sama- do klubu idzie od razu po lekcjach.
Najedzona zerknęłam na zegarek. Że Co?! Już po siedemnastej? Pobiegła do pokój się ogarnąć (czytaj: wziąć prysznic w ekspresowym tempie -tylko kwadrans). Włosy wysuszyłam i zebrałam w kucyka. Przebrałam się też w wygodniejsze spodnie i gotowe. Idealnie się wyrobiłam w czasie. Kiedy włączałam laptop, usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam otworzyć.
-Hej Sykesowie- przywitałam się  z gośćmi i zaprowadziłam ich do swojego pokoju. Wygodnie ułożyliśmy się na łóżku, Nath był w środku, ja z jego lewej strony, a Jess z prawej.  Zasunęłam jeszcze rolety, żeby było bardziej klimatycznie i zgodnie z umową włączyliśmy horror. Już po dziesięciu minutach stwierdzałam, ze nigdy więcej nie pozwolę Nathanowi wybierać filmu. Cały czas przytulałam poduszkę. Zerknęłam na Jessicę. Ona też postanowiła zaprzyjaźnić się bliżej z moją podusią. Za to chłopak z szerokim uśmiechem śledził akcję. Ten to dopiero ma nerwy.  W pewnym momencie rozległ się dźwięk telefonu, a ja prawie spadłam z łóżka.  To wcale nie było śmieszne.
- Dziewczyny, muszę was zostawić, bo mamy właśnie jakieś ważne spotkanie z managerem. Przyjadę po ciebie po Jess o dziesiątej- powiedział i wyszedł. Nawet nie zwróciłam na to większej uwagi. Jedynie odprowadziłam go wzrokiem do drzwi. Przysunęłyśmy się do siebie z Jess i po chwili zaczęłyśmy krzyczeć. To był właśnie jeden z tych najstraszniejszych momentów,  kiedy „coś” wyskakuje i atakuje głównego bohatera. Super. Reszta filmu zapowiada się nie mniej strasznie. Jeśli to przeżyję to będzie cud. Nagle zauważyłam coś na komodzie.
-Jess, jak często Nath zapomina o swoich fullcapach?- wyszeptałam.
-On nigdy o nich nie zapomina, nawet jak wychodzi gdzieś na pięć minut- odpowiedziała blondynka, a ja kazałam jej zerknąć na komodę. Chyba właśnie mnie olśniło.
- On chyba nie ma żadnego spotkania- powiedziałam powoli, analizując całą sytuację. Jess nie bardzo wiedziała, co mam na myśli, więc jej wytłumaczyłam:
-Telefon był fałszywy, a Nath jest na dole i chce nas wystraszyć. Zaraz do niego zadzwonię i sprawdzimy.- Jakieś dwa lata temu, kiedy oglądałam z Viki horror, nasz kolego zrobił coś takiego. Później byłam na niego obrażona przez tydzień. Teraz to jest śmieszne, ale wtedy naprawdę się przestraszyłam. Wybrałam numer Natha. Chłopak jednak nie odbierał, natomiast z korytarza zaczęły dobiegać dziwne szmery. To na pewno jest Nathan. On zaraz tu wejdzie. Powtarzałam sobie. Jednak nic takiego się nie stało. Obejrzałyśmy film do końca. Szmery nie ucichły, a ja byłam mocno przerażona. W nocy z pewnością nie zasnę.  Postanowiłyśmy zrobić sobie małą przerwę. Ja poszłam do łazienki, a Jess wybrała do się do kuchni po sok pomarańczowy.  Gdy wróciłam do pokoju, dziewczyny jeszcze nie było. Poczekałam na nią pięć i minut, ale nadal nie przychodziła. Chciałam sama po nią pójść i niestety przypomniały mi się szmery na korytarzu. Nie mogę się bać! Wyszłam z pokoju. Wszędzie panował półmrok i było dziwnie cicho. Poszłam do Lou, ale jej nie było. Dziwne, bo nic nie mówiła, że się gdzieś wybiera. Schodząc na dół, przypomniała mi się scena z filmu, kiedy jeden z bohaterów zostaje zrzucony ze schodów i łamie sobie sobie kark. To wcale mi nie pomogło. Miałam gęsią skórkę, chociaż na zewnątrz było ponad dwadzieścia stopni.  