Rozdziały w każdą niedzielę.

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 19

 I cały urok diabli wzięli

- Ona bije rekordy głupoty. Po prostu wariatka!- TJ nie mógł uwierzyć, w zachowanie Isabel. Przed lekcjami zdecydowałam się opowiedzieć mu o całej sprawie. Staliśmy niedaleko wejścia do szkoły. Spokojnie obserwowałam reakcję chłopaka, a kiedy się trochę uspokoił, zapytałam:
- To co teraz?
- Będziemy ją olewać. Znudzi się, a jak nie to z nią pogadam- odparł wesoło i poszliśmy na pod salę. TJ stwierdził, że wcale nie powinnam zwracać uwagi na blondi i muszę zacząć zachowywać się tak jakby ona nie istniała, co nie okazało się takie trudne. Gdy w międzyczasie sprzeczałam się z chłopakiem o to czy dam spisać pracę domową  z matmy, w pewnym momencie znalazłam się na przegranej pozycji, ponieważ TJ zdecydował się użyć najgroźniejszej broni wszechczasów- łaskotek. Nie  miała szans na ucieczkę, a nie chcąc przyciągnąć swoim śmiechem zainteresowania innych uczniów, ustąpiłam. Wtedy całkowicie zapomniałam o Isabel.
-Widzisz Sun, miło się z tobą robi interesy- chłopak, z wielkim bananem na twarzy, przepisywał zadania. Natomiast ja postanowiłam się napić. Sięgając do plecaka po butelkę, kątem oka zauważyłam przyglądającą nam się Isabelę. Lekko szturchnęłam chłopaka.
- Co jest?- spytał nieco zdezorientowany, jednak nie przestawał pisać.
- Pewna zazdrosna blondynka sztyletuje nas wzorkiem- szepnęłam.- A skoro już skończyłeś to oddawał zeszyt, bo zaraz dzwonek.
W drodze do klasy musiałam jeszcze na chwilkę zatrzymać się przy szafce, żeby zabrać podręcznik. Nowa  „przesyłka” od Isabel mnie nie zaskoczyła. Zgodnie z tym, co mi radzili inni, nawet nie patrząc na zdjęcie i nie czytając liściku, z kpiącym uśmieszkiem, zgniotłam obie kartki i wrzuciłam je do kosza. Gdy zamknęłam drzwiczki obok pojawiła się blondi. Z daleka było widać, że jest wściekła. Nie zwracając na nią większej uwagi, ominęłam ją szerokim łukiem i poszłam w stronę klasy. Niestety lala szybko mnie dogoniła.
- Czy ty nie umiesz czytać? Wyraźnie ci powiedziałam: zostaw TJ- zbulwersowała się.
- Wybacz, naprawdę mi przykro, że cię zignorowałam- powiedziałam słodkim głosem, robiąc przy tym smutną minę, a po chwili przerwy dodałam już zdecydowanie głośniej-  ale mam w dupie twoje humorki i urojenia.
Dziewczynę kompletnie zatkało. Po całym miesiącu zastraszania mnie, nie spodziewała się takiej reakcji z mojej strony. Chyba chciała coś odpowiedzieć, bo nawet rozchyliła usta, ale na horyzoncie dostrzegłam TJ, który wesoło mi machała. Odwzajemniłam gest, a kiedy blondynka zorientowała się o co chodzi, momentalnie zmienił jej się wyraz twarzy. Chłopak podszedł do nas jakby od niechcenia.
- To co, gotowa na kolejną nudną godzinę matmy?- rzucił, nie kierując tego w bezpośredni sposób do żadnej z nas. Nie odpowiedziałam.
- Oczywiście TJ. A ty chyba uwielbiasz matematykę.- odparła Isabel zalotnie mrugając i robiąc przy tym niby niewinny uśmieszek. W ciszy policzyłam do dziesięciu,  żeby się nie roześmiać.
- Sorry Isabel, ale to pytanie nie było do ciebie- ze śmiechem wtrącił TJ, a blondynka poczerwieniała ze złości- Idziemy Sun?
- Jasne- odparłam w miarę poważnym głosem, ale gdy tylko schowaliśmy się za rogiem zaczęłam się śmiać- Ty widziałeś jej minę?
- To było bossie, piątka- przybiliśmy piątki wyśmienitych humorach poszliśmy już na lekcję.  Do sali weszliśmy równo  z dzwonkiem, ale kto by się tym przejmował. Przez cały dzień zbijaliśmy się  z reakcji Isabel, a przy obiedzie co chwila wybuchaliśmy głośnym śmiechem widząc jej nadąsaną minę. Nawet  kartkówka z chemii nie była w stanie zepsuć mojego nastroju.

***
Po lekcjach zdecydowałam się na niezapowiedzianą wizytę u chłopaków. Miałam nadzieję, że nie są żadnym studiu i nie nagrywają nic nowego. Nie żebym była przeciwna ich karierze, ale akurat w tym dniu zależało mi na spotkaniu z nimi, zwłaszcza z Nathanem. Chciałam mu opowiedzieć o Isabel i podziękować za pomoc, a przy okazji zapytać czy nie odebrałby ze mną Vicky z lotniska.
Furtka jak zwykle otwarta, więc może są. Nie dzwoniłam, tylko zgodnie z poleceniem Jay’a od razu pociągnęłam za klamkę. Pierwsza reakcja: brawo Sun, zastałaś ich w domu. Szybko jednak zaczęłam się zastanawiać, czy aby się nie mylę, ponieważ wszechobecna cisza nieco mnie zaskoczyła. Z drugiej strony gdyby nikogo nie było, nie zostawiliby otwartych drzwi. Nie robiąc zbędnego hałasu zajrzałam do salonu- pusto. Tak samo w kuchni i jadalni. No świetnie. Nagle usłyszałam jakby ciche skrzypnięcie. Czyżby sytuacja z początku wakacji miała się powtórzyć? Niemożliwe. Nie ma szans, żeby ktokolwiek za mną sta…
-AAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!- krzyknęłam przeróżna, gdy poczułam na szyi czyjś oddech. Momentalnie się odwróciłam i zobaczyłam rozbawionego Nathana. Serio? – Czemu mnie zawsze straszysz?
- Bo uwielbiam twoje reakcje- odparł szczerze, a ja zrobiłam naburmuszoną minę. 
- Albo chcesz się mnie pozbyć doprowadzając do zawału. Nigdy więcej tak nie rób!
- Pożyjemy, zobaczymy, a teraz już się nie gniewaj- przytulił mnie na pocieszenie, a kiedy ja odwzajemniłam uścisk, niespodziewanie mnie podniósł.
- Nathan, postaw mnie!- chciałam się uwolnić, ale to raczej nie był dobry pomysł. Chłopak zaczął mnie wnosić po schodach, więc szarpanina z moje strony mogła doprowadzić do upadku, a tego akurat mi do szczęścia nie potrzeba.
- Wiesz, że nie  ładnie się włamywać?- zapytał bardzo poważnie.
-Wcale się nie włamałam, było otwarte- natychmiast zaoponowałam.
- Możliwe, ale kara i tak będzie- uśmiechnął się charakterystycznie i zaniósł mnie do swojego pokoju. Tam położył mnie na łóżku i zaczął łaskotać. Czemu wszyscy mnie w ten sposób atakują? To nie fair! Śmiałam się w niebogłosy, a kiedy myślałam, że zaraz braknie mi tchu, chłopak nagle przestał. Ledwo wzięłam głęboki wdech, a tortury zaczynały się na nowo. Po kilku minutach nie miałam nawet siły z nim walczyć w jakikolwiek sposób.
- Nathan, błagam, przestań!
-Zastanowię się!
- Obiecuję, że będę grzeczna- użyłam pierwszego argumentu, który przyszedł mi na myśl. Zadziałało. Sykes przestał mnie łaskotać. Usiadłam z zadowoloną miną i oparłam się o zagłówek łóżka.- W sumie to miałam dla ciebie ciekawą ofertę, ale chyba nie służyłeś.
- A chcesz się przekonać?- zapytał zawadiacko przyjmując pozę jakby znowu chciał mnie łaskotać.
- Nie! Tak właściwie to przyszłam ci podziękować z wczoraj. Miałeś rację, blondi przestała. Było łatwiej niż sądziłam- uśmiechnęłam się szczęśliwa- Dzięki.
- Nie ma za co, i tak bym ci pomógł.
- Jutro muszę odebrać Viky z lotniska. Chciałbyś iść ze mną?
-Czemu nie. O której?- spytał, a ja podałam mu wszytki niezbędne informacje.
- A gdzie jest reszta- zapytałam znienacka.
- Poszli na obiad, a później wybierają się do kina.
- A ty?
- Nie chciało mi się. Wolałem popracować nad piosenkami.
- Czyli przeszkadzam?
- Nie! Jak chcesz możesz iść poćwiczyć ze mną- zaproponował, a w moich oczach pojawiły się wesołe ogniki.

Najpierw obserwowałam jak Nathan sam gra pewną melodię.  Tak bardzo pochłonęła mnie obserwacja jego zwinnych palców i tego, z jaką lekkością gra, że nie zorientowałam się gdy muzyka ucichła. Nawet nie mogłam podać nazwy utworu dlatego chłopak zagrał piosenkę jeszcze raz. Posłał mi pytające spojrzenie.
- Nie znam tego…- przyznałam.
- To nic,  jak ładnie zagrasz to ci powiem- uśmiechnął się zachęcająco.
- Że niby na granie? O nie nie nie, nie potrafię.- Próbowałam się jakoś wykręcić od zadania, ale  chłopak nie dawał za wygraną. Niestety ciągle namowy powoli kruszyły moją linie samoobrony, a w efekcie po pięciu minutach siedziałam przy instrumencie z nieco zażenowaną miną. Nathan stał obok i przyglądał mi się z zaciekawieniem. Trudno, raz się żyje i spróbowałam zagrać pierwszą melodię  która przyszła mi na myśl. Wspominałam, że kiedyś uczęszczałam do szkoły muzycznej? Jak  nie to właśnie mówię. Pół podstawówki i całe gimnazjum, natomiast w liceum zrobiłam sobie przerwę. Ostatni raz ćwiczyłam ponad dwa lata temu.  Z malutką pomyłką na początku zagrałam jeden z moich ulubionych utworów, czyli Kiss the rain.  Gdy skończyłam, spojrzałam na chłopaka. Widząc szok wymalowany na jego twarzy, kąciki moich ust automatycznie powędrowały do góry.
- Zaskoczyłaś mnie Sun- nie powiedziałam nic,  a jedynie się uśmiechnęłam- ale teraz bez problemu mogę cię nauczyć tego, co grałem.
Najpierw Nathan zagrał sam,  a później kazał mi usiąść przy instrumencie. Obserwując jak grał, wszytko wydawało się prostsze. Lewa ręka nie stanowiła żadnego problemu, zaledwie kilka akordów. Schodki pojawiły się dopiero przy prawej, ale co się dziwić. Chociaż Nath cierpliwie powtarzał, które klawisze mam nacisnąć, wciąż popełniałam ten sam błąd. Westchnęłam i pokręciłam przecząco głową.
- Nie dam rady.
- To nie jest takie trudne. Spróbuj jeszcze raz ze mną- zaproponował  Sykes. Zgodziłam się. Chłopak stanął za mną i położył swoje dłonie na moich. Gdy się tak nachylał, mogłam do woli rozkoszować się zapachem jego perfum. Zaczęliśmy wspólną grę. Najpierw tempo było wolniejsze, ale dzięki temu  pozwoliłam mu na całkowitą kontrolę moich rąk. Wyszło całkiem nieźle. Z szerokim uśmiechem zerknęłam na Nathana. On również się uśmiechał. Jeśli z jego pomocą unikam błędu, czemu by tego nie zagrać w normalnym tempie? Bez słów zrozumiał, o czym myślałam i po kilku sekundach  zagraliśmy cały utwór. Nawet nie wiem kiedy oparłam się lekko o Sykesa, a on ułożył głowę na moim ramieniu. W takiej pozycji trwaliśmy jeszcze moment po tym, jak muzyka ucichła. Panująca w całym domu cisza potęgowała urok  chwili. Nie chciałam tego przerywać. Nathan niespodziewanie się odsunął, ale trzymał mnie, żebym nie straciła równowagi. Popatrzyłam niepewnie na jego na twarz, jednak nic nie mogłam odczytać. Podeszłam do chłopaka.
- Nath? Stało się coś?- nie widziałam czemu szeptałam. Wyciągnął w moją stronę rękę. Bez wahania ją złapałam, a on przyciągnął mnie lekko do siebie. Kiedy patrzył mi w oczy, był jakiś nieobecny, jakby się nad czymś mocno zastanawiał.  Stojąc z nim tak na środku pokoju, tysiące rzeczy przychodziło mi na myśl, jednak przestawały mieć jakiekolwiek znaczenie gdy wpatrywałam się w jego zielone tęczówki, które urzekły mnie swoją śliczną barwą. Nie zwróciłam uwagi, gdy mój oddech stał się płytszy. Chociaż to trwało zaledwie chwilę, odniosłam wrażenie jakby minęło kilkanaście minut. Powoli odwróciłam wzrok. Nagle Nathan przyciągnął mnie tak, że nasze ciała niemal się stykały i mnie pocałował. Początkowo byłam w szoku, ale przysłowiowe motyle, które pojawiły się w moim brzuchu, sprawiły, że nie chciałam tego przerywać. Odwzajemniłam pocałunek, wplatając ręce we włosy chłopaka. On mnie objął, jakby bał się, że ucieknę. Odsunęliśmy się od siebie, dopiero gdy zaczęło brakować nam powietrza.
-Sun, przepraszam, ja nie powinienem....- zaczął się cicho tłumaczyć, ale mu przerwałam.
- Nath, w porządku, nie jestem zła- odparłam spokojnie, mimo że w środku czułam niezwykłą radość. Zaskoczyłam sama siebie.
- Naprawdę? -zapytał z niedowierzaniem patrząc na mnie niepewnie.
- Naprawdę- powtórzyłam zdecydowanie i uśmiechnęłam się wesoło. Chłopak chyba chciał coś powiedzieć, jednak w tym samym momencie zadzwonił mój telefon. I cały urok diabli wzięli. Miałam ochotę rozstrzelać tego kogoś, kto śmiał przeszkadzać. Przeprosiłam Nathana i nawet nie patrząc na wyświetlacz, odebrałam.
- Słucham?
- Słońce, przyjedź jak najszybciej do domu. Musimy porozmawiać- głos mamy był wyjątkowo poważny ... i smutny? Wystraszyłam się, ale nie miałam szans się dowiedzieć czegoś więcej, ponieważ połączenie zostało zakończone. Szybko wytłumaczyłam, że muszę już wracać i zabierając torbę niemal wybiegłam z domu w drzwiach mijając się z resztą zespołu. Widząc ich zaskoczone miny rzuciłam tylko, że Nath im wytłumaczy (aczkolwiek nie miałam pojęcia ile im powie).

___________________________
Cześć Miśki !!!
Rozdział z małym poślizgiem, ale jest =)  Mam nadzieję, że się podoba. Ostatnio próbowałam sobie przekalkulować ile mi to jeszcze zajmie i  myślę, że do końca wakacji skończymy całą historię. 

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 18

Co się dzieje?

-Viky, ja już mam dość tej szkoły- poskarżyłam się przyjaciółce.
Chociaż rok szkolny trwa dopiero trzy tygodnie, z całego serca wolałabym uczyć się gdzieś indziej. Na początku sądziłam, że dam sobie ze wszystkim radę i nie będę musiała zamęczać innych moimi problemami. Niestety się przeliczyłam. Głupie docinki blondi i jej psiapsiółki naprawdę działały mi na nerwy. Nie było tajemnicą, że się nie lubimy, ale nikt nie znał prawdziwej przyczyny naszych sporów. Emma i reszta dziewczyn twierdziły, że mam te wszystkie nieprzyjemności tylko dlatego, że jestem "nowa". Nie wyjawiłam im prawdziwego powodu, bo i po co? Obecnie przyjęta wersja mi odpowiada. Jednak Isabela i Arabela codziennie zaśmiecały moją torbę mnóstwem małych karteczek, zawsze z tą samą treścią. Najgorzej było, kiedy się spieszyłam wyjmując rzeczy do szafki. Kilka razy te liściki mi wypadły. Na szczęście udało mi się wymyślić wymówkę przed TJem, który obserwował całe zdarzenie. Nie wspomniałam jeszcze, że  codziennie rano znajdowałam w szafce swoje zdjęcie przekreślone dużym czerwonym krzyżykiem. Dla niektórych może się wydawać, że to nic wielkiego te całe pogróżki, ale ja nie mogłam już tego znieść.  A Viky? Wygadałam się przez przypadek. Kilka dni temu gadałyśmy na skypie, a kiedy rozmowa zeszła na temat szkoły i tego jak się czuję, nie wytrzymałam i się rozkleiłam. Opowiedziałam jej o wszystkim. Nie przerywała, słuchała. Z jednej strony poczułam się lepiej, że się przed nią otworzyłam, a z drugiej trochę mnie to smuciło. Viky jest dość empatyczną osobą i z pewnością tak tego nie zostawi. Martwiłam się, że teraz jeszcze ją zadręczam swoimi problemami.

- Sun, zrobimy tak: skoro dzisiaj jest środa, do piątku musisz wytrzymać, a w niedzielę zrobimy sobie babski wieczór i odpoczniesz od tego- oznajmiła z wielkim uśmiechem.

- Jasne, przecież i tak codziennie gadamy przez skype'a.

- Spójrz w kalendarz: za cztery dni zaczyna się konkurs taneczny i wszyscy przylatują dzień wcześniej, nie pamiętasz?- spytała zdziwiona. Konkurs? kompletnie o nim zapomniałam. Niby wiedziałam, że wkrótce się zacznie, ale nie przywiązywałam do tego większej uwagi.

- A później przez cały tydzień będziemy się świetnie bawić- coraz bardziej się cieszyła Viky. Westchnęłam.

- Ale w Londynie dopiero będą eliminacje. Jakie są szanse, że przejdę dalej? Praktycznie żadne.

- Sun, nie zaczynaj. Uda cię się. Ja to wiem- pokręciłam z uśmiechem głową- Czy kiedykolwiek się myliłam.

- No wiesz... Jak w podstawówce same obcinałyśmy sobie włosy, malowałyśmy budę dla Tofika i rozstawiłyśmy namiot na środku drogi, to rzeczywiście bardzo trafne  pomysły- wyliczałam z poważną miną. Viky słysząc to, wybuchła niepohamowanym śmiechem, a ja szybko do niej dołączyłam.

- Ale i tak się świetnie bawiłyśmy. A poza tym to taniec, a ty jesteś w tym najlepsza.

- Bo się zrobi za słodko.

- Słodyczy nigdy za wiele. Ostatnio nawet zrobiłam pyszne ciasto czekoladowe i ...- dziewczyna rozgadała się na temat swoich wyczynów kulinarnych. Będę szczera, jeśli o nią chodzi, to cud, że jeszcze nie spaliła kuchni. Rozmowa z Viky od razu poprawił mi humor- I obowiązkowo pozdrów Luzię, mamę i tatę- dodała na koniec.

- Masz to jak w banku. Do jutra!- pożegnałam się  z nią i zakończyłam połączenie.

Zanim zasnęłam, długo zastanawiałam się nad nieobecnością taty. W ciągu całego miesiąca w domu był łącznie może przez cztery dni. Wydawałoby się, że jego obecność poprawi wszystkim nastrój i będzie miła, rodzinna atmosfera. Rzeczywistość jednak okazała się zupełnie inna. Tata nie miał dla nas czasu, ciągle zapracowany, siedział w swoim gabinecie. Podczas wspólnych posiłków odnosiłam wrażanie, że męczy go nasze towarzystwo. Z mamą praktycznie nie rozmawiał, wyraźnie się unikali. Chociaż starali się to przed nami ukryć, słabo im wychodziło. Co było tego przyczyną? Jakieś problemy w pracy? To mogłoby tłumaczyć częste wyjazdy, ale nie zachowanie w domu. Kiedyś rodzice cieszyli się każdą chwilą z nami, a teraz ja i Lou zostałyśmy zepchnięte na drugi plan, jakby było coś ważniejszego od nas. Nie podobało mi się to, ale jedyny, plusem tej sytuacji był fakt, że mama nie zwracała zbytnio uwagi na mój nastrój i stosunek do szkoły. Sama mogłam walczyć ze swoimi problemami.

***

- Ostatnio jesteś jak chmura gradowa- spróbował zażartować TJ, gdy od początku lekcji siedziałam niemal nieruchomo, podpierając głowę rękami i z posępną miną wpatrywałam się w nauczyciela. Chłopak cały czas próbował nawiązać ze mną jakikolwiek kontakt, chociaż go ignorowałam.
W dodatki co chwila czułam na sobie świdrujące spojrzenie blondi.
- Sun, czy ty mnie słuchasz?- TJ pomachał mi ręką przed oczami. Chcąc nie chcą leniwie przekręciłam głowę w jego stronę.
-Sorry, zamyśliłam-przyznałam zgodnie z prawdą. W sumie nie powinnam być dla niego niemiła. To nie jego wina, że KTOŚ się w nim zabujał i widzi we mnie konkurencję, chociaż TJ jest dla mnie dobrym znajomym i nie ma szans, żebyśmy przekroczyli tę  granicę.
-To co ciekawego mi mówiłeś?
- Czy ciekawe to nie wiem, ale co Isabela ma do ciebie?- gdy to usłyszałam, kompletnie mnie zatkało. Czy tak bardzo widać naszą nienawiść. Nie mam pojęcia, jednak nie mogę powiedzieć mu prawdy.
- Nic do mnie ma- odparłam  chyba w miarę naturalnym głosem.
-Oh, Sun nie udawaj. Ludzie nie są ślepi i widzą , co się dzieje-  spojrzał mi w oczy, jakby chciał wkraść się do mojego umysłu i samodzielnie odnaleźć odpowiedź na nurtujące go pytanie. Na moje szczęście zadzwonił dzwonek. Uśmiechnęłam się przepraszająco i poszłam odnieść książki. Co znalazłam w szafce? Oczywiście moją podobiznę przekreśloną dużym (dzisiaj czarnym) krzyżem z dopiskiem "odpierdol się od TJa suko". Zamrugałam szybko, żeby powstrzymać łzy, ale to niestety nie pomogło. Ze złością zgniotłam kartkę i  z trzaskiem zamknęłam drzwiczki. Obok zobaczyłam TJ. Dlaczego go wcześniej nie zauważyłam? Spuściłam głowę, żeby nie zobaczył moich zapłakanych oczu i chciałam go wyminąć, ale chłopak złapał mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę. Milczałam wbijając wzrok w ziemię.
- Nie mów, że nic się nie dzieje, bo widzę, że masz problem. Chodź na obiad.- Zaprowadził mnie na stołówkę i przyniósł od razu dla mnie i dla siebie posiłek. Nie odzywaliśmy się ani słowem.
-  Oh, Sun, powiedz coś- TJ przerwał panującą ciszę. Chociaż nie wiem jak ładnie prosiłby, nie wciągnę go w moje problemy. Właśnie, przecież jeśli dzielę się z kimś własnym zmartwieniem, sprawiam, że ta osoba też zaczyna się tym przejmować. W mniejszym lub większym stopniu odczuwa potrzebę udzielenia pomocy, a to oznacza, że problem dotyczy również tego kogoś, ponieważ sama zaznajomiłam go ze sprawą, czyli wciągnęłam w prywatne kłopoty. Pokręciłam przecząco głową.
- Dziewczyno, chcę ci pomóc- westchnął.- Cokolwiek się dzieje, pomogę ci z tym. Chodzi o blondni? O szkołę?
- TJ, naprawdę jestem ci wdzięczna, że chcesz pomóc, ale nie widzę sensu w zadręczaniu cię moimi zmartwieniami.
- Nawet ich nie znam. Obiecuję, że nie będę się mieszał, tylko pomogę ci się z tym uporać.... To jak, powiesz co ci leży na sercu?- zapytał już swoim wesołym głosem. Jego przyjazne spojrzenie sprawiało, że miałam ochotę mu zaufać, ale jeśli to nie jest dobry pomysł? Kurde, Sun, weź się w garść.
- Chyba najpierw muszę sama to przemyśleć-powiedziałam niepewnie,  czekając na jego reakcję. Zaskoczył mnie. Nie był zdenerwowany moim zachowaniem. Wręcz przeciwnie. Cieszył się, że nie olałam jego pomocy.
- Dobrze, do  niczego nie zmuszam- Już w lepszych humorach dokończyliśmy posiłek.

***

Nic co dobre nie trwa wiecznie. Tuż przed wyjściem ze szkoły w szafce znalazłam nowe zdjęcie i dołączony do tego list. Nie wiem co nakłoniło mnie do jego przeczytania, ale  z pewnością nie była to dobra decyzja. Naszpikowana najgorszymi obelgami pod moim adresem korespondencja jasno dawała do zrozumienia, że nie jestem mile widziana w tej szkole, zwłaszcza w towarzystwie TJa i jeśli szybko nie skończę tej znajomości, to moje życie zmieni się w piekło. W sumie to już jestem na przedsionku. Tsaaa... Cudowne poczucie humoru. Szybko opuściłam budynek. Jak na końcówkę września było dość chłodno. W dodatku od rana wiał nieprzyjemny wiatr. Do tego zachmurzone niebo. Pogoda  nie zachęcała do wychodzenia z domu, ale idealnie pasowała do mojego nastroju. Miałam ochotę pobyć sama. Tak, żeby nikt mi nie przeszkadzał, nie zadawał głupich pytań lub udawał, że nie widzi smutnej dziewczyny. Jeśli poszłabym na przystanek, w domu znalazłabym się za pół godziny. Mogę jeszcze iść pieszo. Prawie godzinny spacer jest tym, czego potrzebuję. Założyłam słuchawki i włączyłam muzykę. To pomogło mi się wyciszyć i w pewien sposób odciąć od świata. Taka własna izolacja od denerwujących dźwięków.  Musiałam w spokoju się nad wszystkim zastanowić, jeszcze raz przemyśleć pewne sprawy. Jeśli powiem TJowi jak wygląda sytuacja, skąd mam mieć pewność, że mnie nie wyśmieje? Boję się mu zaufać, ponieważ  nie wiem czy nie wykorzysta tego przeciwko mnie. Z drugiej strony jaki jest sens mieszania go w moje problemy? Jeszcze pozostawała sprawa Isabeli. Tak szczerze to od niej się to zaczęło. Wszystkie wyzwiska...   A jeśli ona rzeczywiście ma rację i powinnam ustąpić, zaakceptować jej warunki...
Nawet nie zauważyłam kiedy zaszkliły mi się oczy i po policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy. Nie ocierałam ich. Pozwoliłam im zmieszać się z kroplami deszczu. Miałam nadzieję, że ta lekka mżawka szybko ustanie. I się przeliczyłam. Z drobnego deszczyku błyskawicznie zrobiła się wielka ulewa.  Dookoła nie było wielu ludzi, a ci, których zaskoczyła zmiana pogody, szybko uciekali do domów, samochodów czy pobliskich sklepów starając się schronić przed deszczem. W końcu dotarło do mnie, że i ja powinnam się gdzieś schować. Nie zdążyłam nawet wykonać jednego kroku, gdy ktoś na mnie wpadł i przewróciliśmy się, o zgrozo, wprost do gigantycznej kałuży. Ja niestety byłam a gorszej sytuacji, ponieważ napastnik leżał na mnie, więc to ja wchłonęłam niemal całą wodę z głupiego zagłębienia.
- Cholera!- wymsknęło mi się, gdy podniosłam się do pozycji stojącej. Spojrzałam na osobę, która mnie poturbowała. Spodziewałabym się wszystkiego, ale nie jego.
- Jay?!
- Sun, przepraszam. Cała jesteś?
- Tak, cała jestem mokra!- zdenerwowałam się. Chłopak szybko złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą, rzucając krótkie "chodź". Ledwo za nim nadążałam. Gdyby mnie puścił, nigdy nie dotrzymałbym mu kroku. Biegliśmy. Do samochodu. Jay szybko pomógł mi wsiąść i sam zajął miejsce obok mnie.
-Sun, wyglądasz jak...- zaczął Max, który kierował pojazdem.
- Nic nie mów- przerwałam.
- Ojojoj, ktoś ma kiepski humorek- zażartował, a ja spiorunowałam go wzrokiem. Prawdopodobnie jechaliśmy do domu chłopków. Przez całą  drogę nikt z naszej trójki nie wyrzekł ani słowa. Najwidoczniej byli na zakupach, ponieważ z przodu leżała duża torba z różnymi artykułami spożywczymi, a Jay trzymał w ręce jakąś paczkę z... witaminami dla jaszczurek- udało mi się rozszyfrować napis.

- No ile można na wasz czekać- zdenerwował się Sykes, gdy tylko usłyszał jak weszliśmy do domu. Kiedy jednak mnie zobaczył, jego ton głosu momentalnie się zmienił.- Sun, co ci się stało?- zapytał zaskoczony. Nie powiedziałam nic tylko wymownie spojrzałam na Loczka.
- Oj… Wracałem z zoologicznego i zaczęło padać. Pobiegłem i niechcący wpadłem na Sun- wytłumaczył bardzo ogólnie Jay.
- To raczej wygląda jakbyś wrzucił ją do ogromnej kałuży- podsumował Nathan z lekkim uśmiechem.
- W sumie to tak właśnie było…- przyznał ze skruchą McGuiness.
- Chodź, trochę się wysuszysz- przyjaznym tonem zwrócił się do Sykes. Bez sprzeciwu poszłam za nim do łazienki na parterze. Tam dostałam ręczniki. Nathan na chwilę znikną, ale szybko wrócił i wręczył mi ubrania na zmianę.
-Jak coś, to suszarka jest w tej szafce- wskazał na regał w rogu pomieszczenia- przyjdź potem do salonu- zakomunikował i się ulotnił. Przyjrzałam się sobie w lustrze. Wyglądałam okropnie. Potargane przez wiatr włosy, zniszczony makijaż i oczywiście całe ubranie w błocie. Ze zrezygnowaną miną zabrałam się za doprowadzanie się do w miarę normalnego stanu. Dresowe spodnie o dziwo nie spadały, a ciemnoszara bluzka z nadrukowaną smutną emotikoną idealnie do mnie pasowała. Mokre ubrania rozwiesiłam na suszarce i zgodnie z życzeniem chłopaka poszłam do salonu. Co ciekawe, nikogo tam nie było. Max próbował gotować, Jay właśnie szedł do swojej jaszczurki, a Siva i Tom? Pojechali do dziewczyn. Nie chcąc przeszkadzać „kucharzowi” poszłam na górę z nadzieją, że znajdę Nathana w jego pokoju. Zapukałam, a po cichym „proszę” weszłam do środka.
- O, myślałem, że ci trochę dłużej zejdzie- przyznał zaskoczony moim widokiem. Uśmiechnęłam się lekko i podeszłam do okna. Deszcz nadal padał i nic nie wskazywało na to, że miałby wkrótce przestać. Chłopak stanął obok mnie. Czułam jak mi się przygląda, ale nie reagowałam.
- Co się dzieje?- spytał nagle. Spojrzałam na niego zszokowana.
-Jak to co? Wszystko jest w porządku- wysilałam się na uśmiech, ale to bardziej przypominało grymas.  Nathan mi nie uwierzył.
- W takim razie powiedz to jeszcze raz patrząc mi w oczy- delikatnie obrócił moją twarz, sposób, że nasze spojrzenia się spotkały. Pod wpływem jego przenikliwego wzroku nie mogłam kłamać. Nie potrafiłam. Siadłam na skraju łóżka i podciągnęłam nogi pod brodę.
- Jestem beznadziejna- stwierdziłam, niewiele zastanawiając się nad tym, co mówię, chociaż wcale się nie pomyliłam.
- Nawet tak myśl- sprzeciwił się chłopak i siadł obok mnie.
- Ale taka jest prawda. Nawet z jednym głupim problemem nie potrafię sobie sama poradzić, ponieważ wszyscy natychmiast  zauważają, że coś nie tak. Chciałam sama się tym zająć, ale nawet takiej prostej rzeczy nie umiem zrobić- wyrzuciłam z siebie. Nathan objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Jego obecność działała na mnie uspakajająco.
- Po prostu wszyscy się o ciebie martwimy, bo zależy nam na twoim szczęściu. Jeśli ktoś oferuje ci pomoc, to nie znaczy, że w ciebie nie wierzy, tylko po prostu chce ci ułatwić zadanie- powiedział to w taki sposób, jakby tłumaczył coś małemu dziecku. Przytaknęłam po przeanalizowaniu jego słów.-Dlatego proszę  powiedz, co cię tak męczy. Tylko szczerze i wszytko.

Popatrzyłam na niego z lekką obawą. Czy Nathan naprawdę chce znać każdy szczegół tej historii? Nie bałam się mu o tym opowiedzieć, ponieważ ufam chłopakowi. Po krótkiej chwili, gdy nieco uporządkowałam myśli, zaczęłam mówić o wszystkim, bez owijania w bawełnę. Począwszy od pierwszego dnia  w szkole,  a skończywszy na dzisiejszym. Mimo, że najpierw nie do końca wiedziałam, czy dobrze robię, z każdym kolejnym zdaniem czułam coraz większą ulgę. I po raz kolejny się rozpłakałam. Byłam zła na siebie, że tak łatwo ulegałam emocjom. Chłopak mnie przytulił i gładził ręką moje włosy. W jego uścisku czułam się bezpieczna,  jakby wszystko miało się dobrze ułożyć. Wsłuchiwałam się w spokojne bicie jego serca. Powoli się uspokoiłam i spojrzałam na niego pytająco. Chłopak chwilę milczał.
- Po pierwsze  to powinienem na ciebie nakrzyczeć, że nie przyszłaś z tym od razu. A tak na serio to cieszę się, że mi o tym powiedziałaś. Sprawa jest poważna, ale myślę, że jeśli całkowicie zignorujesz blondi, to ona sama z czasem przestanie. Przede wszystkim nie możesz jej pokazywać, że w jakikolwiek sposób obchodzą cię jej zaczepki. Nie zwracaj na to uwagi, bo na przykład w show-biznesie byś nie przetrwała- mówiąc to, wywołał uśmiech na mojej twarz.- Co do tego chłopaka, to powiedz mu jak wygląda sytuacja.
- Dziękuję- powiedziałam patrząc na Nathana.- Dziękuję, że mi pomagasz.
- Sun, to nic wielkiego… Może poszłabyś z nami na imprezę w sobotę?
- Czemu nie, trochę odpoczynku dobrze mi zrobi.
- I to mi się podoba.


niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 17

Nadal zajmujesz moje miejsce

-Sun!- Emma podbiegła do mnie i się przywitałyśmy. Po chwili zjawiły się Cleo i Sue.
- Jak ja cię dawno nie widziałam!- zaczęła Emm.
- Rzeczywiście. Tydzień to baaardzo dużo- odparłam i roześmiałyśmy się.
-To co, gotowa na rozpoczęcie ostatniego roku?
- No jasne, że nie. Ale nie mam wyjścia-powiedziałam i weszłyśmy do szkoły. Plan budynku trochę zapomniałam od ostatniej wizyty w lipcu, natomiast korytarze pełne uczniów nadawały temu miejscu zupełnie innej atmosfery. Z dziewczynami poszłyśmy na aulę (której funkcję pełniła ogromna widownia w szkolnym teatrze). Zajęłyśmy miejsca mniej więcej po środku. Po chwili dołączyli do nas chłopaki. Dyrektorka miała bardzo długie i nudne przemówienie, i chociaż starłam się, to po pięciu minutach nie potrafiłam się skupić na słuchaniu, i obserwowałam innych uczniów. Od razu było widać gdzie są lizusy- pierwsze rzędy, wyprostowani i wpatrzeni w mówiącą. Reszta zajmowała się sobą, byle nie hałasować. Później porozchodziliśmy się do klas. Gdyby nie Cleo, zgubiłabym się. Bo to ona zauważyła, że zostałam w tyle. Pod klasę dotarłyśmy jako pierwsze, co mnie trochę zdziwiło. Czemu? Reszta poszła obczajać swoje szafki. Kiedy my opuszczałyśmy aulę, Emm już wcześnie się wymknęła, żeby załatwić nam szafki obok siebie. Nieźle. Kilka minut później zaczęła się schodzić reszta, więc weszliśmy do sali. Niestety moje ulubione miejsce pod oknem było już zajęte, więc z nieco zrezygnowaną miną usiadłam na końcu środkowego rzędu. Dziewczyny były po lewej stronie, przy ścianie. Emma z Johnem, a Susanne i Cleo razem. Kiedy wszyscy usiedli (na razie byłam sama), równo o 10.30 wszedł nauczyciel.
- Dzień dobry klaso. Wiem, że większość mnie zna, ale mamy nową uczennicę i dlatego się przedstawię. Jestem Bruno Johnson- zrobił krótką przerwę- A teraz powitajmy pannę Gray- powiedział profesor. Wychowawca miał coś koło pięćdziesiątki, był chudy, wysoki i jak na swój wiek bardzo dobrze się trzymał. Pod wpływem jego wesołego spojrzenia, uśmiechnęłam się i wstałam.
- E... Cześć. Jestem Sun- chciałam, żeby zabrzmiało to w miarę naturalnie. Przez moment uczniowie uważnie mi się przyglądali, a później zaczęli się przedstawiać. Nie zapamiętałam każdego, ale wiem, że głupia blondi to Isabella, a jej czekoladowa bff to Arabella. Coś czuję, że się nie polubimy. Jedyny chłopak a okularach to Mike, a z dredami to Paul. Reszta mi się kompletnie wymieszała.
- No dobrze, skoro już się zapoznaliśmy, możemy przejść do tej nudniejszej części dzisiejszego spotkania. Po pierwsze się nie spóźniacie na lekcje i nie łapiecie bezsensownych uwag typu mobbing na nauczycielach, panie Stone dopiero od przyszłego rou przechodzi na emeryturę- westchnął z udawanym smutkiem- Dalej…- przerwał mu wchodzący do klasy chłopak. I to nie byle jaki. Przystojny, dobrze zbudowany o lekko śniadej karnacji z czarnymi włosami i oczami. Niezłe ciacho z niego, ale choćby był super fajny, to i tak nie mam u niego szans, a poza tym najpierw musiałbym mu zaufać. Siedząc z podartą głową, ciekawa byłam jakie ma usprawiedliwienie.
- Słucham?- rzekł niby surowo belefer.
- Przeprasza, powód ten sam, co zawsze- odpowiedział cicho aczkolwiek wyraźnie. Zainteresowało mnie, dlaczego się spóźnił. Chłopak zignorował blondi,  która zalotnie się do niego szczerzyła i usiadł obok mnie. Spojrzałam na niego, dyskretnie sprawdzając czy nie ma jeszcze wolnych miejsc.
Gdy pan Johnson czytał regulamin, prawie nikt go nie słuchał.
- Ktoś tu zajął moje miejsce- zaczął poważnie chłopak.
-Może ktoś siadł po prostu tam, gdzie było wolne?- odparłam nie patrząc na niego.
- Możliwe, jednak chciałbym poznać tożsamość osoby, która wkradła się na moją miejscówkę- powiedział już wesołym tonem- Jestem TJ.
-Sun.
- A teraz uwaga. Rozdam wam wasze plany lekcji- ogłosił nauczyciel.
 Kiedy dostałam karteczkę, byłam w szoku. Sale, w których miały odbywać się zajęcia były na dwóch końcach szkoły. Raz z jednej strony lekcje, raz z drugiej. Sporo się nabiegam przez cały budynek.
- W takim razie dzisiaj was żegnam i widzimy się jutro rano- zakończył spotkanie profesor i wyszedł z sali. Reszta też zaczęła się szybko zbierać. Razem z dziewczynami opuściłam szkołę. Większość uczniów wybierała się teraz na pizzę czy coś w tym stylu.
-Sun, idziemy na lody?-zaproponowała Cleo i w tej samej chwili zadzwonił mój telefon. Uśmiechnęłam się przepraszająco i odebrałam połączenie.
- Tak, panie Nathanie?- z dziewczynami szłyśmy w stronę ulicy.
- Czy panna Sun skończyła już zajęcia?- kontynuował tę grę chłopak.
- Tak proszę pana.- zatrzymałyśmy się na światłach.
- A czy panna Sun ma ochotę na spacer i spotkanie z najlepszym zespołem na świecie? Zastrzegam, że przyjmujemy tylko odpowiedź twierdzącą.
- A jeśli się nie zgodzę- przeszłyśmy na drugą stronę.
- Zostanę zmuszony do użycia innych środków.
- Ciekawe jakich?
- Nie chcesz wiedzieć, uwierz mi. Więc jak brzmi twoja odpowiedź?
- Oczywiście, że nie- odparłam ze śmiechem i usłyszałam po drugiej stronie ciche westchnienie, a następnie komendę "chłopaki, zaczynamy". Nie miałam pojęcia, o co chodzi, więc się rozłączyłam. Chciałam powiedzieć dziewczyną, że idę z nimi, ale nagle wszystkie zniknęły. No świetnie. Niespodziewanie ktoś zakrył mi oczy. Wystraszyłam się.
- Zmienisz zdanie, Sun?- szepnął mi do ucha nie kto inny jak Nathan. A co mi tam, pomyślałam i odpowiedziałam
-Nie. - wtedy ktoś zaczął mnie łaskotać.
- Przestańcie, jesteśmy na środku ulicy!- Nie posłuchali. Od śmiechu miałam już kolkę- ok, pójdę z wami!!! Ale przestańcie!- chciałam się uwolnić od łaskotek, jednak Nath tak mnie objął od tyłu, że nie mogłam wykonać żadnego ruchu. Przynajmniej widziałam już, co się dzieje dookoła. Max i Tom nagrywali całą scenę, a Siva czekał w samochodzie. W drodze do rezydencji The Wanted, chłopaki non stop oglądali filmik, śmiejąc się z moich reakcji. Mnie one też bawiły. 

***
- Wiesz Sun, że ze szkoły masz dwa razy bliżej do nas niż do domu- zaczął Tom, gdy jedliśmy deser lodowy.
- Możliwe. Do czego zmierzasz?
- Mogłabyś wpadać do nas po lekcjach na obiady- zaproponował Parker, a na twarzach Maxa i Sivy dostrzegłam dziwne uśmieszki.
- A kto będzie gotować?- brnęłam dalej kończąc swoją porcję.
- Nooo.... EEE... Wiesz, mogłabyś się od nauki się oderwać i w ogóle...
- Chyba śnisz, nie wrobisz mnie w gotowanie- chłopcy zaczęli się śmiać, a Tom miał zakłopotaną minę. Wspólnie ustaliliśmy, że jeśli znajdę czas, to z pewnością będę do nich zaglądać. Opowiedziałam też o pierwszym dniu szkoły i pokazałam plan zajęć. Wtedy Nath przyniósł jakąś kartkę.
- Co tam masz ciekawego?- spytałam zaglądając mu przez ramię.
- A nie, nic. Porównuję nasz grafik z twoim planem i sprawdzam kiedy kończymy razem.
- Właśnie, kiedy Sun do nas zajrzy?- zainteresował się Jay.
- Już za mną tęsknisz?
- Ja? Skąd ten pomysł. Po prosty Neytiri chciałaby się z tobą zobaczyć.- próbował się tłumaczyć.
- W takim razie mam dla ciebie dobrą wiadomość. Sun może wpaść do nas jutro i w piątek.
-Jutro nie ma problemu, ale piątek mam aerobik- przypomniałam, a na twarzy Nathana pojawił się cień smutku. Postanowiłam to zignorować. Posiedzieliśmy jeszcze trochę, a później chłopcy odwieźli mnie do domu, bo akurat jechali na jakąś próbę.

***
- Cześć mamo!
- Cześ Słońce, co w szkole?
- Serio? Po pierwszym dniu już pytasz?
- Wiesz, trzeba się przyzwyczajać. Zaraz obiad, to opowiesz- powiedziała i poszła do kuchni. W tym czasie zaniosłam do siebie torebkę i przebrałam się w coś wygodniejszego. Gdy zeszłam na dół, wszyscy już siedzieli przy stole. No, prawie wszyscy.
- Gdzie tata? On nie kończy dzisiaj wcześniej?- zapytałam zaskoczona jego nieobecnością.
- Tata?... On pojechał na... tzn. w delegację na dwa tygodnie- powiedziała mama, a w jej oczach zauważyłam dziwne przygnębienie.
- Szkoda- odparłam smutno i po krótkim „smacznego” zabraliśmy się za posiłek. Przy okazji Lou z przejęciem relacjonowała pobyt w szkole, ale nie bardzo ją słuchałam. Nie podobało mi się, że tata tak często wyjeżdża. Więcej go nie ma niż jest i nie poświęca nam już tyle uwagi co kiedyś. Nagle Młoda szturchnęła mnie w ramię.
- Co chcesz?
- Twoja kolej, jak w szkole?- to dziecko potrafi być czasem bardzo denerwujące.
- Normalnie, najpierw długie i nudne przemówienie, później w klasach spotkanie, rozdali plany i koniec.
- Jaki masz?
- Plan? Zaraz ci pokażę- powiedziałam i poszłam po kartkę. Przeszukałam całą torebkę i nic. W pokoju go nie wyjmowałam . Kurde!!! Zgubiłam plan! Genialna Sun. Jedyna nadzieja jest taka, że może u chłopaków został. Napisałam  szybko do Nathana. Po chwili dostałam odpowiedź 
                                                                                               "prawdopodobnie tak"
"Jak wrócicie do domu, napisz jakie mam jutro lekcje, ok?"
I wyślij. Wróciłam do kuchni i w skrócie wyjaśniłam, co się stało.

Wieczorem dostałam od Nathana smsa z planem zajęć na następny dzień. Cwany jest, bo nie wysłał mi rozkładu na resztę tygodnia, więc i tak muszę do nich zajrzeć po lekcjach. Spakowałam do torby potrzebne książki, kilka niezbędnych drobiazgów i słuchawki. Z takim wyposażeniem żadna szkoła nie jest straszna. Jeszcze prysznic i długa rozmowa z Viki. Położyłam się spać coś około północy, ale jak na mnie to i tak późno. Z natury jestem śpiochem i jeśli ktoś przeszkadza mi kiedy śpię, marny jego żywot.

*Wtorek rano *
W szkole byłam równiutko wpół do ósmej. Od razu po przekroczeniu progu zadzwoniłam do Emmy, bo nie miałam pojęcia, gdzie są nasze szafki. Na szczęście dziewczyna przyszła dwie minuty później i razem poszłyśmy odłożyć część książek. Jak się okazało, Emm jest genialna, ponieważ zajęła nam szafki w najlepszym miejscu jakie może być, to znaczy w połowie korytarza na drugim piętrze, a to jest droga, którą muszę przejść na każdej przerwie, żeby dotrzeć pod klasę.
Po drugiej stronie korytarza stała blondi ze swoją równie inteligentną bff. Niby układając rzeczy na półce, przysłuchiwałam się ich rozmowie. 
- Ty widziałaś? TJ siedzi z tą nową- zaczęła blondynka.
- A co cię TJ obchodzi? Myśl realnie. I tak będziesz z Zayanem. Albo z Harrym, albo z Lousiem…
- No niby racja, ale wypadałoby jakieś ciacho na bal poderwać.- Nie chętnie przyznała.
- Ej, a przecież ta nowa może nam teraz plany pokrzyżować.- No to super, pomyślałam . Czym prędzej zabrałam podręczniki i szybko poszłam do klasy. Tam na swoje nieszczęście spotkałam TJ, który przepuścił mnie w drzwiach i niestety całe zajście widziały lalunie. Zajęłam swoje miejsce.
- I co słychać, Sun?- zaczął chłopak.
- To co zawsze, czyli nic.
- No jak to nic? Nadal zajmujesz moje miejsce- udawał oburzonego.
-Oh, a w takim razie jak mogę ci to wynagrodzić?
- Skoro będziesz tu siedzieć do końca roku, to myślę, że cena jest tego warta. Pójdziesz ze mną na bal?-Zapytał, a  nauczyciel poprosił o ciszę. Szczerze mówiąc, byłam zaskoczona jego propozycją. Gadaliśmy tylko niecałe 10 minut, a on już jest pewny, że mnie zabrać na bal. Stwierdziłam, że nie będę się przejmować jakimiś pustymi dziewczynkami. A skoro mnie mnie zaprasza, to w sumie...
- Sądziłam, że droższe będzie to miejsce.- starałam się szeptać.
- Czy to znaczy tak?
- Jasne, że tak.
- Wy dziewczyny zawsze komplikujecie- westchnął, na co ja teatralnie przewróciłam oczami. Przez resztę lekcji raczej nie rozmawialiśmy. Na przerwie TJ szybko opuścił salę i pobiegł do szafki, a ja poszłam do łazienki. Wychodząc, natknęłam się na Arabellę i jej blondi psiapsiółkę 
- Sun, jak ci się podoba nasza szkoła?- zaczęła Arabella.
- I nowe znajomości? Bo na brak towarzystwa to raczej nie narzekasz, co nie?- dodała Isabella.
- O co wam chodzi? - chciałam je wyminąć, ale zagrodziły mi drogę.
-Nie tak prędko. Nie skończyłyśmy.
- I nie skończycie. Na bok- spróbowałam je ominąć, ale france złapały mnie za rękę.
- Zapamiętaj: masz się trzymać z dala od TJ i nie pchaj się lepiej na bal- Czekoladka już chciała mnie puścić, ale zauważyła przyszyty do torby napis "The Wanted"- słuchasz ich? To najgorszy zespół na świecie.
- No chyb nie. Tylko gówniarze tacy jak ty słuchają 1D. A teraz odczep się ode mnie- wyszarpnęłam się z uścisku i poszłam szybko do szafki zostawić książki i zabrać strój na wf. W szatni bez problemu znalazłam dziewczyny.
- Sun, gdzie byłaś?- zaczęła Emma.
- W toalecie i troszkę się zgubiłam.- Nie miałam zamiaru mówić im o zajściu z blondi i jej psiapsiółką. Sama sobie poradzę z tym problemem. 
- Coś się stało- wyrwała mnie z zamyślenia Emm.
- Nie, w porządku. Idziemy? - chciałam zmienić temat. Chłopaki ćwiczyli na zewnątrz, a naszą lekcję prowadziła Joanne (Która ćwiczy z nami na zumbie). Pozytywnie mnie tym zaskoczyła i pozostałe dziewczyny też. Okazało się, że jest na zastępstwie na dwa miesiące. Zaczęłyśmy zajęcia. Razem z Emmą, Cleo i Susane ustawiłyśmy się z tyłu, ponieważ te układy, znałyśmy bardzo dobrze. Do przewidzenia było, że lalunie się spóźnią, a kiedy próbowały tańczyć non stop kogoś uderzały, albo przeszkadzały i uniemożliwiały ruchy. Oczywiście mówiąc kogoś, miałam na myśli mnie. Ich zachowanie zaczęło mnie wkurzać. Po powrocie do szatni, zauważyłam, że moja torba nie leży tam, gdzie ją zostawiłam, a wrzucono ją na szafkę. Jednak to jeszcze nic. W środku było pełno karteczek z napisami typu "The Wanted to śmieci", "Wynoś się ze szkoły", "Nie podskakuj, bo to źle się skończy". Bez problemu odgadłam, kto jest autorem tych tekścików. Blondi razem ze swoją bff z głupimi minami obserwowały mnie. Raz dwa zmięłam napisy i wrzuciłam je do kosza. Co prawda nie zebrałam wszystkich, ale niech wiedzą, że mnie nie rusza ich głupota.

***
Z ulgą opuściłam szkołę i pożegnawszy się z dziewczynami, poszłam w stronę domu The Wanted. Wyczaiłam nawet taki jeden skrót, że droga zajęła mi pięć minut. Kulturalnie stanęłam przed drzwiami i zadzwoniłam. Niemal w tej samej chwili otworzył mi Tom z uśmiechniętą miną.
- O, to ty Sun- powiedział z rozczarowaniem.
- Też się cieszę, że cię widzę. Mogę wejść?
- A, tak jasne. Myślałem, że to Kels- chłopak przepuścił mnie w drzwiach.
- Głąbie, Kels nigdy nie dzwoni. To, że idziecie na obiad, nie znaczy, że z tej okazji zadzwoni.- Nie wiadomo skąd pojawił się Jay.
- W sumie racja. Dzwonią tylko nieznajomi i Kevin- przyznał Parker.
- A tak na marginesie Sun, czuj się tu jak w domu i wchodź bez pukania, dzwonienienia czy coś-poinstruował mnie Loczek i weszliśmy do salonu.
- Oki, zapamiętam. Tak właściwie, to mam sprawę do Natha.
- To nie ugotujesz z nami nic do jedzenia?- zrobił smutną minkę. Ze śmiechem pokręciłam przecząco głową.- Szkoda. Młody jest u siebie.
Bez wahania weszłam na piętro i odnalazłam właściwy pokój. Tutaj jednak wypada zapukać. Po krótkim proszę, otworzyłam drzwi. Chłopak siedział tyłem do wejścia i coś robił na telefonie.
- Cześć Nath-przywitałam się.
- O, hej Sun- od razu wstał.- Już po wszystkich lekcjach?
- Sugerujesz, że zrywam się pierwszego dnia?
- Nie, skądże. Siadaj. Coś do picia?
- Nath, nie przesadzaj- usiedliśmy wśród wygodnych poduszek.- Przyszłam po plan lekcji.
- Jasne, trzymaj- podał mi rozpiskę z szafki nocnej. Chowając ją do torby, niechcący natknęłam się głupie karteczki od Isabeli i Arabeli. Przez moją twarz przemknął ślad smutku, a humor momentalnie się popsuł.
- Wszytko w porządku Sun?-spytał z troską Sykes.
- Jasne, po prostu jestem zmęczona dzisiejszym dniem- przyznałam. Przez chwilę chłopak badawczo mi się przyglądał,  ale chyba uwierzył. Nie chcę, żeby wiedział o tym, że lalunie zamierzają mnie nękać. To nie jest jego zmartwienie, tylko moje i dam sobie radę.
- A co u was słychać?
- Manager dzwonił i jakoś niedługo zaczynamy pracę nad kolejnymi piosenkami. Spodobają ci się. - powiedział pewnie.
- Tak sądzisz?
- Po prostu wiem- roześmialiśmy się.
- Się okaże. Ja lecę już do siebie. - wstałam i ruszyłam w stronę drzwi.
-Czekaj, odprowadzę cię trochę- razem zeszliśmy na dół. Toma nie było, więc pewnie siedzi już z Kels w restauracji. Siva rozmawiał z Naree, a reszta oglądała tv. Pożegnałam się i poszłam z Nathanem w kierunku przystanku. Dowiedziałam się też, że Jess niedługo jedzie na wycieczkę prawie dwutygodniową do Szkocji w ramach jakiegoś projektu. Od razu zaklepałam sobie pocztówki. Autobus nadjechał dość szybko. Przytuliłam Natha na pożegnanie i wróciłam do domu.


niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 16

Zaliczasz teraz zadanie?

*Perspektywa Nathana*
- Niech ktoś uciszy ten budzik!!! Ludzie, ja chcę spać!- dźwięk się non stop powtarzał. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że dzwoni mój telefon. Z zamkniętymi oczami znalazłem go  na szafce przy łóżku i odebrałem połączenie.
- Słucham?... Tak, przy telefonie... Tak, będziemy. Mamy małe problemy techniczne... Państwo też? I musimy przełożyć wywiad?... Odwołać? Jest pan pewien?... Nie, żaden problem. Spokojnie w tygodniu damy radę... Dobrze, dowiedzenia- odłożyłem telefon i zebrało mi się na ziewanie. Przeciągnąłem się patrząc na zegarek. No tak, dwadzieścia po ósmej. I tak nie dałbym rady już usnąć, więc zabrałem rzeczy i  poszedłem do łazienki. Prysznic mnie nieco rozbudził, ale nie wystarczająco. Pościeliłem jeszcze łóżko i postanowiłem pójść do kuchni. Na korytarzu panowała absolutna cisza. Dlaczego to ja zawsze wstaję pierwszy? Ciekawe czy Sun też śpi. Delikatnie uchyliłem drzwi i zajrzałem do jej pokoju. Po tym, jak wczoraj (a raczej dzisiaj w nocy) zostawiłem ją w sukience, poszła się przebrać. Słodko wygląda jak śpi. Nie mogłem się powstrzymać i zrobiłem jej zdjęcie. Zadowolony powędrowałem do kuchni i zaparzyłem sobie kawę. Dokładnie tego potrzebowałem. Zjadłem spokojnie śniadanie, ale nadal nikt się nie obudził. Gdyby nie było dziewczyn, zrobiłbym reszcie pobudkę z patelnią. Kiedy zejdą na dół, pewnie od razu zaatakują lodówkę. Mówi się trudno. Przygotowałem dzbanek wody z cytryną (Jay się najbardziej z tego ucieszy) i zabrałem się robienie śniadania dla Sun. Przecież jak te głodomory dorwą się jedzenia,  to nic nie zostanie. Bez pośpiechu szykowałem kanapki i wesołymi minkami. Mama mi takie robiła, jak nie chciałem jeść. Wtedy pomogło, więc może teraz też się uda. No dobra, kwadrans po dziewiątej. Parzyłem właśnie herbatę, gdy przyszedł Tom.
- Ooo... Dla mnie zrobiłeś kanapki.
-Nawet nie próbuj. Dla Sun. Jak chcesz zrobić śniadanie dla Kels, to druga taca jest w tamtej szafce- odparłem.
-Okej, za godzinę, góra dwie, powinni wszyscy się obudzić. Wtedy ci mogę pomóc.
- Dzięki, a teraz módl się, żeby te kanapki były zjadliwe- odparłem, kierując się na schody.
Gdy wszedłem do pokoju dziewczyny, Sun właśnie się przeciągała.
- Dzień dobry piękna. Co powiesz na śniadanie do łóżka?
-Powiem, że bardzo mi odpowiada, ale mam zastanawiam się czy to do mnie mówiłeś-odparła opierając się zagłówek łóżka.
- Jasne, że do ciebie- postawiłem przy niej tacę.
- To mamy problem, bo nie jestem piękna. Dzięki za śniadanie.
- Wiem, co mówię. Smacznego.
- Dziękuję- powiedziała i chwyciła pierwszą kanapkę. Uśmiechnęła się na widok wesołej minki i zabrała się za konsumpcję. W tym czasie siadłem przy biurku i  w ciszy przyglądałem się dziewczynie. Nawet nie zauważyła, gdy zrobiłem kolejne zdjęcie. Po kilku minutach odnosiłem talerz do kuchni, a herbatę zostawiłem jej w pokoju. Na dole zebrała się już większość towarzystwa. Wszyscy w podobnym stanie. Oczywiście Maxa nie było, któremu należy niezły opieprz za ten wywiad. Jeszcze sobie z nim o tym porozmawiam. Jay  siedział na kanapie i oglądając nudny film przyrodniczy o życiu jaszczurek, pił wodę prosto ze dzbanka. Reszta robiła śniadanie, a Tom zabrał się za zmywanie naczyń. Poczekałem jak skończy dyskretnie pokazałem, że chcę pogadać. Wyszliśmy na korytarz.
- I co dalej planujesz?- zapytałem.
- Zaraz zobaczysz. Nie denerwuj się tak. Poczekaj jak wszyscy się obudzą, a w tym czasie możesz jechać z Sun na zakupy, bo oprócz kilkunastu paczek sketleesów, to kończą nam się podstawowe produkty- zmienił temat, ponieważ Sun pojawiła się na horyzoncie. W sukience wyglądała ślicznie. Poinformowałem ją co i jak i dziesięć minut później jechaliśmy do sklepu.


*Perspektywa Sun*
Jeszcze nigdy zwykłe zakupy nie zajęło mi tyle czasu. Chociaż wyjście do sklepu ze znanym piosenkarzem to nie jest coś, z czym ludzie spotykają się na co dzień. Co chwilę podchodziły jakieś nastolatki prosząc Nathana o autograf i o zdjęcie, a ja w tym czasie zbierałam potrzebne artykuły. Nie spieszyłam się, lecz mimo to i tak musiałam czekać na chłopaka, żeby zapłacić.
- Przepraszam Sun, że tyle musiałaś czekać
- Ale takie są uroki bycia gwiazdą- dokończyłam za niego.
- Dokładnie. Widok mnie w sklepie to raczej rzadkość
- Czuję się zaszczycona panie Sykes, że mogłam panu towarzyszyć w tej niezwykłej wyprawie do sklepu- odarłam.
W domu Jay nadal siedział przed telewizorem, a Max próbował go namówić do zmiany kanału. Pary siedziały zajęte sobą.
- Dobrze, że jesteście, bo wytrzymać się z nimi nie da- zaczął skarżyć się Max, a reszta wybuchła śmiechem. Nath poszedł odnieść torby do kuchni.
-Słuchajcie, mam świetny pomysł-z entuzjazmem ogłosił Tom- zagrajmy w butelkę!
- Chce ci się teraz grać? Jest wpół do pierwszej- próbował go  zniechęcić Jay.
- Ale mam nowe zasady- bronił się, a reszta z zaciekawieniem przesłuchiwała się Parkerowi- Dzisiaj jest z nami Sun i myślę, że to świetna okazja, żeby nas trochę poznała. Wiecie jakie są zasady?- potraktowali to jako pytania retoryczne, ponieważ Jay natychmiast przesunął stolik i wszyscy usiedli w kółku na środku salonu. Zdezorientowana przyglądałam się ich poczynaniom.
- Nie chcesz z nami grać- zapytał Nath przynosząc z kuchni butelkę.
-Nie no, jasne, że gram- odpowiedziałam wesoło i razem z chłopakiem wcisnęliśmy się między Sivę i Kels.
- Kręć Sun- wręczyli mi butelkę, a ja wykonałam polecenie. Wypadło na Naree. Mulatka się uśmiechnęła szeroko i zapytała:
- Ulubione kwiaty?
- W Brytanii macie jakieś inne zasady?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Rozbawiony moją reakcją Jay, wytłumaczył:
- Po prostu chcemy cię lepiej poznać i gramy tak, że osoba, na którą wypadnie, zadaje ci pytanie. Jak nie chcesz odpowiadać, sama kręcisz i ten, kogo wylosujesz wymyśla ci zadanie.
- To nie fair, wy jesteście bezpieczni- udawałam oburzenie. Jay tylko westchnął i rozłożył ramiona, jakby chciał powiedzieć "takie jest życie".  Zapowiada się ciekawie.
- Białe róże- odarłam, a Nareesha zakręciła butelką i wypadło na Maxa.
- Od jak dawna interesujesz się sportem?
- Od zawsze,  a tak poważnie to od jakiś dziesięciu lat.
- Skąd się przeprowadziłaś?- Siva
- Z miasteczka w okolicach Krakowa- wszyscy patrzyli na mnie jak na kosmitkę. I nawet im się nie dziwiłam.
- Ale jak to? Gdzie jest Kraków? To za granicą?- zaczęli mówić jeden przez drugiego. Kolejne kilka pytań dotyczyło właśnie mojego wyjazdu i tłumaczenia gdzie leży Polska i Kraków. Przynajmniej miałam trochę spokoju.
- I przez dwa miesiące nauczyłaś się tak świetnie mówić po angielsku?-Tom
- Oczywiście, że nie. 
- Wytłumacz.
- Rodzice pochodzą z Polski, a tuż po ślubie wyjechali do Londynu. Do Polski wrócili jak miałam sześć lat- mam tylko nadzieję, że później nie pożałuję swojej szczerości.
- Opowiedz coś, co pamiętasz  z Londynu- Nathan. Chwilę myślałam, co by się nadawało.
-  Kilka tygodni przed wyjazdem rodzice zabrali mnie na otwarcie wesołego miasteczka. Było bardzo fajnie. Na  koniec chciałam zdjęcie z takim ogromnym misiem. Nigdy nie zapomnę tej kolejki- na to wspomnienie na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech- W czasie czekania zdążyłam zjeść hamburgera,  deser lodowy i frytki. Kiedy wreszcie stały przede mną dwie osoby, miś powiedział, że może zrobić jeszcze tylko trzy zdjęcia. Ktoś zrobił jedno, a gdy dziewczynka za mną się zorientowała o co chodzi, rozpłakała się. I wtedy chłopak, co był przede mną stwierdził, że możemy zrobić sobie zdjęcie razem, żeby tamta dziewczynka też się załapała.
- Czemu ja nie mam takich wspomnień?- zaczął żalić Jay, a Nath zakręcił butelką. Padło na Naree.
- Dlaczego to zapamiętałaś?
- Chcesz wiedzieć? Ten chłopak jadł hot-doga u fotograf robił zdjęcie, wszystko wywalił na moją bluzkę. Teraz będzie lepsze. Powiedział, że to wyczyści i zaciągnął mnie nad taki mały staw. Oczywiście dzięki mojej cudownej koordynacji ruchowej wpadliśmy do wody i ratownicy musieli nas wyciągać.
- Nie żartujesz?- dopytywał się Max.
- No coś ty. Następnym  razem przyniosę ci to zdjęcie jak chcesz.
- Trzymam za słowo,a teraz pytanie: ulubione ciasto?
- Tiramisu.- odpowiedziałam wesoło. Przez kolejne dziesięć minut były pytania "co najbardziej lubię" zaczynając od koloru, przez potrawy, sklepy, zwierzęta, filmy, literaturę, a na miastach kończąc. Wypadło na Jay'a.
- A ile tak właściwie masz lat?- Kels szturchnęła go w ramię.
- O wiek się nie pyta, to powinieneś wiedzieć. I ty się dziwisz, że jeszcze dziewczyny nie masz.
- Bo czekam
- Na tę jedyną. Tak, mówiłeś to tysiąc razy- dokończył Tom i zwrócił się do mnie- A tak na serio to ile?- Kels zgromiła go za to spojrzeniem.
- Oj, dajcie spokój. Osiemnaście.
- Jaki był najfajniejszy prezent urodzinowy?
- Impreza-niespodzianka zorganizowana przez Viki. Wstęp mieli tylko ci, których rzeczywiście lubiłam.
- Czyli wszyscy twoi znajomi- stwierdził Max.
- No chyba cię pogięło. Przez ostatnie pół roku sporo osób mi podpadło- powiedziałam szybko, w duchu prosząc o zmianę tematu. Niestety, nikt mnie nie wysłuchał i padło to, czego się obawiałam.
- Jak ci podpadli? Przecież jesteś super towarzyska i pozytywnie nastawiona, więc to raczej niemożliwe- zastanawiał się głośno Parker. Czemu butelka musiała paść akurat na niego?
- Wybieram zadanie- byleby tylko nie odpowiadać, bo musiałabym wspomnieć o Filipie. Tom przez moment się zastanawiał,  a po chwili na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Pocałuj Nathana.
- Co?!- krzyknęłam jednocześnie z Sykes i sprawiając tym samym, że reszta zaczęła się śmiać. To tylko zadanie. Nic takiego się nie stanie. Spojrzałam niepewnie na Nathana, a on lekko się uśmiechnął i złożył na moich ustach  delikatny pocałunek. Po raz pierwszy od.... zakończenia znajomości Filipem, poczułam przysłowiowe motyle w brzuchu. Nie chciałam tego przerywać, ale nic co piękne, nie trwa wiecznie
- Poproszę następne pytanie.- Naree chciała coś powiedzieć, ale przeszkodził jej Tom.
- Sprzeciw. To Sun miała pocałować Młodego, a nie on ją. Zadanie trzeba powtórzyć
- Serio? -Max i Jay szybko go poparli, więc nie miałam wyboru. Zerknęłam na Nathan i pocałowałam go. Kurczę, dlaczego on musiał to odwzajemnić? Znowu poczułam przyjemnie mrowienie, moje serce nieco przyspieszyło. Sun, myśl  logicznie! Co z tego, możesz się w nim zakochać, skoro ten związek nie ma szans? Chociaż wcale tego nie chciałam, przerwałam pocałunek i z tryumfem spojrzałam na Parkera.
- Zaliczasz teraz zadanie?
- Tak. Teraz zaliczam i proponuję zjeść obiad.
- Właśnie, może skończymy już grać i coś przekąsimy? Zgłodniałem-Odezwał się Jay.
- To co? Tam gdzie zawsze? - zapytał Nath, a pozostali zaaprobowali jego pomysł. Nie wypowiadałam się na ten temat ani słowem bo i co miałam powiedzieć. Prawie wszyscy poszli na górę się nieco ogarnąć, zostałam sama z Natanem.
- Gdzie my tak właściwie idziemy?
- Do takiej restauracji ze świetnym jedzeniem. Nasz znajomy ją prowadzi. Spodoba ci się.
- Zobaczymy.

***
- Sun, nie będziesz głodna? - zapytała Naree patrząc na moją  porcję.
- Nie, nie dam rady więcej w siebie wcisnąć.
- Prawie nic nie zjadłaś- stwierdziła.
- No właśnie, jesteś na diecie?- zainteresował się Jay.
- No coś ty! Nie jestem na żadnej diecie- nie miałam ochoty rozmawiać o tym ile jem. Spojrzałam na Nathana z nadzieją, że jakoś pomoże zakończyć ten temat. Chłopak szybko podłapał o co chodzi.
- Skoro Sun mówi, że nie jest głodna, to pewnie nie jest- uśmiechnęłam się do niego.- Jednak na wieczór przygotujemy dużo przekąsek i zadbamy, żeby Sun jadła większe porcje.-teraz on się uśmiechnął triumfalnie, a ja zrobiłam naburmuszoną minę. Wielkie dzięki Sykes.
- Młody to czasem myśli- pochwalił Nathana Max- Wracamy? Za dwie godziny mecz.

***

*Perspektywa Nathana*
- Cola,  sok, piwo?- krzyczał z kuchni Max.
-Są!- odpowiedziałem z Jay'em. Tom i Siva przestawiali meble w pokoju, żeby było wygodniej podczas oglądania.
- Chipsy, ciastka, kanapki, lody, popcorn?
- Też są. Chodź, bo się zaraz zacznie- ponagliłem go i z wesołą miną opadłem na kanapę obok Sun. Dziewczyna nadal miała na mnie focha za to, że teraz będzie musiała jeść. Uśmiechnąłem się do niej pocieszająco.
-Przecież nie musisz zjeść wszystkiego.- brak reakcji.
- Jak chłopaki się dorwą,  to wcale tak dużo ci nie zostanie.- nadal nic. Ciężko będzie ją "odfochać".
- Jak nie dasz rady to ci pomogę. Słowo harcerza- próbowałem zachować poważny ton.
- Nie byłeś harcerzem.
- Ale już nie jesteś zła?- zapytałem z nadzieją  w głosie.
- Może.- Uparta jest, ale słodka i... Sykes, stop! Nie mogliśmy już kontynuować naszej interesującej konwersacji, ponieważ zaczął się mecz, reszta się już wygodnie rozsiadła. Nawet Nared i Kels z nami oglądały. Gra była całkiem ciekawa, chociaż Sun i Max najbardziej się tym ekscytowali. Przez prawie trzy godziny nawet nie zwracali uwagi na to, co się dzieje dookoła. Z Jay'em korzystałem z okazji i podsuwałem dziewczynie różne przekąski. Trochę jak z małym dzieckiem: wystarczy czymś zająć, a zje wszytko, co dostanie. Zostało dziesięć minut gry. Teraz wśród krzyków (zwłaszcza Max'a) czekaliśmy na decydujący gol.
-TAAAAAKK!!!!- Udało się. Max w euforii złapał Sun i okręcił się z nią kilka razy. Z resztą przybiliśmy sobie piątki.
- To po piwie z okazji wygranej!- zadecydował Jay i przed każdym znalazła się nowa puszka,  a te opróżnione gdzieś zniknęły.  Po kilku łykach Sun zorientowała się, że nie ma już przekąsek i spojrzała ma mnie pytająco. Wzruszyłem ramionami.
- Zjadłaś wszystko.
- Jakim cudem?!
-Przy oglądaniu. Nawet nie zwracałaś uwagi, że ciągle coś przegryzasz- jej wyraz twarzy? Bezcenny. Zaskoczenie pomieszane ze zdenerwowaniem. Przyciągnąłem ją do siebie ramieniem- Nie smutaj. Od tego się nie umiera.
Nikomu nie chciało się spać, a godzina też nie była późna. Jay chciał iść jeszcze do klubu, ale Tom wybił mu to z głowy. Siva włączył jakiś film. W tym czasie ogarnęliśmy też trochę salon, pozbywając się śmieci.
- Kurde, nie mogłeś czegoś innego wybrać?- zaczął Loczek.
- Zostaw, bo inaczej znowu będzie Avatar!- Parker szybko zareagował. Kaneswaran wybrał jakąś komedię. Nawet mi się podobała. Non stop się śmialiśmy, a Kels aż się popłakała. Momentami jej reakcje były zabawniejsza niż film.
- Nie podoba ci się film?- zapytałem Sun, gdy zobaczyłem jak jej głowa powoli opada na moje ramię.
- Nie, jest świetny, tylko spać mi się chce nie wiem czemu.
- To idziemy na górę?
- Spokojnie, wytrzymam do końca- uśmiechnęła się i oglądaliśmy dalej. Dosłownie kilka minut później poczułem jak dziewczyna zasnęła opierając się o mnie. Lepiej, żeby była wyspana, bo na ostatni dzień jej wakacji zaplanowałem coś niezwykłego. Wziąłem ją delikatnie na ręce. Naree, widząc moje poczynania, pokazała kciuk w górę. Zaniosłem Sun do jej sypialni i wszystko byłoby dobrze, gdybym się nie zagapił. Wychodząc trzasnąłem niechcący drzwiami. Genialny ja. Usłyszałem jak dziewczyna się budzi, ale już nie wchodziłem do środka.

*Perspektywa Sun- Rano*
- Mogę już otworzyć oczy?
- Jeszcze chwilka Sun. Zaraz skończę.
- A mam się bać?.... Nathan?... - siedzę u Nathana w pokoju i czekam na jakąś niespodziankę. Oczywiście muszę mieć zamknięte oczy. Jedynie słyszę jakieś szmery, jakby szum kartek. Nie wnikam, co robi.
- Możesz otworzyć- zakomendował wesoło chłopak. Błyskawicznie wykonałam jego polecenie. Na łóżku, przed sobą zobaczyłam zdjęcie identyczne jak to, o którym opowiadałam Maxowi. Wpatrywałam się w nie z zaskoczoną miną
Pięć minut później opuściłam z Nathanem dom The Wanted. Chłopak założył okulary przeciwsłoneczne i fullcapa. Pewnie nie chce, żeby go ktoś rozpoznał. Mogłam jedynie przypuszczać, że idziemy gdzieś, gdzie będzie sporo ludzie i Chociaż o tej porze na ulicach Londynu roiło się od turystów a i Brytyjczyków było nie mniej. Zupełnie jakby ostatnia niedziela sierpnia, kończąca jednocześnie wakacje, była jedyną okazją do wyjścia ze swoich czterech ścian. Bez pośpiechu szliśmy w wiadome tylko Nathanowi miejsce. Cały czas próbowałam go nakłonić do wyjawienia mi celu tej wędrówki, ale chłopak był nieugięty.
- Sun, jak ci powiem to nie będzie niespodzianki. A przy okazji możemy zaczynać.
- Co zaczynać?- popatrzyłam na niego zaskoczona, a on się zaśmiał i wyciągnął z kieszeni  ciemną przepaskę na oczy.
- No chyba żartujesz.-Odsunęłam się Nathana, gdy próbował mi wręczyć przepaskę.
- Oczywiście, że tak. Nawet gdybym cię prowadził za rękę, to z twoją równowagą może być to niebezpieczne.
- Wcale nie! Świetnie utrzymuję równowagę- oburzyłam się, a  Nath zaczął się śmiać.
- W takim razie możemy to zaraz sprawdzić. Spójrz w lewo. Jesteśmy na miejscu.
Obróciłam się we wskazanym kierunku i co zobaczyłam? Wesołe Miasteczko, w którym zrobiono nasze wspólne zdjęcie. Na moją twarz wkradał się coraz większy uśmiech. Nie mam pojęcia, kiedy Nath to wymyślił, ale to najlepsza niespodzianka ever. Z radości niemal rzuciłam mu się na szyję i przytuliłam.
- Dziękuję
- Nie dziękuj, tylko chodź- złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wejścia. Nath chyba chciał ominąć kolejkę, ale nie pozwoliłam mu na to. Może i ma znajomości, ale wolę spędzić ten dzień bez korzystania z  żadnych ulg The Wanted. Trochę się bałam, że Nath zostanie rozpoznany, jednak czapka i okulary doskonale sie sprawdziły.  Najpierw poszliśmy na diabelski młyn, a stamtąd wybieraliśmy atrakcje, które kolejno chcemy odwiedzić. Roller Coaster, samochodziki i spływ wodny(nie mam pojęcia jak to się dokładnie nazywa), ogromna karuzela i gokarty to zaledwie ułamek tego, co zaliczyłyśmy przed przerwą. Po prawie trzech godzinach szaleństw, zgłodnieliśmy. Na początek kupiliśmy hot-dogi, jednak to nie zaspokoiło mojego apetytu. Wzięłam dodatkowo watę cukrową, a Sykes zamawiał.  Kiedy zobaczyłam, co przyniósł, byłam w szoku. Na patyku zamiast normalnej, małej porcji, było chyba tyle puchu, ile w trzech dużych porcjach. Co prawda Nath od razu stwierdził, że zjemy razem i zastrzegł, że jeśli będę się guzdrać z nią tak jak z hot-dogiem, to niewiele zjem. Dlatego w dość szybkim tempie pochłonęliśmy watę i umyliśmy ręce w małej fontannie obok domu strachów.
- Wchodzimy?- spytał chłopak. On jest chyba niepoważny. Gdy popatrzyłam na ludzi, którzy go opuszczali i ich przerażone miny, miałam ochotę zawrócić. - Nie mów, że się boisz.
- Nie, po prostu nie chcę tam iść.
- Skoro się nie boisz, to możemy iść- powiedział, jakby nie słyszał drugiej części mojej wypowiedzi.  Chociaż jeśli tak bardzo mu na tym zależy...
- Sara, to nie jest czasem Nathan Sykes?- jakieś dziewczyny rozpoznały Natha i szły w naszą stronę. Chłopak szybko na mnie spojrzał, a bez wahania złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę strasznego domu. Na początku było całkiem spoko, ale w drugim pomieszczeniu chciałam zwiać. Jednak zostało to zbudowane tak, że jeśli chce się wyjść, to tylko z drugiej strony.
- Czyżby ktoś tu się bał? -zażartował chłopak.
- Nieprawda. Idziemy dalej? - spytałam, a kiedy złapałam za klamkę, na drzwiach pojawiło się mnóstwo pająków. Piszcząc, odskoczyłam do tyłu, a Natha mnie złapał w pasie. Przeszliśmy do następnego pokoju. Wystrój przypominał salę tortur. Nie zrobiliśmy nawet dwóch kroków, a usłyszeliśmy krzyk tych dziewczyn, które szły za Nathanem. Chłopak szybko pociągnął mnie do najbardziej zacienionego miejsca, za ogromną klatką  z niby trupem. Na jego widok zbladłam i chciałam gdzieś indziej się schować, ale Nath mnie objął, tak że wtuliłam się w niego twarzą i nie musiałam oglądać truposza. Sekundę później weszły dwie dziewczyny, które cały czas się kłóciły o to, czy rzeczywiście widziały najmłodszego członka z The Wanted.
- Sara, szybciej. Może dogonimy go w ostatniej sali. Nawet nie patrząc na wystrój, pobiegły do następnego pokoju. Ufff... Chłopak mnie puścił, a ja poczułam jak staję na czymś dziwnym. Zerknęłam w dół, a tam odcięta dłoń. Chciałam z niej zejść, ale nagle pojawił się przede mną gigantyczny wisielec. Moja twarz znajdowała się dosłownie pięć centymetrów od niego. Zbladłam.
- Sun, daj rękę - powiedział Nath i tak przeprowadził mnie przez resztę domu, oczywiście cały czas szedł pierwszy. Z ulgą odetchnęłam, gdy wyszliśmy na świeże powietrze. Nie wiem czemu, ale zrobiło mi się zimno.
- Wcale nie było tak źle.
- Bo mnie wyprowadziłeś.  Nigdy więcej domu strachów
- Jak sobie życzysz.
- Chodźmy jeszcze na loterię- zaproponowałam.
Akurat były dwa wolne miejsca. Założyliśmy się, że przegrany stawia lody. Ok, Sun, musisz się skupić. Przecież strącanie butelek to nic trudnego. Pierwszy rzut. Trafiony. Drugi rzut. Udało się. Nathan  wcale nie gorzej sobie radzi. Ostatni rzut. NIE!!! Pudło. Spojrzałam na chłopaka. Piłeczka strąciła butelkę. Na twarz chłopaka wkradł się uśmiech. Mężczyzna, który nadzorował naszą grę, podszedł do Sykesa i wręczył mu dużego pluszowego misia.
- Teraz możesz go dać swojej dziewczynie- niby dyskretnie powiedział do Nathana i puścił oczko. Udałam, że nie słyszałam. Chłopak dał mi maskotkę.
- Za to, że tak dzielnie zniosłaś dom strachów i byłaś godną przeciwniczką.
- Dzięki. Wracamy już?
- Jeszcze tylko jedno miejsce i możemy iść- odparł  wesoło i zaczął mnie prowadzić w bliżej nieokreślonym  kierunku.  Po chwili zorientowałam się, gdzie zmierzamy,  a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Poważnie?
-Czemu nie. Świetna pamiątka będzie. Za kilkadziesiąt lat pokażesz wnukom i powiesz: to był najlepszy wypad do wesołego miasteczka.
-Wnukom?
-No jak chcesz to dzieciom też możesz- dodał robiąc niewinną minkę.
- Jesteś szalony.

-Wcale nie. Chodź, nasza kolej- ustawiliśmy się do fotografii identycznie jak kilka lat temu. Cheese! I gotowe. Z dużym pluszakiem, dwoma odbitkami zdjęć i ogromnym bananem na twarzy wracaliśmy do domu. To zdecydowanie najlepszy dzień w moim życiu i najfajniejsze zakończenie wakacji jakie mogłam sobie wymarzyć.


_________________________________
Pod ostatnim rozdziałem napisałam, że Sun zacznie rok szkolny. Jak widać trochę się nie wyrobiłam i zakończenie wakacji zajęło mi odrobinkę więcej niż planowałam. Mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza xD