Rozdziały w każdą niedzielę.

niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 16

Zaliczasz teraz zadanie?

*Perspektywa Nathana*
- Niech ktoś uciszy ten budzik!!! Ludzie, ja chcę spać!- dźwięk się non stop powtarzał. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że dzwoni mój telefon. Z zamkniętymi oczami znalazłem go  na szafce przy łóżku i odebrałem połączenie.
- Słucham?... Tak, przy telefonie... Tak, będziemy. Mamy małe problemy techniczne... Państwo też? I musimy przełożyć wywiad?... Odwołać? Jest pan pewien?... Nie, żaden problem. Spokojnie w tygodniu damy radę... Dobrze, dowiedzenia- odłożyłem telefon i zebrało mi się na ziewanie. Przeciągnąłem się patrząc na zegarek. No tak, dwadzieścia po ósmej. I tak nie dałbym rady już usnąć, więc zabrałem rzeczy i  poszedłem do łazienki. Prysznic mnie nieco rozbudził, ale nie wystarczająco. Pościeliłem jeszcze łóżko i postanowiłem pójść do kuchni. Na korytarzu panowała absolutna cisza. Dlaczego to ja zawsze wstaję pierwszy? Ciekawe czy Sun też śpi. Delikatnie uchyliłem drzwi i zajrzałem do jej pokoju. Po tym, jak wczoraj (a raczej dzisiaj w nocy) zostawiłem ją w sukience, poszła się przebrać. Słodko wygląda jak śpi. Nie mogłem się powstrzymać i zrobiłem jej zdjęcie. Zadowolony powędrowałem do kuchni i zaparzyłem sobie kawę. Dokładnie tego potrzebowałem. Zjadłem spokojnie śniadanie, ale nadal nikt się nie obudził. Gdyby nie było dziewczyn, zrobiłbym reszcie pobudkę z patelnią. Kiedy zejdą na dół, pewnie od razu zaatakują lodówkę. Mówi się trudno. Przygotowałem dzbanek wody z cytryną (Jay się najbardziej z tego ucieszy) i zabrałem się robienie śniadania dla Sun. Przecież jak te głodomory dorwą się jedzenia,  to nic nie zostanie. Bez pośpiechu szykowałem kanapki i wesołymi minkami. Mama mi takie robiła, jak nie chciałem jeść. Wtedy pomogło, więc może teraz też się uda. No dobra, kwadrans po dziewiątej. Parzyłem właśnie herbatę, gdy przyszedł Tom.
- Ooo... Dla mnie zrobiłeś kanapki.
-Nawet nie próbuj. Dla Sun. Jak chcesz zrobić śniadanie dla Kels, to druga taca jest w tamtej szafce- odparłem.
-Okej, za godzinę, góra dwie, powinni wszyscy się obudzić. Wtedy ci mogę pomóc.
- Dzięki, a teraz módl się, żeby te kanapki były zjadliwe- odparłem, kierując się na schody.
Gdy wszedłem do pokoju dziewczyny, Sun właśnie się przeciągała.
- Dzień dobry piękna. Co powiesz na śniadanie do łóżka?
-Powiem, że bardzo mi odpowiada, ale mam zastanawiam się czy to do mnie mówiłeś-odparła opierając się zagłówek łóżka.
- Jasne, że do ciebie- postawiłem przy niej tacę.
- To mamy problem, bo nie jestem piękna. Dzięki za śniadanie.
- Wiem, co mówię. Smacznego.
- Dziękuję- powiedziała i chwyciła pierwszą kanapkę. Uśmiechnęła się na widok wesołej minki i zabrała się za konsumpcję. W tym czasie siadłem przy biurku i  w ciszy przyglądałem się dziewczynie. Nawet nie zauważyła, gdy zrobiłem kolejne zdjęcie. Po kilku minutach odnosiłem talerz do kuchni, a herbatę zostawiłem jej w pokoju. Na dole zebrała się już większość towarzystwa. Wszyscy w podobnym stanie. Oczywiście Maxa nie było, któremu należy niezły opieprz za ten wywiad. Jeszcze sobie z nim o tym porozmawiam. Jay  siedział na kanapie i oglądając nudny film przyrodniczy o życiu jaszczurek, pił wodę prosto ze dzbanka. Reszta robiła śniadanie, a Tom zabrał się za zmywanie naczyń. Poczekałem jak skończy dyskretnie pokazałem, że chcę pogadać. Wyszliśmy na korytarz.