Trzymając się barierki, powoli zeszłam do salonu. Rozejrzałam się dookoła i uświadomiłam sobie, że przemarzłam. Przez okno widziałam, jak ludzie na ulicy wesoło rozmawiają spacerują. Dlaczego więc w tym domu nikogo nie ma? W kuchni panował półmrok. Jedynym źródłem światła były promienie zachodzącego słońca wpadające przez okno. Gdzie jest Jess? Przeszukałam cały parter, zwracając uwagę na każdy, nawet najcichszy dźwięk.  W pewnym momencie zauważyłam na podłodze jakiś cień (nie mój). Spojrzałam za okno, ale nikogo nie zobaczyłam. Wystraszyłam się i w dodatku teraz miałam wżenienie, że ktoś mnie obserwuje.  Wzięłam telefon i zadzwoniłam do mamy.
-Mamo, gdzie jesteście?- próbowałam mówić swobodnie.
-U pani Smith, naszej sąsiadki. Jak chcesz to przyjdź Słońce.
-Dobra, może wpadnę. Pa- rozłączyłam się i usłyszałam za plecami jakieś skrzypnie. Bałam się odwrócić. Nie moja wina, że tak działają na mnie horrory. Coś się zbliżało. Zamknęłam oczy (głupie przyzwyczajanie z dzieciństwa- kiedy to robię, mam wrażenie, że uciekam od problemu). W pewnym momencie to „coś” złapało mnie za rękę. Zaczęłam piszczeć. W filmie była identyczna sytuacja. Wtedy ofierze ktoś podciął gardło, żeby się uciszyła. Tylko nie to! Momentalnie zamilkłam.
-Sun, otwórz oczy- usłyszałam znajomy głos. Powoli zrobiłam to, co  kazał i zobaczyłam przed sobą Nathana. – Wystraszyłem cię?- zapytał lekko się uśmiechając. Pokiwałam głową i zaszkliły mi się oczy. Ja nie mogę płakać, nie teraz…Sun ograni się! Chłopak mnie przytulił.
-Już dobrze, przepraszam. Nie wiedziałem, że tak zareagujesz na ten horror.- powiedział po cichu. Kiedy się uspokoiłam, poszliśmy do kuchni. Chwila, gdzie Jess? Rozejrzałam się nerwowo, ale w tym momencie blondynka przyszła do nas.
- Sun, przepraszam, że tyle mnie nie było, ale poszłam jeszcze do łazienki, a później zadzwoniła mama i wyszłam na zewnątrz, bo tu coś przerywało… Sun, co się stało?- zapytała spoglądając na mnie i po chwili dostrzegła też Nathana.
- Długa historia, ale w każdym razie Sun nie powinna oglądać horrorów. A ja przyjechałem od razu po spotkaniu, bo zapomniałem czapki. I niechcący przestraszyłem Sun.

Kiedy wszystko sobie wyjaśniliśmy, obejrzeliśmy jeszcze komedię romantyczną, przy której razem z Jess płakałyśmy. Nathan za to przeżywał wtedy katusze. Wiedział na co się pisze, mimo że proponowałam zmienić film. Po dziesiątej posprzątaliśmy po naszym seansie. Przypomniał mi się horror i momentalnie zbadałam.
-Sun, w porządku?
-Tak, tylko pomyślałam o tym filmie i chyba nie usnę…- powiedziałam spuszczając głowę.
- W takim razie zostaję u ciebie na noc, a Nathan rano po mnie przyjedzie- zaproponowała Jess- Co ty na to?
-Serio mogłabyś?- ucieszyłam się.
-No jasne. A teraz żegnaj braciszku i nie waż się przyjeżdżać przed dziesiątą, bo chcemy się wyspać- zwróciła się do Nathana. Pożegnaliśmy się, a ja z Jess poszłyśmy spać. Oczywiście trochę pogadałyśmy przed snem, dzięki czemu poczułam się zdecydowanie lepiej.  Jeszcze ten wygodny materac… Och, jak ja kocham moje łóżko.

________
Rozdział dedykowany Pa-u-li =) 




2 komentarze: