Do zobaczenia
Pogoda była
wspaniała, świeciło słońce, bezchmurne niebo, a ja siedzę w swoim pokoju i
próbuje się nauczyć grać na gitarze jedną z piosenek The Wanted- „Good day for
love to die”. Mam sentyment do tego utworu, zwłaszcza po kilku niemiłych
doświadczeniach. Jedyne, co dzisiaj zrobiłam, to się jako tako ogarnęłam i
zjadłam śniadanie. A z muzyką samo wyszło. Dawno nie grałam i kiedy robiłam w
szafie porządek z butami, zobaczyłam na samym dnie czarny futerał. Nie mogłam
się powstrzymać. Już prawie bezbłędnie potrafiłam zagrać i zaśpiewać, ale nie
dane mi było dłużej ćwiczyć, bo mama zawołała na obiad. Trochę niechętnie
odłożyła gitarę i Zeszłam na dół. Jak się okazało byłam ostatnia. Zajęłam swoje
miejsce przy stole i po krótkim "Smacznego" zaczęliśmy jeść. Akurat
dzisiaj mama zrobiła rosół. W jej wykonaniu jest najlepszy na świecie i nigdy
nie spotkałam kogoś, kto lepiej by przyrządził moją ulubioną zupę. Po posiłku
chciałam wrócić do swojego pokoju, ale tata mnie zatrzymał.
-Sun, pogoda
jest ładna, wyszłybyście z Luzią na dwór.- Popatrzyłam na niego miną typu
"Dlaczego ja'', jednak się nie spierałam i udałam się w stronę sypialni
Lou. Zapukałam, żeby nie było i nie czekając na odpowiedź, weszłam. Zobaczyłam
jak siostra przymierza swoje rolki.
- Zbieraj
się, idziemy na spacer.
- A możemy
na rolki? Dawno nie jeździłyśmy.- Nie byłam do tego zbyt przekonana. Radziłam
sobie nie najgorzej, ale fakt faktem ostatni raz miałam je na nogach ponad
miesiąc temu. Luizka widząc moje niezdecydowanie zrobiła oczy kota ze Shreka i
teraz nie potrafiłam odmówić.
- No dobra,
możemy iść na rolki, ale nie śmiej się jak się wywrócę.
- No nie
wiem, mogę spróbować.-przybrała minę aniołka- To za dziesięć minut na dole.
Papa.
Wróciłam do
siebie i zaczęłam szukać w szafie rolek. Nie dawno je widziałam i przecież
wcale nie są takie małe., żeby ich nie zauważyć. Moment! Przecież chowałam je
pod łóżko. Problemy z pamięcią w tak młodym wieku nie wróżą nic dobrego.
Zmieniałam jeszcze strój, czyli założyłam bluzkę z dużym napisem z tyłu "
I love The Wanted"- prezent od Viki i do tego jeansowe shorty. Tak ubrana
zeszłam do salonu. Założyłam rolki i razem z Lou wyszłyśmy z domu. Na początku
szło mi nie najlepiej, bo tuż przed furtką prawie upadłam. Prawie, bo w ostatniej
chwili złapałam się Luizki. Dopiero teraz zauważyłam, że ma na sobie bluzkę
taką jak moja tylko z napisem "I love 1D". Też dostała ją od Viki.
Postanowiłam jeszcze przez kilka minut poćwiczyć moją koordynację ruchową na
rolkach przed domem i kiedy siostra stwierdziła, że jest dobrze, skierowałyśmy
się w stronę parku. Najpierw jeździłyśmy wzdłuż alejek, zapoznając się z
otoczeniem. O tej porze było w nim bardzo wiele ludzi i to nie tylko
mieszkańców Londynu, ponieważ zauważyłam
też kilka grup turystów, którzy robili sobie zdjęcia. Tak się na nich
zapatrzyłam, że przez przypadek wjechałam w jakiegoś staruszka. Na szczęście go
nie przewróciłam. Chciał mnie zasztyletować wzrokiem. Zaczął się denerwować i
wymachiwać laską krzycząc, że jak nie potrafię jeździć to w ogóle nie powinnam
zakładać rolek, ale po długich przeprosinach dał mi spokój. Lou w tym czasie
kilka metrów dalej leżała na trawie umierając ze śmiechu.
-Ha ha ha.
Bardzo śmieszne.- powiedziałam siadając obok niej.
-Ale to
naprawdę było przekomiczne- odpowiedziała, ocierając łzy. W sumie to chyba pół
parku słyszało jego wrzaski. Postanowiłam się z tym nie przejmować.
- Dobra
mniejsza o to. Jak się dogadujesz z dziewczynami z klubu?
- Świetnie.
Wiesz, że Camila i Jenna też są directionerkami jak ja?- powiedziała entuzjastycznie.- A wiesz, co to znaczy?
- Że nie
wiedzą co dobre i zbłądziły na swojej drodze życia?
- Właśnie,
że wiedzą, co jest najlepsze, bo wolą 1D niż TW.
- The Wanted
jest lepsze.
- Nie
Prawda!
- Zakład? Robimy
wyścig. Kto wygra, ma rację- zaproponowałam z uśmiechem. Byłam pewna swojego
zwycięstwa, bo przecież pierwsze miejsce w międzyszkolnych zawodach o czymś
świadczy (chociaż to było rok temu). Lou
się zgodziła. Ustawiłyśmy się obok siebie. Wygrywał ten, kto pierwszy okrąży
dwa razy park. Bez oszukiwania.
-3...2...1...START!!!-
krzyknęłyśmy równocześnie.
Nie
sądziłam, że ten wyścig może być tak zabawny. Lou radziła bardzo dobrze, co
mnie mile zaskoczyło. Jednak po pierwszym okrążeniu i tak miałam nad nią
przewagę. Żeby nie było jej smutno,
postanowiłam odrobinę zwolnić i dać jej małe fory, bo tuż przed metą spokojnie
mogłam nadrobić stracony czas. Poczekałam aż Luizka mnie dogoni. Gdy byłyśmy
obok siebie, młoda zaczęła mnie wyprzedzać. Nie ma tak dobrze! Chociaż...
Zbliżał dość trudny zakręt, więc teraz muszę jechać tuż za nią. Lou się
rozpędziła, a ja nie zamierzałam zostawać w tyle. Chwilunia. Czemu ona zaczyna
hamować i skręcać? W momencie gdy gwałtownie skręciła w lewo, zauważyłam
stojącego do mnie tyłem staruszka, który kilkanaście minut temu wrzeszczał, że
nie potrafię jeździć. Już nie mam szans żeby go ominąć. Po lewej stronie jest
ławka i grupka ludzi, więc nie mam wyboru. W ostatniej chwili uniknęłam
zderzenia ze staruszkiem szybko skracając w prawo. Kątem oka zauważyłam jak Lou
z daleka na mnie czeka. Nagle poczułam, że na coś, a raczej na kogoś wpadam i
ląduję na trawie. Ałłał. Próbowałam usiąść, ale ten ktoś na mnie leżał. Po
chwili "moja ofiara" wyciągnęła do mnie rękę, żeby pomóc mi
wstać. - Sun? Nic ci nie jest?
- Nie... - odpowiedziałam
nie patrząc na rozmówcę. Przecież skądś
ja znam ten głos.- Derek?! Co ty tu robisz?
- Wybrałem
się na mały spacer i było całkiem przyjemnie póki nie wylądowałem na ziemi.
-
Przepraszam, nie chciałam żeby tak wyszło, ale to było naprawdę konieczne.
-Ok, nie
gniewam się, ale za, że na mnie wpadasz i chcesz podać konkretnego powodu, to jutro cię gdzieś zabieram i nie przyjmuje
sprzeciwu.- posłał mi uśmiech nr pięć. Jak ładnie się uśmiecha ...
- No dobrze- powiedziałam lekko zaskoczona własną
uległością. Pożegnaliśmy się i wróciłam do Luizki, która już się nudziła.
- Kto to
był?- zaczęła od razu swoje przesłuchanie.
- Derek,
znajomy z klubu.
- Umówiliście
się? Zaprosił cię na randkę?
- Spotkamy
się jutro, ale to nie jest ranka. Idziemy na lody?- zaproponowałam chcąc
zmienić temat. Lou się zgodziła. Po kilku minutach rozkoszowałam się chłodnym
deserem o pysznym czekoladowym smaku. Młoda natomiast wybrała dla siebie dwie
gałki śmietankowo-truskawkowych. Zrobiłyśmy sobie jeszcze małą sesje
fotograficzną i postanowiłyśmy wrócić do domu, bo w końcu ponad dwie godziny w
parku to trochę dużo.
Kiedy zdjęłam
rolki, z ulgą poszłam do swojego pokoju
i pierwsze co zrobiłam, to wzięłam prysznic. O tak, tego mi było trzeba. Z
mokrym włosami zeszłam do kuchni. Nalałam do kubka mleka, nałożyła na teatrzyk
kilka muffinek, które wczoraj upiekłam i z takim ekwipunkiem wybrałam się do biblioteczki.
Wybrałam książkę ciekawie się zapowiadającą i wygodnie leżąc z jedzeniem w
zasięgu ręki zaczęłam czytać. Historia tak mnie wyciągnęła, że nawet się nie
zorientowałam, kiedy była 21.00. Odniosła puste naczynia i nie ukrywam- byłam
zmęczona. Dlatego z wielką radością położyłam się w łóżku i od razu zasnęłam.
*Rano*
- Sun,
wstawaj! Musisz coś zobaczyć!
- Louis złaź
że mnie natychmiast i wyjdź z mojego pokoju- Powiedziałam że złością, bo nie lubię
być budzona przez krzyki tuż nad uchem. Lou jednak nadal stała obok mojego
łóżka.
- Nie słyszałaś?
- Ale to
ważne!!!
- Daj mi
dziesięć minut na ogarnianie się...- rzuciłam krótko i zabierając ubrania na
dziś, poszłam do łazienki. Szybko się umyłam i doprowadziłam do stanu
normalności. Swoją drogą, ciekawe co Młoda chciała mi pokazać. W pokoju już nie
było Lou, ale za to na łóżku leżał jej laptop z otwartą jakąś stroną
internetową i artykułem.. Zaczęłam czytać. Coś o trasach koncertowych, że się
gdzieś tam pokrywają, coś o wojnie między fandomami i jakieś zdjęcia. Z brak
laku postanowiłam przejrzeć też galerię. Jakieś fotki z koncertów, nawet z
pojawiły się zdjęcia z wczorajszego koncertu The Wanted w Berlinie. Całkiem fajnie
się bawili. I jeszcze jedno zdjęcie, które nie chciało mi się załadować.
Poczekam i przeczytam w tym czasie opis. Zjechałam w dół strony. "Czy
fanki 1D i TW nigdy nie dojdą do porozumienia? Oto dowód, że jednak wszystko
jest możliwe." Ciekawe. Ponownie przesunęłam stronę górę i nie mogłam
uwierzyć własnym oczom. Na zdjęciu byłam ja i Lou podczas wczorajszego wypadku
do parku. Byłyśmy tyłem, tak że widać było napisy na naszych koszulach. Gdybym
wiedziała, że będę zdjęciu, założyłabym inne shorty. chociaż te wcale nie
wyszły tak źle. Skopiowałam szybko link
i wysłałam go Viki z dopiskiem : "twoje koszulki stają się sławne
;-)".
Zeszłam do
kuchni na śniadanie. jak się spodziewałam, musiałam je sama sobie zrobić, więc wybrałam coś łatwego (czyt. Płatki z
mlekiem). Usiadłam z miską przed telewizorem i skakałam po wszystkich kanałach.
Nagle zauważyłam Spongebob'a. Co z tego, że mam osiemnaście lat? Z bajek nigdy
się nie wyrasta. Mogłabym tak siedzieć godzinami, ale brutalna rzeczywistość
miała wobec mnie inne plany. Zaczął dzwonić telefon. Niechętne zeszłam z kanapy
i po krótkiej próbie zlokalizowania źródła dźwięku, poszłam do swojej sypialni.
- Słucham!-
odpowiedziałam akceptując połączenie- Cześć Sun, mówi Joan, instruktorka zumby.
- O, cześć.
Coś się stało, że dzwonisz?- co jak co, ale takie telefony są zawsze
spowodowane czymś ważniejszym.
- W sumie to
tak. Pewne sprawy rodzinne wymagają mojej obecności i z tego powodu dzisiaj nie
będzie zajęć. Przepraszam, że tak późno o tym mówię, ale sama się dopiero
dowiedziałam- w jej głosie słychać było nutkę smutku.
-No dobrze.
Cieszę się że mi o tym mówisz i nie martw się każdemu może czasem coś wypaść.
- Dzięki że
rozumiesz. Miłego popołudnia, cześć.
- Nawzajem,
pa- Niestety Joan tego już tego nie usłyszała, bo się rozłączyła. Trochę zawiedziona wróciłam na
kanapę. Ledwie usiadłam, mój telefon
zaczął znów dzwonić.
-
Słucham?- jakiś numer, którego nie znam.
-Cześć Sun,
Jakie plany na popołudnie?- chyba znam skądś ten głos…
-Zależy kto
pyta- odpowiedziałam nadal usilnie myśląc z kim rozmawiam.
- O
przepraszam, z tej strony Derek- słychać było jak się zaśmiał.- Dzwoniła już do
ciebie Joan?
-Tak, przed
chwilą.
-To
świetnie. Skoro nie ma dzisiaj zajęć to może spotkamy się dzisiaj w parku o
16.00, w tym samym miejscu, gdzie
wczoraj?
- Jasne,
chętnie. A tak na marginesie, skąd masz mój
numer?
-A to…
Będzie moją małą tajemnicą. W każdym razie załóż coś wygodnego i … chyba tyle.
Do zobaczenia za siedem godzin Sun.
-Do
zobaczenia Derek.- Rozłączyłam się. Coś wygodnego? Rety, co on planuje? I w
dodatku skąd on ma mój numer. Może od dziewczyn. Zapytam je przy najbliższej
okazji.
Do salonu
wpadła Lou.
- Sun,
widziałaś?!
- Jasne,
koszulki Viki są sławne.
- I my
też!!!!! Dziewczyny mi nie uwierzą!!!
- Lou…-
powiedziałam pomału- myślę, że to nie najlepszy pomysł, żeby się ujawniać.
-Czemu?
- Po prostu
nie chcę tego, jeśli rzeczywiście masz kiedyś być sławna, to uwierz mi,
przyjdzie na to pora.
- No okej…
Ale Viki o tym będzie wiedzieć?
-Jasne!
- To
super!!! Idę do pni Smith, ona ma takiego fajnego pieska. Pa!- I już jej nie
było. A ja zostałam sama w domu. Postanowiłam wziąć długą kąpiel i zastanowić
się, w co się ubiorę.