- I co dalej planujesz?- zapytałem.
- Zaraz zobaczysz. Nie denerwuj się tak. Poczekaj jak wszyscy się obudzą, a w tym czasie możesz jechać z Sun na zakupy, bo oprócz kilkunastu paczek sketleesów, to kończą nam się podstawowe produkty- zmienił temat, ponieważ Sun pojawiła się na horyzoncie. W sukience wyglądała ślicznie. Poinformowałem ją co i jak i dziesięć minut później jechaliśmy do sklepu.


*Perspektywa Sun*
Jeszcze nigdy zwykłe zakupy nie zajęło mi tyle czasu. Chociaż wyjście do sklepu ze znanym piosenkarzem to nie jest coś, z czym ludzie spotykają się na co dzień. Co chwilę podchodziły jakieś nastolatki prosząc Nathana o autograf i o zdjęcie, a ja w tym czasie zbierałam potrzebne artykuły. Nie spieszyłam się, lecz mimo to i tak musiałam czekać na chłopaka, żeby zapłacić.
- Przepraszam Sun, że tyle musiałaś czekać
- Ale takie są uroki bycia gwiazdą- dokończyłam za niego.
- Dokładnie. Widok mnie w sklepie to raczej rzadkość
- Czuję się zaszczycona panie Sykes, że mogłam panu towarzyszyć w tej niezwykłej wyprawie do sklepu- odarłam.
W domu Jay nadal siedział przed telewizorem, a Max próbował go namówić do zmiany kanału. Pary siedziały zajęte sobą.
- Dobrze, że jesteście, bo wytrzymać się z nimi nie da- zaczął skarżyć się Max, a reszta wybuchła śmiechem. Nath poszedł odnieść torby do kuchni.
-Słuchajcie, mam świetny pomysł-z entuzjazmem ogłosił Tom- zagrajmy w butelkę!
- Chce ci się teraz grać? Jest wpół do pierwszej- próbował go  zniechęcić Jay.
- Ale mam nowe zasady- bronił się, a reszta z zaciekawieniem przesłuchiwała się Parkerowi- Dzisiaj jest z nami Sun i myślę, że to świetna okazja, żeby nas trochę poznała. Wiecie jakie są zasady?- potraktowali to jako pytania retoryczne, ponieważ Jay natychmiast przesunął stolik i wszyscy usiedli w kółku na środku salonu. Zdezorientowana przyglądałam się ich poczynaniom.
- Nie chcesz z nami grać- zapytał Nath przynosząc z kuchni butelkę.
-Nie no, jasne, że gram- odpowiedziałam wesoło i razem z chłopakiem wcisnęliśmy się między Sivę i Kels.
- Kręć Sun- wręczyli mi butelkę, a ja wykonałam polecenie. Wypadło na Naree. Mulatka się uśmiechnęła szeroko i zapytała:
- Ulubione kwiaty?
- W Brytanii macie jakieś inne zasady?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Rozbawiony moją reakcją Jay, wytłumaczył:
- Po prostu chcemy cię lepiej poznać i gramy tak, że osoba, na którą wypadnie, zadaje ci pytanie. Jak nie chcesz odpowiadać, sama kręcisz i ten, kogo wylosujesz wymyśla ci zadanie.
- To nie fair, wy jesteście bezpieczni- udawałam oburzenie. Jay tylko westchnął i rozłożył ramiona, jakby chciał powiedzieć "takie jest życie".  Zapowiada się ciekawie.
- Białe róże- odarłam, a Nareesha zakręciła butelką i wypadło na Maxa.
- Od jak dawna interesujesz się sportem?
- Od zawsze,  a tak poważnie to od jakiś dziesięciu lat.
- Skąd się przeprowadziłaś?- Siva
- Z miasteczka w okolicach Krakowa- wszyscy patrzyli na mnie jak na kosmitkę. I nawet im się nie dziwiłam.
- Ale jak to? Gdzie jest Kraków? To za granicą?- zaczęli mówić jeden przez drugiego. Kolejne kilka pytań dotyczyło właśnie mojego wyjazdu i tłumaczenia gdzie leży Polska i Kraków. Przynajmniej miałam trochę spokoju.
- I przez dwa miesiące nauczyłaś się tak świetnie mówić po angielsku?-Tom
- Oczywiście, że nie. 
- Wytłumacz.
- Rodzice pochodzą z Polski, a tuż po ślubie wyjechali do Londynu. Do Polski wrócili jak miałam sześć lat- mam tylko nadzieję, że później nie pożałuję swojej szczerości.
- Opowiedz coś, co pamiętasz  z Londynu- Nathan. Chwilę myślałam, co by się nadawało.
-  Kilka tygodni przed wyjazdem rodzice zabrali mnie na otwarcie wesołego miasteczka. Było bardzo fajnie. Na  koniec chciałam zdjęcie z takim ogromnym misiem. Nigdy nie zapomnę tej kolejki- na to wspomnienie na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech- W czasie czekania zdążyłam zjeść hamburgera,  deser lodowy i frytki. Kiedy wreszcie stały przede mną dwie osoby, miś powiedział, że może zrobić jeszcze tylko trzy zdjęcia. Ktoś zrobił jedno, a gdy dziewczynka za mną się zorientowała o co chodzi, rozpłakała się. I wtedy chłopak, co był przede mną stwierdził, że możemy zrobić sobie zdjęcie razem, żeby tamta dziewczynka też się załapała.
- Czemu ja nie mam takich wspomnień?- zaczął żalić Jay, a Nath zakręcił butelką. Padło na Naree.
- Dlaczego to zapamiętałaś?
- Chcesz wiedzieć? Ten chłopak jadł hot-doga u fotograf robił zdjęcie, wszystko wywalił na moją bluzkę. Teraz będzie lepsze. Powiedział, że to wyczyści i zaciągnął mnie nad taki mały staw. Oczywiście dzięki mojej cudownej koordynacji ruchowej wpadliśmy do wody i ratownicy musieli nas wyciągać.
- Nie żartujesz?- dopytywał się Max.
- No coś ty. Następnym  razem przyniosę ci to zdjęcie jak chcesz.
- Trzymam za słowo,a teraz pytanie: ulubione ciasto?
- Tiramisu.- odpowiedziałam wesoło. Przez kolejne dziesięć minut były pytania "co najbardziej lubię" zaczynając od koloru, przez potrawy, sklepy, zwierzęta, filmy, literaturę, a na miastach kończąc. Wypadło na Jay'a.
- A ile tak właściwie masz lat?- Kels szturchnęła go w ramię.
- O wiek się nie pyta, to powinieneś wiedzieć. I ty się dziwisz, że jeszcze dziewczyny nie masz.
- Bo czekam
- Na tę jedyną. Tak, mówiłeś to tysiąc razy- dokończył Tom i zwrócił się do mnie- A tak na serio to ile?- Kels zgromiła go za to spojrzeniem.
- Oj, dajcie spokój. Osiemnaście.
- Jaki był najfajniejszy prezent urodzinowy?
- Impreza-niespodzianka zorganizowana przez Viki. Wstęp mieli tylko ci, których rzeczywiście lubiłam.
- Czyli wszyscy twoi znajomi- stwierdził Max.
- No chyba cię pogięło. Przez ostatnie pół roku sporo osób mi podpadło- powiedziałam szybko, w duchu prosząc o zmianę tematu. Niestety, nikt mnie nie wysłuchał i padło to, czego się obawiałam.
- Jak ci podpadli? Przecież jesteś super towarzyska i pozytywnie nastawiona, więc to raczej niemożliwe- zastanawiał się głośno Parker. Czemu butelka musiała paść akurat na niego?
- Wybieram zadanie- byleby tylko nie odpowiadać, bo musiałabym wspomnieć o Filipie. Tom przez moment się zastanawiał,  a po chwili na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Pocałuj Nathana.
- Co?!- krzyknęłam jednocześnie z Sykes i sprawiając tym samym, że reszta zaczęła się śmiać. To tylko zadanie. Nic takiego się nie stanie. Spojrzałam niepewnie na Nathana, a on lekko się uśmiechnął i złożył na moich ustach  delikatny pocałunek. Po raz pierwszy od.... zakończenia znajomości Filipem, poczułam przysłowiowe motyle w brzuchu. Nie chciałam tego przerywać, ale nic co piękne, nie trwa wiecznie
- Poproszę następne pytanie.- Naree chciała coś powiedzieć, ale przeszkodził jej Tom.
- Sprzeciw. To Sun miała pocałować Młodego, a nie on ją. Zadanie trzeba powtórzyć
- Serio? -Max i Jay szybko go poparli, więc nie miałam wyboru. Zerknęłam na Nathan i pocałowałam go. Kurczę, dlaczego on musiał to odwzajemnić? Znowu poczułam przyjemnie mrowienie, moje serce nieco przyspieszyło. Sun, myśl  logicznie! Co z tego, możesz się w nim zakochać, skoro ten związek nie ma szans? Chociaż wcale tego nie chciałam, przerwałam pocałunek i z tryumfem spojrzałam na Parkera.
- Zaliczasz teraz zadanie?
- Tak. Teraz zaliczam i proponuję zjeść obiad.
- Właśnie, może skończymy już grać i coś przekąsimy? Zgłodniałem-Odezwał się Jay.
- To co? Tam gdzie zawsze? - zapytał Nath, a pozostali zaaprobowali jego pomysł. Nie wypowiadałam się na ten temat ani słowem bo i co miałam powiedzieć. Prawie wszyscy poszli na górę się nieco ogarnąć, zostałam sama z Natanem.
- Gdzie my tak właściwie idziemy?
- Do takiej restauracji ze świetnym jedzeniem. Nasz znajomy ją prowadzi. Spodoba ci się.
- Zobaczymy.

***
- Sun, nie będziesz głodna? - zapytała Naree patrząc na moją  porcję.
- Nie, nie dam rady więcej w siebie wcisnąć.
- Prawie nic nie zjadłaś- stwierdziła.
- No właśnie, jesteś na diecie?- zainteresował się Jay.
- No coś ty! Nie jestem na żadnej diecie- nie miałam ochoty rozmawiać o tym ile jem. Spojrzałam na Nathana z nadzieją, że jakoś pomoże zakończyć ten temat. Chłopak szybko podłapał o co chodzi.
- Skoro Sun mówi, że nie jest głodna, to pewnie nie jest- uśmiechnęłam się do niego.- Jednak na wieczór przygotujemy dużo przekąsek i zadbamy, żeby Sun jadła większe porcje.-teraz on się uśmiechnął triumfalnie, a ja zrobiłam naburmuszoną minę. Wielkie dzięki Sykes.
- Młody to czasem myśli- pochwalił Nathana Max- Wracamy? Za dwie godziny mecz.

***

*Perspektywa Nathana*
- Cola,  sok, piwo?- krzyczał z kuchni Max.
-Są!- odpowiedziałem z Jay'em. Tom i Siva przestawiali meble w pokoju, żeby było wygodniej podczas oglądania.
- Chipsy, ciastka, kanapki, lody, popcorn?
- Też są. Chodź, bo się zaraz zacznie- ponagliłem go i z wesołą miną opadłem na kanapę obok Sun. Dziewczyna nadal miała na mnie focha za to, że teraz będzie musiała jeść. Uśmiechnąłem się do niej pocieszająco.
-Przecież nie musisz zjeść wszystkiego.- brak reakcji.
- Jak chłopaki się dorwą,  to wcale tak dużo ci nie zostanie.- nadal nic. Ciężko będzie ją "odfochać".
- Jak nie dasz rady to ci pomogę. Słowo harcerza- próbowałem zachować poważny ton.
- Nie byłeś harcerzem.
- Ale już nie jesteś zła?- zapytałem z nadzieją  w głosie.
- Może.- Uparta jest, ale słodka i... Sykes, stop! Nie mogliśmy już kontynuować naszej interesującej konwersacji, ponieważ zaczął się mecz, reszta się już wygodnie rozsiadła. Nawet Nared i Kels z nami oglądały. Gra była całkiem ciekawa, chociaż Sun i Max najbardziej się tym ekscytowali. Przez prawie trzy godziny nawet nie zwracali uwagi na to, co się dzieje dookoła. Z Jay'em korzystałem z okazji i podsuwałem dziewczynie różne przekąski. Trochę jak z małym dzieckiem: wystarczy czymś zająć, a zje wszytko, co dostanie. Zostało dziesięć minut gry. Teraz wśród krzyków (zwłaszcza Max'a) czekaliśmy na decydujący gol.
-TAAAAAKK!!!!- Udało się. Max w euforii złapał Sun i okręcił się z nią kilka razy. Z resztą przybiliśmy sobie piątki.
- To po piwie z okazji wygranej!- zadecydował Jay i przed każdym znalazła się nowa puszka,  a te opróżnione gdzieś zniknęły.  Po kilku łykach Sun zorientowała się, że nie ma już przekąsek i spojrzała ma mnie pytająco. Wzruszyłem ramionami.
- Zjadłaś wszystko.
- Jakim cudem?!
-Przy oglądaniu. Nawet nie zwracałaś uwagi, że ciągle coś przegryzasz- jej wyraz twarzy? Bezcenny. Zaskoczenie pomieszane ze zdenerwowaniem. Przyciągnąłem ją do siebie ramieniem- Nie smutaj. Od tego się nie umiera.
Nikomu nie chciało się spać, a godzina też nie była późna. Jay chciał iść jeszcze do klubu, ale Tom wybił mu to z głowy. Siva włączył jakiś film. W tym czasie ogarnęliśmy też trochę salon, pozbywając się śmieci.
- Kurde, nie mogłeś czegoś innego wybrać?- zaczął Loczek.
- Zostaw, bo inaczej znowu będzie Avatar!- Parker szybko zareagował. Kaneswaran wybrał jakąś komedię. Nawet mi się podobała. Non stop się śmialiśmy, a Kels aż się popłakała. Momentami jej reakcje były zabawniejsza niż film.
- Nie podoba ci się film?- zapytałem Sun, gdy zobaczyłem jak jej głowa powoli opada na moje ramię.
- Nie, jest świetny, tylko spać mi się chce nie wiem czemu.
- To idziemy na górę?
- Spokojnie, wytrzymam do końca- uśmiechnęła się i oglądaliśmy dalej. Dosłownie kilka minut później poczułem jak dziewczyna zasnęła opierając się o mnie. Lepiej, żeby była wyspana, bo na ostatni dzień jej wakacji zaplanowałem coś niezwykłego. Wziąłem ją delikatnie na ręce. Naree, widząc moje poczynania, pokazała kciuk w górę. Zaniosłem Sun do jej sypialni i wszystko byłoby dobrze, gdybym się nie zagapił. Wychodząc trzasnąłem niechcący drzwiami. Genialny ja. Usłyszałem jak dziewczyna się budzi, ale już nie wchodziłem do środka.

*Perspektywa Sun- Rano*
- Mogę już otworzyć oczy?
- Jeszcze chwilka Sun. Zaraz skończę.
- A mam się bać?.... Nathan?... - siedzę u Nathana w pokoju i czekam na jakąś niespodziankę. Oczywiście muszę mieć zamknięte oczy. Jedynie słyszę jakieś szmery, jakby szum kartek. Nie wnikam, co robi.
- Możesz otworzyć- zakomendował wesoło chłopak. Błyskawicznie wykonałam jego polecenie. Na łóżku, przed sobą zobaczyłam zdjęcie identyczne jak to, o którym opowiadałam Maxowi. Wpatrywałam się w nie z zaskoczoną miną
Pięć minut później opuściłam z Nathanem dom The Wanted. Chłopak założył okulary przeciwsłoneczne i fullcapa. Pewnie nie chce, żeby go ktoś rozpoznał. Mogłam jedynie przypuszczać, że idziemy gdzieś, gdzie będzie sporo ludzie i Chociaż o tej porze na ulicach Londynu roiło się od turystów a i Brytyjczyków było nie mniej. Zupełnie jakby ostatnia niedziela sierpnia, kończąca jednocześnie wakacje, była jedyną okazją do wyjścia ze swoich czterech ścian. Bez pośpiechu szliśmy w wiadome tylko Nathanowi miejsce. Cały czas próbowałam go nakłonić do wyjawienia mi celu tej wędrówki, ale chłopak był nieugięty.
- Sun, jak ci powiem to nie będzie niespodzianki. A przy okazji możemy zaczynać.
- Co zaczynać?- popatrzyłam na niego zaskoczona, a on się zaśmiał i wyciągnął z kieszeni  ciemną przepaskę na oczy.
- No chyba żartujesz.-Odsunęłam się Nathana, gdy próbował mi wręczyć przepaskę.
- Oczywiście, że tak. Nawet gdybym cię prowadził za rękę, to z twoją równowagą może być to niebezpieczne.
- Wcale nie! Świetnie utrzymuję równowagę- oburzyłam się, a  Nath zaczął się śmiać.
- W takim razie możemy to zaraz sprawdzić. Spójrz w lewo. Jesteśmy na miejscu.
Obróciłam się we wskazanym kierunku i co zobaczyłam? Wesołe Miasteczko, w którym zrobiono nasze wspólne zdjęcie. Na moją twarz wkradał się coraz większy uśmiech. Nie mam pojęcia, kiedy Nath to wymyślił, ale to najlepsza niespodzianka ever. Z radości niemal rzuciłam mu się na szyję i przytuliłam.
- Dziękuję
- Nie dziękuj, tylko chodź- złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wejścia. Nath chyba chciał ominąć kolejkę, ale nie pozwoliłam mu na to. Może i ma znajomości, ale wolę spędzić ten dzień bez korzystania z  żadnych ulg The Wanted. Trochę się bałam, że Nath zostanie rozpoznany, jednak czapka i okulary doskonale sie sprawdziły.  Najpierw poszliśmy na diabelski młyn, a stamtąd wybieraliśmy atrakcje, które kolejno chcemy odwiedzić. Roller Coaster, samochodziki i spływ wodny(nie mam pojęcia jak to się dokładnie nazywa), ogromna karuzela i gokarty to zaledwie ułamek tego, co zaliczyłyśmy przed przerwą. Po prawie trzech godzinach szaleństw, zgłodnieliśmy. Na początek kupiliśmy hot-dogi, jednak to nie zaspokoiło mojego apetytu. Wzięłam dodatkowo watę cukrową, a Sykes zamawiał.  Kiedy zobaczyłam, co przyniósł, byłam w szoku. Na patyku zamiast normalnej, małej porcji, było chyba tyle puchu, ile w trzech dużych porcjach. Co prawda Nath od razu stwierdził, że zjemy razem i zastrzegł, że jeśli będę się guzdrać z nią tak jak z hot-dogiem, to niewiele zjem. Dlatego w dość szybkim tempie pochłonęliśmy watę i umyliśmy ręce w małej fontannie obok domu strachów.
- Wchodzimy?- spytał chłopak. On jest chyba niepoważny. Gdy popatrzyłam na ludzi, którzy go opuszczali i ich przerażone miny, miałam ochotę zawrócić. - Nie mów, że się boisz.
- Nie, po prostu nie chcę tam iść.
- Skoro się nie boisz, to możemy iść- powiedział, jakby nie słyszał drugiej części mojej wypowiedzi.  Chociaż jeśli tak bardzo mu na tym zależy...
- Sara, to nie jest czasem Nathan Sykes?- jakieś dziewczyny rozpoznały Natha i szły w naszą stronę. Chłopak szybko na mnie spojrzał, a bez wahania złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę strasznego domu. Na początku było całkiem spoko, ale w drugim pomieszczeniu chciałam zwiać. Jednak zostało to zbudowane tak, że jeśli chce się wyjść, to tylko z drugiej strony.
- Czyżby ktoś tu się bał? -zażartował chłopak.
- Nieprawda. Idziemy dalej? - spytałam, a kiedy złapałam za klamkę, na drzwiach pojawiło się mnóstwo pająków. Piszcząc, odskoczyłam do tyłu, a Natha mnie złapał w pasie. Przeszliśmy do następnego pokoju. Wystrój przypominał salę tortur. Nie zrobiliśmy nawet dwóch kroków, a usłyszeliśmy krzyk tych dziewczyn, które szły za Nathanem. Chłopak szybko pociągnął mnie do najbardziej zacienionego miejsca, za ogromną klatką  z niby trupem. Na jego widok zbladłam i chciałam gdzieś indziej się schować, ale Nath mnie objął, tak że wtuliłam się w niego twarzą i nie musiałam oglądać truposza. Sekundę później weszły dwie dziewczyny, które cały czas się kłóciły o to, czy rzeczywiście widziały najmłodszego członka z The Wanted.
- Sara, szybciej. Może dogonimy go w ostatniej sali. Nawet nie patrząc na wystrój, pobiegły do następnego pokoju. Ufff... Chłopak mnie puścił, a ja poczułam jak staję na czymś dziwnym. Zerknęłam w dół, a tam odcięta dłoń. Chciałam z niej zejść, ale nagle pojawił się przede mną gigantyczny wisielec. Moja twarz znajdowała się dosłownie pięć centymetrów od niego. Zbladłam.
- Sun, daj rękę - powiedział Nath i tak przeprowadził mnie przez resztę domu, oczywiście cały czas szedł pierwszy. Z ulgą odetchnęłam, gdy wyszliśmy na świeże powietrze. Nie wiem czemu, ale zrobiło mi się zimno.
- Wcale nie było tak źle.
- Bo mnie wyprowadziłeś.  Nigdy więcej domu strachów
- Jak sobie życzysz.
- Chodźmy jeszcze na loterię- zaproponowałam.
Akurat były dwa wolne miejsca. Założyliśmy się, że przegrany stawia lody. Ok, Sun, musisz się skupić. Przecież strącanie butelek to nic trudnego. Pierwszy rzut. Trafiony. Drugi rzut. Udało się. Nathan  wcale nie gorzej sobie radzi. Ostatni rzut. NIE!!! Pudło. Spojrzałam na chłopaka. Piłeczka strąciła butelkę. Na twarz chłopaka wkradł się uśmiech. Mężczyzna, który nadzorował naszą grę, podszedł do Sykesa i wręczył mu dużego pluszowego misia.
- Teraz możesz go dać swojej dziewczynie- niby dyskretnie powiedział do Nathana i puścił oczko. Udałam, że nie słyszałam. Chłopak dał mi maskotkę.
- Za to, że tak dzielnie zniosłaś dom strachów i byłaś godną przeciwniczką.
- Dzięki. Wracamy już?
- Jeszcze tylko jedno miejsce i możemy iść- odparł  wesoło i zaczął mnie prowadzić w bliżej nieokreślonym  kierunku.  Po chwili zorientowałam się, gdzie zmierzamy,  a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Poważnie?
-Czemu nie. Świetna pamiątka będzie. Za kilkadziesiąt lat pokażesz wnukom i powiesz: to był najlepszy wypad do wesołego miasteczka.
-Wnukom?
-No jak chcesz to dzieciom też możesz- dodał robiąc niewinną minkę.
- Jesteś szalony.

-Wcale nie. Chodź, nasza kolej- ustawiliśmy się do fotografii identycznie jak kilka lat temu. Cheese! I gotowe. Z dużym pluszakiem, dwoma odbitkami zdjęć i ogromnym bananem na twarzy wracaliśmy do domu. To zdecydowanie najlepszy dzień w moim życiu i najfajniejsze zakończenie wakacji jakie mogłam sobie wymarzyć.


_________________________________
Pod ostatnim rozdziałem napisałam, że Sun zacznie rok szkolny. Jak widać trochę się nie wyrobiłam i zakończenie wakacji zajęło mi odrobinkę więcej niż planowałam. Mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza xD

3 komentarze: