I cały urok diabli wzięli
- Ona bije rekordy głupoty. Po prostu wariatka!- TJ nie mógł uwierzyć, w zachowanie Isabel. Przed lekcjami zdecydowałam się opowiedzieć mu o całej sprawie. Staliśmy niedaleko wejścia do szkoły. Spokojnie obserwowałam reakcję chłopaka, a kiedy się trochę uspokoił, zapytałam:
- To co teraz?
- Będziemy ją olewać. Znudzi się, a jak nie to z nią pogadam- odparł wesoło i poszliśmy na pod salę. TJ stwierdził, że wcale nie powinnam zwracać uwagi na blondi i muszę zacząć zachowywać się tak jakby ona nie istniała, co nie okazało się takie trudne. Gdy w międzyczasie sprzeczałam się z chłopakiem o to czy dam spisać pracę domową z matmy, w pewnym momencie znalazłam się na przegranej pozycji, ponieważ TJ zdecydował się użyć najgroźniejszej broni wszechczasów- łaskotek. Nie miała szans na ucieczkę, a nie chcąc przyciągnąć swoim śmiechem zainteresowania innych uczniów, ustąpiłam. Wtedy całkowicie zapomniałam o Isabel.
-Widzisz Sun, miło się z tobą robi interesy- chłopak, z wielkim bananem na twarzy, przepisywał zadania. Natomiast ja postanowiłam się napić. Sięgając do plecaka po butelkę, kątem oka zauważyłam przyglądającą nam się Isabelę. Lekko szturchnęłam chłopaka.
- Co jest?- spytał nieco zdezorientowany, jednak nie przestawał pisać.
- Pewna zazdrosna blondynka sztyletuje nas wzorkiem- szepnęłam.- A skoro już skończyłeś to oddawał zeszyt, bo zaraz dzwonek.
W drodze do klasy musiałam jeszcze na chwilkę zatrzymać się przy szafce, żeby zabrać podręcznik. Nowa „przesyłka” od Isabel mnie nie zaskoczyła. Zgodnie z tym, co mi radzili inni, nawet nie patrząc na zdjęcie i nie czytając liściku, z kpiącym uśmieszkiem, zgniotłam obie kartki i wrzuciłam je do kosza. Gdy zamknęłam drzwiczki obok pojawiła się blondi. Z daleka było widać, że jest wściekła. Nie zwracając na nią większej uwagi, ominęłam ją szerokim łukiem i poszłam w stronę klasy. Niestety lala szybko mnie dogoniła.
- Czy ty nie umiesz czytać? Wyraźnie ci powiedziałam: zostaw TJ- zbulwersowała się.
- Wybacz, naprawdę mi przykro, że cię zignorowałam- powiedziałam słodkim głosem, robiąc przy tym smutną minę, a po chwili przerwy dodałam już zdecydowanie głośniej- ale mam w dupie twoje humorki i urojenia.
Dziewczynę kompletnie zatkało. Po całym miesiącu zastraszania mnie, nie spodziewała się takiej reakcji z mojej strony. Chyba chciała coś odpowiedzieć, bo nawet rozchyliła usta, ale na horyzoncie dostrzegłam TJ, który wesoło mi machała. Odwzajemniłam gest, a kiedy blondynka zorientowała się o co chodzi, momentalnie zmienił jej się wyraz twarzy. Chłopak podszedł do nas jakby od niechcenia.
- To co, gotowa na kolejną nudną godzinę matmy?- rzucił, nie kierując tego w bezpośredni sposób do żadnej z nas. Nie odpowiedziałam.
- Oczywiście TJ. A ty chyba uwielbiasz matematykę.- odparła Isabel zalotnie mrugając i robiąc przy tym niby niewinny uśmieszek. W ciszy policzyłam do dziesięciu, żeby się nie roześmiać.
- Sorry Isabel, ale to pytanie nie było do ciebie- ze śmiechem wtrącił TJ, a blondynka poczerwieniała ze złości- Idziemy Sun?
- Jasne- odparłam w miarę poważnym głosem, ale gdy tylko schowaliśmy się za rogiem zaczęłam się śmiać- Ty widziałeś jej minę?
- To było bossie, piątka- przybiliśmy piątki wyśmienitych humorach poszliśmy już na lekcję. Do sali weszliśmy równo z dzwonkiem, ale kto by się tym przejmował. Przez cały dzień zbijaliśmy się z reakcji Isabel, a przy obiedzie co chwila wybuchaliśmy głośnym śmiechem widząc jej nadąsaną minę. Nawet kartkówka z chemii nie była w stanie zepsuć mojego nastroju.
***
Po lekcjach zdecydowałam się na niezapowiedzianą wizytę u chłopaków. Miałam nadzieję, że nie są żadnym studiu i nie nagrywają nic nowego. Nie żebym była przeciwna ich karierze, ale akurat w tym dniu zależało mi na spotkaniu z nimi, zwłaszcza z Nathanem. Chciałam mu opowiedzieć o Isabel i podziękować za pomoc, a przy okazji zapytać czy nie odebrałby ze mną Vicky z lotniska.
Furtka jak zwykle otwarta, więc może są. Nie dzwoniłam, tylko zgodnie z poleceniem Jay’a od razu pociągnęłam za klamkę. Pierwsza reakcja: brawo Sun, zastałaś ich w domu. Szybko jednak zaczęłam się zastanawiać, czy aby się nie mylę, ponieważ wszechobecna cisza nieco mnie zaskoczyła. Z drugiej strony gdyby nikogo nie było, nie zostawiliby otwartych drzwi. Nie robiąc zbędnego hałasu zajrzałam do salonu- pusto. Tak samo w kuchni i jadalni. No świetnie. Nagle usłyszałam jakby ciche skrzypnięcie. Czyżby sytuacja z początku wakacji miała się powtórzyć? Niemożliwe. Nie ma szans, żeby ktokolwiek za mną sta…
-AAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!- krzyknęłam przeróżna, gdy poczułam na szyi czyjś oddech. Momentalnie się odwróciłam i zobaczyłam rozbawionego Nathana. Serio? – Czemu mnie zawsze straszysz?
- Bo uwielbiam twoje reakcje- odparł szczerze, a ja zrobiłam naburmuszoną minę.
- Albo chcesz się mnie pozbyć doprowadzając do zawału. Nigdy więcej tak nie rób!
- Pożyjemy, zobaczymy, a teraz już się nie gniewaj- przytulił mnie na pocieszenie, a kiedy ja odwzajemniłam uścisk, niespodziewanie mnie podniósł.
- Nathan, postaw mnie!- chciałam się uwolnić, ale to raczej nie był dobry pomysł. Chłopak zaczął mnie wnosić po schodach, więc szarpanina z moje strony mogła doprowadzić do upadku, a tego akurat mi do szczęścia nie potrzeba.
- Wiesz, że nie ładnie się włamywać?- zapytał bardzo poważnie.
-Wcale się nie włamałam, było otwarte- natychmiast zaoponowałam.
- Możliwe, ale kara i tak będzie- uśmiechnął się charakterystycznie i zaniósł mnie do swojego pokoju. Tam położył mnie na łóżku i zaczął łaskotać. Czemu wszyscy mnie w ten sposób atakują? To nie fair! Śmiałam się w niebogłosy, a kiedy myślałam, że zaraz braknie mi tchu, chłopak nagle przestał. Ledwo wzięłam głęboki wdech, a tortury zaczynały się na nowo. Po kilku minutach nie miałam nawet siły z nim walczyć w jakikolwiek sposób.
- Nathan, błagam, przestań!
-Zastanowię się!
- Obiecuję, że będę grzeczna- użyłam pierwszego argumentu, który przyszedł mi na myśl. Zadziałało. Sykes przestał mnie łaskotać. Usiadłam z zadowoloną miną i oparłam się o zagłówek łóżka.- W sumie to miałam dla ciebie ciekawą ofertę, ale chyba nie służyłeś.
- A chcesz się przekonać?- zapytał zawadiacko przyjmując pozę jakby znowu chciał mnie łaskotać.
- Nie! Tak właściwie to przyszłam ci podziękować z wczoraj. Miałeś rację, blondi przestała. Było łatwiej niż sądziłam- uśmiechnęłam się szczęśliwa- Dzięki.
- Nie ma za co, i tak bym ci pomógł.
- Jutro muszę odebrać Viky z lotniska. Chciałbyś iść ze mną?
-Czemu nie. O której?- spytał, a ja podałam mu wszytki niezbędne informacje.
- A gdzie jest reszta- zapytałam znienacka.
- Poszli na obiad, a później wybierają się do kina.
- A ty?
- Nie chciało mi się. Wolałem popracować nad piosenkami.
- Czyli przeszkadzam?
- Nie! Jak chcesz możesz iść poćwiczyć ze mną- zaproponował, a w moich oczach pojawiły się wesołe ogniki.
Najpierw obserwowałam jak Nathan sam gra pewną melodię. Tak bardzo pochłonęła mnie obserwacja jego zwinnych palców i tego, z jaką lekkością gra, że nie zorientowałam się gdy muzyka ucichła. Nawet nie mogłam podać nazwy utworu dlatego chłopak zagrał piosenkę jeszcze raz. Posłał mi pytające spojrzenie.
- Nie znam tego…- przyznałam.
- To nic, jak ładnie zagrasz to ci powiem- uśmiechnął się zachęcająco.
- Że niby na granie? O nie nie nie, nie potrafię.- Próbowałam się jakoś wykręcić od zadania, ale chłopak nie dawał za wygraną. Niestety ciągle namowy powoli kruszyły moją linie samoobrony, a w efekcie po pięciu minutach siedziałam przy instrumencie z nieco zażenowaną miną. Nathan stał obok i przyglądał mi się z zaciekawieniem. Trudno, raz się żyje i spróbowałam zagrać pierwszą melodię która przyszła mi na myśl. Wspominałam, że kiedyś uczęszczałam do szkoły muzycznej? Jak nie to właśnie mówię. Pół podstawówki i całe gimnazjum, natomiast w liceum zrobiłam sobie przerwę. Ostatni raz ćwiczyłam ponad dwa lata temu. Z malutką pomyłką na początku zagrałam jeden z moich ulubionych utworów, czyli Kiss the rain. Gdy skończyłam, spojrzałam na chłopaka. Widząc szok wymalowany na jego twarzy, kąciki moich ust automatycznie powędrowały do góry.
- Zaskoczyłaś mnie Sun- nie powiedziałam nic, a jedynie się uśmiechnęłam- ale teraz bez problemu mogę cię nauczyć tego, co grałem.
Najpierw Nathan zagrał sam, a później kazał mi usiąść przy instrumencie. Obserwując jak grał, wszytko wydawało się prostsze. Lewa ręka nie stanowiła żadnego problemu, zaledwie kilka akordów. Schodki pojawiły się dopiero przy prawej, ale co się dziwić. Chociaż Nath cierpliwie powtarzał, które klawisze mam nacisnąć, wciąż popełniałam ten sam błąd. Westchnęłam i pokręciłam przecząco głową.
- Nie dam rady.
- To nie jest takie trudne. Spróbuj jeszcze raz ze mną- zaproponował Sykes. Zgodziłam się. Chłopak stanął za mną i położył swoje dłonie na moich. Gdy się tak nachylał, mogłam do woli rozkoszować się zapachem jego perfum. Zaczęliśmy wspólną grę. Najpierw tempo było wolniejsze, ale dzięki temu pozwoliłam mu na całkowitą kontrolę moich rąk. Wyszło całkiem nieźle. Z szerokim uśmiechem zerknęłam na Nathana. On również się uśmiechał. Jeśli z jego pomocą unikam błędu, czemu by tego nie zagrać w normalnym tempie? Bez słów zrozumiał, o czym myślałam i po kilku sekundach zagraliśmy cały utwór. Nawet nie wiem kiedy oparłam się lekko o Sykesa, a on ułożył głowę na moim ramieniu. W takiej pozycji trwaliśmy jeszcze moment po tym, jak muzyka ucichła. Panująca w całym domu cisza potęgowała urok chwili. Nie chciałam tego przerywać. Nathan niespodziewanie się odsunął, ale trzymał mnie, żebym nie straciła równowagi. Popatrzyłam niepewnie na jego na twarz, jednak nic nie mogłam odczytać. Podeszłam do chłopaka.
- Nath? Stało się coś?- nie widziałam czemu szeptałam. Wyciągnął w moją stronę rękę. Bez wahania ją złapałam, a on przyciągnął mnie lekko do siebie. Kiedy patrzył mi w oczy, był jakiś nieobecny, jakby się nad czymś mocno zastanawiał. Stojąc z nim tak na środku pokoju, tysiące rzeczy przychodziło mi na myśl, jednak przestawały mieć jakiekolwiek znaczenie gdy wpatrywałam się w jego zielone tęczówki, które urzekły mnie swoją śliczną barwą. Nie zwróciłam uwagi, gdy mój oddech stał się płytszy. Chociaż to trwało zaledwie chwilę, odniosłam wrażenie jakby minęło kilkanaście minut. Powoli odwróciłam wzrok. Nagle Nathan przyciągnął mnie tak, że nasze ciała niemal się stykały i mnie pocałował. Początkowo byłam w szoku, ale przysłowiowe motyle, które pojawiły się w moim brzuchu, sprawiły, że nie chciałam tego przerywać. Odwzajemniłam pocałunek, wplatając ręce we włosy chłopaka. On mnie objął, jakby bał się, że ucieknę. Odsunęliśmy się od siebie, dopiero gdy zaczęło brakować nam powietrza.
-Sun, przepraszam, ja nie powinienem....- zaczął się cicho tłumaczyć, ale mu przerwałam.
- Nath, w porządku, nie jestem zła- odparłam spokojnie, mimo że w środku czułam niezwykłą radość. Zaskoczyłam sama siebie.
- Naprawdę? -zapytał z niedowierzaniem patrząc na mnie niepewnie.
- Naprawdę- powtórzyłam zdecydowanie i uśmiechnęłam się wesoło. Chłopak chyba chciał coś powiedzieć, jednak w tym samym momencie zadzwonił mój telefon. I cały urok diabli wzięli. Miałam ochotę rozstrzelać tego kogoś, kto śmiał przeszkadzać. Przeprosiłam Nathana i nawet nie patrząc na wyświetlacz, odebrałam.
- Słucham?
- Słońce, przyjedź jak najszybciej do domu. Musimy porozmawiać- głos mamy był wyjątkowo poważny ... i smutny? Wystraszyłam się, ale nie miałam szans się dowiedzieć czegoś więcej, ponieważ połączenie zostało zakończone. Szybko wytłumaczyłam, że muszę już wracać i zabierając torbę niemal wybiegłam z domu w drzwiach mijając się z resztą zespołu. Widząc ich zaskoczone miny rzuciłam tylko, że Nath im wytłumaczy (aczkolwiek nie miałam pojęcia ile im powie).
___________________________
Cześć Miśki !!!
Rozdział z małym poślizgiem, ale jest =) Mam nadzieję, że się podoba. Ostatnio próbowałam sobie przekalkulować ile mi to jeszcze zajmie i myślę, że do końca wakacji skończymy całą historię.