Zaliczasz
teraz zadanie?
*Perspektywa Nathana*
- Niech ktoś
uciszy ten budzik!!! Ludzie, ja chcę spać!- dźwięk się non stop powtarzał.
Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że dzwoni mój telefon. Z zamkniętymi
oczami znalazłem go na szafce przy łóżku
i odebrałem połączenie.
-
Słucham?... Tak, przy telefonie... Tak, będziemy. Mamy małe problemy
techniczne... Państwo też? I musimy przełożyć wywiad?... Odwołać? Jest pan
pewien?... Nie, żaden problem. Spokojnie w tygodniu damy radę... Dobrze,
dowiedzenia- odłożyłem telefon i zebrało mi się na ziewanie. Przeciągnąłem się
patrząc na zegarek. No tak, dwadzieścia po ósmej. I tak nie dałbym rady już
usnąć, więc zabrałem rzeczy i poszedłem
do łazienki. Prysznic mnie nieco rozbudził, ale nie wystarczająco. Pościeliłem
jeszcze łóżko i postanowiłem pójść do kuchni. Na korytarzu panowała absolutna
cisza. Dlaczego to ja zawsze wstaję pierwszy? Ciekawe czy Sun też śpi.
Delikatnie uchyliłem drzwi i zajrzałem do jej pokoju. Po tym, jak wczoraj (a
raczej dzisiaj w nocy) zostawiłem ją w sukience, poszła się przebrać. Słodko
wygląda jak śpi. Nie mogłem się powstrzymać i zrobiłem jej zdjęcie. Zadowolony
powędrowałem do kuchni i zaparzyłem sobie kawę. Dokładnie tego potrzebowałem.
Zjadłem spokojnie śniadanie, ale nadal nikt się nie obudził. Gdyby nie było
dziewczyn, zrobiłbym reszcie pobudkę z patelnią. Kiedy zejdą na dół, pewnie od
razu zaatakują lodówkę. Mówi się trudno. Przygotowałem dzbanek wody z cytryną
(Jay się najbardziej z tego ucieszy) i zabrałem się robienie śniadania dla Sun.
Przecież jak te głodomory dorwą się jedzenia,
to nic nie zostanie. Bez pośpiechu szykowałem kanapki i wesołymi
minkami. Mama mi takie robiła, jak nie chciałem jeść. Wtedy pomogło, więc może
teraz też się uda. No dobra, kwadrans po dziewiątej. Parzyłem właśnie herbatę,
gdy przyszedł Tom.
- Ooo... Dla
mnie zrobiłeś kanapki.
-Nawet nie
próbuj. Dla Sun. Jak chcesz zrobić śniadanie dla Kels, to druga taca jest w
tamtej szafce- odparłem.
-Okej, za
godzinę, góra dwie, powinni wszyscy się obudzić. Wtedy ci mogę pomóc.
- Dzięki, a
teraz módl się, żeby te kanapki były zjadliwe- odparłem, kierując się na
schody.
Gdy wszedłem
do pokoju dziewczyny, Sun właśnie się przeciągała.
- Dzień
dobry piękna. Co powiesz na śniadanie do łóżka?
-Powiem, że
bardzo mi odpowiada, ale mam zastanawiam się czy to do mnie mówiłeś-odparła
opierając się zagłówek łóżka.
- Jasne, że
do ciebie- postawiłem przy niej tacę.
- To mamy
problem, bo nie jestem piękna. Dzięki za śniadanie.
- Wiem, co
mówię. Smacznego.
- Dziękuję-
powiedziała i chwyciła pierwszą kanapkę. Uśmiechnęła się na widok wesołej minki
i zabrała się za konsumpcję. W tym czasie siadłem przy biurku i w ciszy przyglądałem się dziewczynie. Nawet
nie zauważyła, gdy zrobiłem kolejne zdjęcie. Po kilku minutach odnosiłem talerz
do kuchni, a herbatę zostawiłem jej w pokoju. Na dole zebrała się już większość
towarzystwa. Wszyscy w podobnym stanie. Oczywiście Maxa nie było, któremu
należy niezły opieprz za ten wywiad. Jeszcze sobie z nim o tym porozmawiam.
Jay siedział na kanapie i oglądając
nudny film przyrodniczy o życiu jaszczurek, pił wodę prosto ze dzbanka. Reszta
robiła śniadanie, a Tom zabrał się za zmywanie naczyń. Poczekałem jak skończy
dyskretnie pokazałem, że chcę pogadać. Wyszliśmy na korytarz.
- I co dalej
planujesz?- zapytałem.
- Zaraz zobaczysz.
Nie denerwuj się tak. Poczekaj jak wszyscy się obudzą, a w tym czasie możesz
jechać z Sun na zakupy, bo oprócz kilkunastu paczek sketleesów, to kończą nam
się podstawowe produkty- zmienił temat, ponieważ Sun pojawiła się na
horyzoncie. W sukience wyglądała ślicznie. Poinformowałem ją co i jak i
dziesięć minut później jechaliśmy do sklepu.
*Perspektywa
Sun*
Jeszcze
nigdy zwykłe zakupy nie zajęło mi tyle czasu. Chociaż wyjście do sklepu ze
znanym piosenkarzem to nie jest coś, z czym ludzie spotykają się na co dzień.
Co chwilę podchodziły jakieś nastolatki prosząc Nathana o autograf i o zdjęcie,
a ja w tym czasie zbierałam potrzebne artykuły. Nie spieszyłam się, lecz mimo
to i tak musiałam czekać na chłopaka, żeby zapłacić.
-
Przepraszam Sun, że tyle musiałaś czekać
- Ale takie
są uroki bycia gwiazdą- dokończyłam za niego.
- Dokładnie.
Widok mnie w sklepie to raczej rzadkość
- Czuję się
zaszczycona panie Sykes, że mogłam panu towarzyszyć w tej niezwykłej wyprawie
do sklepu- odarłam.
W domu Jay
nadal siedział przed telewizorem, a Max próbował go namówić do zmiany kanału.
Pary siedziały zajęte sobą.
- Dobrze, że
jesteście, bo wytrzymać się z nimi nie da- zaczął skarżyć się Max, a reszta
wybuchła śmiechem. Nath poszedł odnieść torby do kuchni.
-Słuchajcie,
mam świetny pomysł-z entuzjazmem ogłosił Tom- zagrajmy w butelkę!
- Chce ci
się teraz grać? Jest wpół do pierwszej- próbował go zniechęcić Jay.
- Ale mam
nowe zasady- bronił się, a reszta z zaciekawieniem przesłuchiwała się
Parkerowi- Dzisiaj jest z nami Sun i myślę, że to świetna okazja, żeby nas
trochę poznała. Wiecie jakie są zasady?- potraktowali to jako pytania
retoryczne, ponieważ Jay natychmiast przesunął stolik i wszyscy usiedli w kółku
na środku salonu. Zdezorientowana przyglądałam się ich poczynaniom.
- Nie chcesz
z nami grać- zapytał Nath przynosząc z kuchni butelkę.
-Nie no,
jasne, że gram- odpowiedziałam wesoło i razem z chłopakiem wcisnęliśmy się
między Sivę i Kels.
- Kręć Sun-
wręczyli mi butelkę, a ja wykonałam polecenie. Wypadło na Naree. Mulatka się
uśmiechnęła szeroko i zapytała:
- Ulubione
kwiaty?
- W Brytanii
macie jakieś inne zasady?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Rozbawiony moją
reakcją Jay, wytłumaczył:
- Po prostu
chcemy cię lepiej poznać i gramy tak, że osoba, na którą wypadnie, zadaje ci
pytanie. Jak nie chcesz odpowiadać, sama kręcisz i ten, kogo wylosujesz wymyśla
ci zadanie.
- To nie
fair, wy jesteście bezpieczni- udawałam oburzenie. Jay tylko westchnął i
rozłożył ramiona, jakby chciał powiedzieć "takie jest życie". Zapowiada się ciekawie.
- Białe
róże- odarłam, a Nareesha zakręciła butelką i wypadło na Maxa.
- Od jak
dawna interesujesz się sportem?
- Od
zawsze, a tak poważnie to od jakiś
dziesięciu lat.
- Skąd się
przeprowadziłaś?- Siva
- Z
miasteczka w okolicach Krakowa- wszyscy patrzyli na mnie jak na kosmitkę. I
nawet im się nie dziwiłam.
- Ale jak
to? Gdzie jest Kraków? To za granicą?- zaczęli mówić jeden przez drugiego.
Kolejne kilka pytań dotyczyło właśnie mojego wyjazdu i tłumaczenia gdzie leży
Polska i Kraków. Przynajmniej miałam trochę spokoju.
- I przez
dwa miesiące nauczyłaś się tak świetnie mówić po angielsku?-Tom
-
Oczywiście, że nie.
- Wytłumacz.
- Rodzice
pochodzą z Polski, a tuż po ślubie wyjechali do Londynu. Do Polski wrócili jak
miałam sześć lat- mam tylko nadzieję, że później nie pożałuję swojej
szczerości.
- Opowiedz
coś, co pamiętasz z Londynu- Nathan.
Chwilę myślałam, co by się nadawało.
- Kilka tygodni przed wyjazdem rodzice zabrali
mnie na otwarcie wesołego miasteczka. Było bardzo fajnie. Na koniec chciałam zdjęcie z takim ogromnym
misiem. Nigdy nie zapomnę tej kolejki- na to wspomnienie na mojej twarzy
zagościł szeroki uśmiech- W czasie czekania zdążyłam zjeść hamburgera, deser lodowy i frytki. Kiedy wreszcie stały
przede mną dwie osoby, miś powiedział, że może zrobić jeszcze tylko trzy
zdjęcia. Ktoś zrobił jedno, a gdy dziewczynka za mną się zorientowała o co
chodzi, rozpłakała się. I wtedy chłopak, co był przede mną stwierdził, że
możemy zrobić sobie zdjęcie razem, żeby tamta dziewczynka też się załapała.
- Czemu ja
nie mam takich wspomnień?- zaczął żalić Jay, a Nath zakręcił butelką. Padło na
Naree.
- Dlaczego
to zapamiętałaś?
- Chcesz
wiedzieć? Ten chłopak jadł hot-doga u fotograf robił zdjęcie, wszystko wywalił
na moją bluzkę. Teraz będzie lepsze. Powiedział, że to wyczyści i zaciągnął
mnie nad taki mały staw. Oczywiście dzięki mojej cudownej koordynacji ruchowej
wpadliśmy do wody i ratownicy musieli nas wyciągać.
- Nie
żartujesz?- dopytywał się Max.
- No coś ty.
Następnym razem przyniosę ci to zdjęcie
jak chcesz.
- Trzymam za
słowo,a teraz pytanie: ulubione ciasto?
- Tiramisu.-
odpowiedziałam wesoło. Przez kolejne dziesięć minut były pytania "co
najbardziej lubię" zaczynając od koloru, przez potrawy, sklepy, zwierzęta,
filmy, literaturę, a na miastach kończąc. Wypadło na Jay'a.
- A ile tak
właściwie masz lat?- Kels szturchnęła go w ramię.
- O wiek się
nie pyta, to powinieneś wiedzieć. I ty się dziwisz, że jeszcze dziewczyny nie
masz.
- Bo czekam
- Na tę
jedyną. Tak, mówiłeś to tysiąc razy- dokończył Tom i zwrócił się do mnie- A tak
na serio to ile?- Kels zgromiła go za to spojrzeniem.
- Oj, dajcie
spokój. Osiemnaście.
- Jaki był najfajniejszy
prezent urodzinowy?
- Impreza-niespodzianka
zorganizowana przez Viki. Wstęp mieli tylko ci, których rzeczywiście lubiłam.
- Czyli
wszyscy twoi znajomi- stwierdził Max.
- No chyba
cię pogięło. Przez ostatnie pół roku sporo osób mi podpadło- powiedziałam
szybko, w duchu prosząc o zmianę tematu. Niestety, nikt mnie nie wysłuchał i
padło to, czego się obawiałam.
- Jak ci
podpadli? Przecież jesteś super towarzyska i pozytywnie nastawiona, więc to
raczej niemożliwe- zastanawiał się głośno Parker. Czemu butelka musiała paść
akurat na niego?
- Wybieram
zadanie- byleby tylko nie odpowiadać, bo musiałabym wspomnieć o Filipie. Tom przez
moment się zastanawiał, a po chwili na
jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Pocałuj Nathana.
- Co?!- krzyknęłam
jednocześnie z Sykes i sprawiając tym samym, że reszta zaczęła się śmiać. To
tylko zadanie. Nic takiego się nie stanie. Spojrzałam niepewnie na Nathana, a
on lekko się uśmiechnął i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Po raz pierwszy od....
zakończenia znajomości Filipem, poczułam przysłowiowe motyle w brzuchu. Nie
chciałam tego przerywać, ale nic co piękne, nie trwa wiecznie
- Poproszę następne
pytanie.- Naree chciała coś powiedzieć, ale przeszkodził jej Tom.
- Sprzeciw.
To Sun miała pocałować Młodego, a nie on ją. Zadanie trzeba powtórzyć
- Serio? -Max
i Jay szybko go poparli, więc nie miałam wyboru. Zerknęłam na Nathan i pocałowałam
go. Kurczę, dlaczego on musiał to odwzajemnić? Znowu poczułam przyjemnie
mrowienie, moje serce nieco przyspieszyło. Sun, myśl logicznie! Co z tego, możesz się w nim
zakochać, skoro ten związek nie ma szans? Chociaż wcale tego nie chciałam,
przerwałam pocałunek i z tryumfem spojrzałam na Parkera.
- Zaliczasz
teraz zadanie?
- Tak. Teraz
zaliczam i proponuję zjeść obiad.
- Właśnie,
może skończymy już grać i coś przekąsimy? Zgłodniałem-Odezwał się Jay.
- To co? Tam
gdzie zawsze? - zapytał Nath, a pozostali zaaprobowali jego pomysł. Nie
wypowiadałam się na ten temat ani słowem bo i co miałam powiedzieć. Prawie
wszyscy poszli na górę się nieco ogarnąć, zostałam sama z Natanem.
- Gdzie my
tak właściwie idziemy?
- Do takiej
restauracji ze świetnym jedzeniem. Nasz znajomy ją prowadzi. Spodoba ci się.
- Zobaczymy.
***
- Sun, nie
będziesz głodna? - zapytała Naree patrząc na moją porcję.
- Nie, nie
dam rady więcej w siebie wcisnąć.
- Prawie nic
nie zjadłaś- stwierdziła.
- No
właśnie, jesteś na diecie?- zainteresował się Jay.
- No coś ty!
Nie jestem na żadnej diecie- nie miałam ochoty rozmawiać o tym ile jem.
Spojrzałam na Nathana z nadzieją, że jakoś pomoże zakończyć ten temat. Chłopak
szybko podłapał o co chodzi.
- Skoro Sun
mówi, że nie jest głodna, to pewnie nie jest- uśmiechnęłam się do niego.-
Jednak na wieczór przygotujemy dużo przekąsek i zadbamy, żeby Sun jadła większe
porcje.-teraz on się uśmiechnął triumfalnie, a ja zrobiłam naburmuszoną minę.
Wielkie dzięki Sykes.
- Młody to
czasem myśli- pochwalił Nathana Max- Wracamy? Za dwie godziny mecz.
***
*Perspektywa Nathana*
- Cola, sok, piwo?- krzyczał z kuchni Max.
-Są!-
odpowiedziałem z Jay'em. Tom i Siva przestawiali meble w pokoju, żeby było
wygodniej podczas oglądania.
- Chipsy, ciastka,
kanapki, lody, popcorn?
- Też są.
Chodź, bo się zaraz zacznie- ponagliłem go i z wesołą miną opadłem na kanapę
obok Sun. Dziewczyna nadal miała na mnie focha za to, że teraz będzie musiała
jeść. Uśmiechnąłem się do niej pocieszająco.
-Przecież
nie musisz zjeść wszystkiego.- brak reakcji.
- Jak
chłopaki się dorwą, to wcale tak dużo ci
nie zostanie.- nadal nic. Ciężko będzie ją "odfochać".
- Jak nie
dasz rady to ci pomogę. Słowo harcerza- próbowałem zachować poważny ton.
- Nie byłeś
harcerzem.
- Ale już
nie jesteś zła?- zapytałem z nadzieją w
głosie.
- Może.-
Uparta jest, ale słodka i... Sykes, stop! Nie mogliśmy już kontynuować naszej
interesującej konwersacji, ponieważ zaczął się mecz, reszta się już wygodnie
rozsiadła. Nawet Nared i Kels z nami oglądały. Gra była całkiem ciekawa,
chociaż Sun i Max najbardziej się tym ekscytowali. Przez prawie trzy godziny
nawet nie zwracali uwagi na to, co się dzieje dookoła. Z Jay'em korzystałem z
okazji i podsuwałem dziewczynie różne przekąski. Trochę jak z małym dzieckiem:
wystarczy czymś zająć, a zje wszytko, co dostanie. Zostało dziesięć minut gry.
Teraz wśród krzyków (zwłaszcza Max'a) czekaliśmy na decydujący gol.
-TAAAAAKK!!!!-
Udało się. Max w euforii złapał Sun i okręcił się z nią kilka razy. Z resztą
przybiliśmy sobie piątki.
- To po
piwie z okazji wygranej!- zadecydował Jay i przed każdym znalazła się nowa
puszka, a te opróżnione gdzieś
zniknęły. Po kilku łykach Sun
zorientowała się, że nie ma już przekąsek i spojrzała ma mnie pytająco.
Wzruszyłem ramionami.
- Zjadłaś
wszystko.
- Jakim
cudem?!
-Przy
oglądaniu. Nawet nie zwracałaś uwagi, że ciągle coś przegryzasz- jej wyraz
twarzy? Bezcenny. Zaskoczenie pomieszane ze zdenerwowaniem. Przyciągnąłem ją do
siebie ramieniem- Nie smutaj. Od tego się nie umiera.
Nikomu nie
chciało się spać, a godzina też nie była późna. Jay chciał iść jeszcze do
klubu, ale Tom wybił mu to z głowy. Siva włączył jakiś film. W tym czasie
ogarnęliśmy też trochę salon, pozbywając się śmieci.
- Kurde, nie
mogłeś czegoś innego wybrać?- zaczął Loczek.
- Zostaw, bo
inaczej znowu będzie Avatar!- Parker szybko zareagował. Kaneswaran wybrał jakąś
komedię. Nawet mi się podobała. Non stop się śmialiśmy, a Kels aż się
popłakała. Momentami jej reakcje były zabawniejsza niż film.
- Nie podoba
ci się film?- zapytałem Sun, gdy zobaczyłem jak jej głowa powoli opada na moje
ramię.
- Nie, jest
świetny, tylko spać mi się chce nie wiem czemu.
- To idziemy
na górę?
- Spokojnie,
wytrzymam do końca- uśmiechnęła się i oglądaliśmy dalej. Dosłownie kilka minut
później poczułem jak dziewczyna zasnęła opierając się o mnie. Lepiej, żeby była
wyspana, bo na ostatni dzień jej wakacji zaplanowałem coś niezwykłego. Wziąłem
ją delikatnie na ręce. Naree, widząc moje poczynania, pokazała kciuk w górę.
Zaniosłem Sun do jej sypialni i wszystko byłoby dobrze, gdybym się nie zagapił.
Wychodząc trzasnąłem niechcący drzwiami. Genialny ja. Usłyszałem jak dziewczyna
się budzi, ale już nie wchodziłem do środka.
*Perspektywa Sun- Rano*
- Mogę już
otworzyć oczy?
- Jeszcze
chwilka Sun. Zaraz skończę.
- A mam się
bać?.... Nathan?... - siedzę u Nathana w pokoju i czekam na jakąś
niespodziankę. Oczywiście muszę mieć zamknięte oczy. Jedynie słyszę jakieś
szmery, jakby szum kartek. Nie wnikam, co robi.
- Możesz
otworzyć- zakomendował wesoło chłopak. Błyskawicznie wykonałam jego polecenie.
Na łóżku, przed sobą zobaczyłam zdjęcie identyczne jak to, o którym opowiadałam
Maxowi. Wpatrywałam się w nie z zaskoczoną miną
Pięć minut później
opuściłam z Nathanem dom The Wanted. Chłopak założył okulary przeciwsłoneczne i
fullcapa. Pewnie nie chce, żeby go ktoś rozpoznał. Mogłam jedynie przypuszczać,
że idziemy gdzieś, gdzie będzie sporo ludzie i Chociaż o tej porze na ulicach
Londynu roiło się od turystów a i Brytyjczyków było nie mniej. Zupełnie jakby ostatnia
niedziela sierpnia, kończąca jednocześnie wakacje, była jedyną okazją do
wyjścia ze swoich czterech ścian. Bez pośpiechu szliśmy w wiadome tylko
Nathanowi miejsce. Cały czas próbowałam go nakłonić do wyjawienia mi celu tej
wędrówki, ale chłopak był nieugięty.
- Sun, jak
ci powiem to nie będzie niespodzianki. A przy okazji możemy zaczynać.
- Co
zaczynać?- popatrzyłam na niego zaskoczona, a on się zaśmiał i wyciągnął z
kieszeni ciemną przepaskę na oczy.
- No chyba
żartujesz.-Odsunęłam się Nathana, gdy próbował mi wręczyć przepaskę.
-
Oczywiście, że tak. Nawet gdybym cię prowadził za rękę, to z twoją równowagą
może być to niebezpieczne.
- Wcale nie!
Świetnie utrzymuję równowagę- oburzyłam się, a
Nath zaczął się śmiać.
- W takim
razie możemy to zaraz sprawdzić. Spójrz w lewo. Jesteśmy na miejscu.
Obróciłam
się we wskazanym kierunku i co zobaczyłam? Wesołe Miasteczko, w którym zrobiono
nasze wspólne zdjęcie. Na moją twarz wkradał się coraz większy uśmiech. Nie mam
pojęcia, kiedy Nath to wymyślił, ale to najlepsza niespodzianka ever. Z radości
niemal rzuciłam mu się na szyję i przytuliłam.
- Dziękuję
- Nie
dziękuj, tylko chodź- złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wejścia. Nath
chyba chciał ominąć kolejkę, ale nie pozwoliłam mu na to. Może i ma znajomości,
ale wolę spędzić ten dzień bez korzystania z
żadnych ulg The Wanted. Trochę się bałam, że Nath zostanie rozpoznany,
jednak czapka i okulary doskonale sie sprawdziły. Najpierw poszliśmy na diabelski młyn, a stamtąd
wybieraliśmy atrakcje, które kolejno chcemy odwiedzić. Roller Coaster,
samochodziki i spływ wodny(nie mam pojęcia jak to się dokładnie nazywa),
ogromna karuzela i gokarty to zaledwie ułamek tego, co zaliczyłyśmy przed
przerwą. Po prawie trzech godzinach szaleństw, zgłodnieliśmy. Na początek
kupiliśmy hot-dogi, jednak to nie zaspokoiło mojego apetytu. Wzięłam dodatkowo
watę cukrową, a Sykes zamawiał. Kiedy
zobaczyłam, co przyniósł, byłam w szoku. Na patyku zamiast normalnej, małej
porcji, było chyba tyle puchu, ile w trzech dużych porcjach. Co prawda Nath od
razu stwierdził, że zjemy razem i zastrzegł, że jeśli będę się guzdrać z nią tak
jak z hot-dogiem, to niewiele zjem. Dlatego w dość szybkim tempie pochłonęliśmy
watę i umyliśmy ręce w małej fontannie obok domu strachów.
-
Wchodzimy?- spytał chłopak. On jest chyba niepoważny. Gdy popatrzyłam na ludzi,
którzy go opuszczali i ich przerażone miny, miałam ochotę zawrócić. - Nie mów,
że się boisz.
- Nie, po
prostu nie chcę tam iść.
- Skoro się
nie boisz, to możemy iść- powiedział, jakby nie słyszał drugiej części mojej
wypowiedzi. Chociaż jeśli tak bardzo mu
na tym zależy...
- Sara, to nie
jest czasem Nathan Sykes?- jakieś dziewczyny rozpoznały Natha i szły w naszą
stronę. Chłopak szybko na mnie spojrzał, a bez wahania złapałam go za rękę i
pociągnęłam w stronę strasznego domu. Na początku było całkiem spoko, ale w
drugim pomieszczeniu chciałam zwiać. Jednak zostało to zbudowane tak, że jeśli
chce się wyjść, to tylko z drugiej strony.
- Czyżby
ktoś tu się bał? -zażartował chłopak.
- Nieprawda.
Idziemy dalej? - spytałam, a kiedy złapałam za klamkę, na drzwiach pojawiło się
mnóstwo pająków. Piszcząc, odskoczyłam do tyłu, a Natha mnie złapał w pasie.
Przeszliśmy do następnego pokoju. Wystrój przypominał salę tortur. Nie
zrobiliśmy nawet dwóch kroków, a usłyszeliśmy krzyk tych dziewczyn, które szły
za Nathanem. Chłopak szybko pociągnął mnie do najbardziej zacienionego miejsca,
za ogromną klatką z niby trupem. Na jego
widok zbladłam i chciałam gdzieś indziej się schować, ale Nath mnie objął, tak
że wtuliłam się w niego twarzą i nie musiałam oglądać truposza. Sekundę później
weszły dwie dziewczyny, które cały czas się kłóciły o to, czy rzeczywiście
widziały najmłodszego członka z The Wanted.
- Sara,
szybciej. Może dogonimy go w ostatniej sali. Nawet nie patrząc na wystrój,
pobiegły do następnego pokoju. Ufff... Chłopak mnie puścił, a ja poczułam jak
staję na czymś dziwnym. Zerknęłam w dół, a tam odcięta dłoń. Chciałam z niej
zejść, ale nagle pojawił się przede mną gigantyczny wisielec. Moja twarz
znajdowała się dosłownie pięć centymetrów od niego. Zbladłam.
- Sun, daj
rękę - powiedział Nath i tak przeprowadził mnie przez resztę domu, oczywiście
cały czas szedł pierwszy. Z ulgą odetchnęłam, gdy wyszliśmy na świeże
powietrze. Nie wiem czemu, ale zrobiło mi się zimno.
- Wcale nie
było tak źle.
- Bo mnie
wyprowadziłeś. Nigdy więcej domu strachów
- Jak sobie
życzysz.
- Chodźmy
jeszcze na loterię- zaproponowałam.
Akurat były
dwa wolne miejsca. Założyliśmy się, że przegrany stawia lody. Ok, Sun, musisz
się skupić. Przecież strącanie butelek to nic trudnego. Pierwszy rzut.
Trafiony. Drugi rzut. Udało się. Nathan
wcale nie gorzej sobie radzi. Ostatni rzut. NIE!!! Pudło. Spojrzałam na
chłopaka. Piłeczka strąciła butelkę. Na twarz chłopaka wkradł się uśmiech.
Mężczyzna, który nadzorował naszą grę, podszedł do Sykesa i wręczył mu dużego
pluszowego misia.
- Teraz
możesz go dać swojej dziewczynie- niby dyskretnie powiedział do Nathana i
puścił oczko. Udałam, że nie słyszałam. Chłopak dał mi maskotkę.
- Za to, że
tak dzielnie zniosłaś dom strachów i byłaś godną przeciwniczką.
- Dzięki.
Wracamy już?
- Jeszcze
tylko jedno miejsce i możemy iść- odparł
wesoło i zaczął mnie prowadzić w bliżej nieokreślonym kierunku.
Po chwili zorientowałam się, gdzie zmierzamy, a na mojej twarzy pojawił się szeroki
uśmiech.
-Poważnie?
-Czemu nie.
Świetna pamiątka będzie. Za kilkadziesiąt lat pokażesz wnukom i powiesz: to był
najlepszy wypad do wesołego miasteczka.
-Wnukom?
-No jak
chcesz to dzieciom też możesz- dodał robiąc niewinną minkę.
- Jesteś
szalony.
-Wcale nie.
Chodź, nasza kolej- ustawiliśmy się do fotografii identycznie jak kilka lat
temu. Cheese! I gotowe. Z dużym pluszakiem, dwoma odbitkami zdjęć i ogromnym
bananem na twarzy wracaliśmy do domu. To zdecydowanie najlepszy dzień w moim
życiu i najfajniejsze zakończenie wakacji jakie mogłam sobie wymarzyć.
_________________________________
Pod ostatnim rozdziałem napisałam, że Sun zacznie rok szkolny. Jak widać trochę się nie wyrobiłam i zakończenie wakacji zajęło mi odrobinkę więcej niż planowałam. Mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza xD
Aaa pocałowali się *.* boskiii *_*
OdpowiedzUsuńAjajaj czekam na nexta kochana <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuń