Nie
wszystko da się opowiedzieć
-Myśl Sun,
myśl. W co się ubierzesz?- czy ja gadam sama do siebie. Nie, jeszcze tak źle to
ze mną nie jest. To przez ten pośpiech. Po rozmowie z Derekiem zasiedziałam się
przed telewizorem, a potem próbowałam nauczyć się grać czegoś na gitarze, ale okazało się, że jeszcze nie daję sobie rady. Kiedy
schodząc do kuchni zerknęłam na zegarek, nie wierzyłam własnym oczom. Do
spotkania z w parku została mi równa godzina. Wzięłam szybki prysznic i
aktualnie kończę suszyć włosy, a mój strój nadal nie jest skompletowany. Skoro
ma być wygodne to założę chyba szorty. Chociaż nie, jeansy będą lepsze- jest
popołudnie i robi się chłodno. A bluzka? Hmmm... Może by tak....Wiem już! Z
trampkami świetnie będzie wyglądać. Skończyłam układać włosy i szybko
założyłam odpowiednie ubrania, lekki
makijaż i gotowe. Zostało mi jeszcze dziesięć minut, czyli w parku powinnam być
punktualnie. Zabrałam telefon i bez pośpiechu wyszłam z domu. Gdy doszłam na miejsce, chłopak już na mnie
czekał.
- Cześć
Derek, przepraszam za spóźnienie.
- Hej Sun
nie przepraszaj, bo jesteś punktualnie co do sekundy.
- Łał, to
dobrze. - zaczęliśmy pomalutku spacerować.
- Od jak
dawna jesteś w Londynie?
- Wczoraj
było równo dwa tygodnie, ale nadal nie znam miasta. -przyznałam szczerze- A ty
od kiedy tu mieszkasz?
- No ze mną
jest trochę ciekawa sprawa. Sama zauważyłaś, mój akcent. -Patrzyłam na niego w
oczekiwaniu na dalszą cześć opowieści-Urodziłem się Birmingham, ale moja matka
pochodzi z Polski. Od małego uczono mnie polskiego. Kiedy miałem trzynaście
lat, rodzice się rozwiedli i ja wyjechałem z mamą do Polski. Do Londynu
przyjechałem ponad rok temu i mieszkam teraz z ojcem.
Zaskoczył
mnie tym. Opowiadać historię życia komuś, kogo ledwo co zna. Ja bym nie była w
stanie tak się otworzyć. Z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka.
-Ziemia do
Sun-pomachał mi ręką przed oczami- a jak jest z tobą?
-Zdecydowanie
nudnej. Przeprowadziliśmy się, bo rodzice zmienili pracę. To wszystko.
Właśnie okrążyliśmy
park.
- Mówiłaś,
że nie znasz jeszcze miasta, ale jakoś w to nie wierzę. Chociaż odrobinę musiałaś już zwiedzić.
–pokręciłam przecząco głową. Derek się roześmiał.
- Nie wierzę,
nic a nic nie widziałaś?
- Nic a nic-
Powtórzyłam
-
Zamierzałem pokazać ci ciekawsze miejsca w mieście, ale w takiej sytuacji zaczniemy
od podstaw. Chodź.- złapał mnie za rękę
i poprowadził stronę wyjścia z parku. Pierwsze, co zobaczyłam to wspaniały
motor. Duży, czarny... Marzenie. Kiedy tak podziwiałam to cudeńko, Derek
najzwyczajniej w świecie do niego podszedł i złożył kask.
- Sun, na co
czekasz. Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że się boisz.- spojrzał na mnie z rozbawieniem
i posłał mi jeden ze swoich magicznych uśmiechów.
- Ja
miałabym się bać? Nigdy, uwielbiam motory.- Również założyłam kask i usiadłam
za chłopakiem. Kiedy objęłam go w pasie, ruszyliśmy. Przemierzając kolejne
ulice Londynu zastanawiałam się, gdzie jedziemy.
*Perspektywa Dereka*
Jechaliśmy
spokojnie, chociaż dookoła mijało nas mnóstwo samochodów. Kiedy zdecydowałem
się dzisiaj na przejażdżkę motorem, trochę się obawiałem, że Sun jest jedną z
tych dziewczyn, które boją się takich sprzętów. Na szczęście się myliłem. Na
jej twarzy malował się szczery uśmiech, gdy zobaczyła mojego GS'a adventure.
Ciekawe tylko czy za trzy miesiące też się będzie tak cieszyć. Może jestem
wredny, ale taka już moja natura. Zaproponowałem jej zwiedzanie Londynu. Miasto
znam jak własną kieszeń i dodatkowo
fakt, że zamierzam zostać przewodnikiem i lubię historię, ułatwia mi to
zadanie. Po chwil namysłu postanowiłem pokazać Sun miasto z zupełnie innej
strony. Bez żadnych muzeów, Big Benów i London Eye'ow. Zaprowadzę ją do miejsc,
o których wielu miastowych nie wie, chociaż mieszkają tu od urodzenia.
Po
dziesięciu minutach dotarliśmy do pierwszego punktu postoju. Pomimo upału,
podczas jazdy Sun trochę zmarzła. Punkt dla mnie.
- Gdzie
jesteśmy?- zapytała z ciekawością.
- To jest
nasz pierwszy przystanek i właśnie znajdujemy się przed najstarszą kawiarnią w Londynie.
- Naprawdę
najstarszą?
- Najstarszą
którą obecnie funkcjonuje. Chodźmy do środka- zaproponowałem i przepuściłem ją
w drzwiach. Wnętrze, mimo wielu nowoczesnych elementów, nadal zachowało
specyficzny klimat ubiegłego stulecia. Usiedliśmy przy stoliku obok okna od strony małego ogródka na tyłach
budynku. Dziewczyna była nieświadoma, jakie miejsce wybrała. Podeszła do nas
kelnerka prosząc o zamówienie.
- Czy mogę
już przyjąć państwa zamówienie?
- Tak,
poproszę dwa razy cappuccino i szarlotkę- odpowiedziałem szybko, nawet nie
patrząc do karty.
Kiedy dziewczyna odeszła, powiedziałem
-Mają tutaj
najlepszą szarlotkę w całej Brytanii. A poza tym wiesz, jakie miejsce wybrałaś?
-Chyba jedno
z wielu wolnych, chociaż podejrzewam że masz na myśli coś innego.
-Właśnie
siedzimy przy stoliku, gdzie Beatlesi napisali jedną ze swoich piosenek. W ’62 przyjechali do
Londynu na przesłuchania, ale wytwórnia nie podpisała z nimi kontraktu. Jak nie wierzysz, to spójrz w lewo.- Sun
Odwróciła głowę w stronę lady, a na ścianie, obok kasy znajdowała się olbrzymią
czarno-biało fotografia przedstawiająca legendarny zespół w skupieniu pochylony
właśnie nad naszym stoliki. Na jej twarzy widniał szeroki uśmiech. Podobało jej
się, czułem to. Gdy dostaliśmy nasze zamówienie, zaczęliśmy rozmawiać o naszych
zainteresowaniach. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek spotkam dziewczynę,
którą interesuje się zarówno muzyką, tańcem i motoryzacją jednocześnie.
Większość czasu poświeciliśmy na dyskusję o tym, czy kolor ma wpływ na
atrakcyjność sprzętu. Motor to motor. Liczy sprawność. Dziewczyna jednak
uparcie twierdziła swoje. Dawno z nikim
tak swobodnienie nie gadałem. Jednak na dzisiaj zaplanowałem jeszcze dwa inne
miejsca, więc musieliśmy się zbierać. Najpierw była kwiaciarnia, również jedna
z najstarszych w mieście. Miejsce to zasługiwało na szczególną uwagę, ponieważ
w dniu urodzin bądź imienin, osoba którą kupuje bukiet dla jubilata, płaci
połowę ceny a w dodatku kwiaty są tak ułożone, że tworzą napis "sto
lat". Dzisiaj akurat pracowała moja stara znajoma, która krótko
przedstawiła kilka ciekawych faktów z historii kwiaciarni. W sumie za to też
jej płacą. Ostatnim miejscem, jakie chciałem dzisiaj pokazać Sun, był most.
Niby nic niezwykłego, ale o tej porze widok był jak z bajki. Dziewczyna była
zachwycona. W jej oczach pojawiły się wesołe iskierki. Kiedy tak podziwiała
Londyn o zachodzie słońca, nie mogłem się powstrzymać, i zrobiłem jej zdjęcie. Chyba niczego nie zauważyła. Przynajmniej mam
taką nadzieję.
- Derek, tu
jest cudownie. Cieszę się, że mnie tu zabrałeś. Dziękuje.
- Nie dziękuj,
bo to dopiero początek podboju Londynu.
Jutro zabiorę cię w jeszcze ciekawsze miejsca. I będzie jedno muzeum.-
powiedziałem powoli. Na chwilę zapanowała między nami cisza. Jedynie przerywał
ją szum wody. Miałem już mówić, żebyśmy wracali, ale kątem oka zauważyłem jak
po Sun Przeszedł lekki dreszcz.
- Zmarzłaś,
wracajmy już.
-Nie jest mi
zimno- próbowała się uśmiechnąć, ale nie bardzo jej wyszło. Ja sobie kitu
wciskać nie dam.
- Wkładaj i
nie marudź-powiedziałem, podając jej swoją bluzę. Dziewczyna spojrzała na mnie
wzrokiem mówiącym "przecież nie jest zimno", jednak bez protestu
założyła bluzę, w którą od razu się wtuliła. Ubranie było na nią zdecydowane za
duże, przez co wydawała się być jeszcze drobniejsze niż w rzeczywistości.
- Dziękuje.
- Nie ma za
co. Jak się rozchorujesz, to komu pokaże miasto?
- Oj, opowiedziałbyś
mi.
- Nie
wszystko da się opowiedzieć.- odrzekłem i złapałem Sun delikatnie za rękę. Nie
zabrała dłoni, więc lekko wzmocnił uścisk i poszliśmy w stronę motoru. Sun
uśmiechała się, chociaż było to ledwo widoczne, ponieważ zdążyło się już ściemnić.
Kiedy dojechaliśmy
do parku zapytałem gdzie mieszka, żeby ją odwieźć do domu. Niestety nie chciała
mi powiedzieć.
- Jest już
ciemno, więc lepiej żebyś cała wróciła do domu.
- Ale mam
stąd naprawdę dwa kroki.
- To zrobimy
tak, ty idziesz, a ja za tobą jadę i pilnuję cię.- powiedziałem zadowolony z
własnego pomysłu. Sun westchnęła.
- No dobrze
możesz mnie odwieźć.- Rzuciła zrezygnowanym tonem i podała mi adres. Po dwóch
minutach byliśmy na miejscu.
Miałem już wracać,
ale dziewczyna mnie zatrzymała.
- Derek, czekaj. Bluza.- podała mi ubranie. Widziałem
jak Sun się uśmiecha. Ślicznie. Ma takie ładne usta... Biorąc bluzę, niby przypadkowo chwyciłem ją
za rękę i przyciągnąłem do siebie. Zanim się zorientowała, o co chodzi,
zdążyłem ją delikatnie pocałować.
- W takim
razie bądź jutro gotowa o dziesiątej. do Zobaczenia Sun- nie czekając na
odpowiedź, odjechałem.
*perspektywa Sun*
- Pa Derek- odpowiedziałam
nadal zaskoczona tym, co się stało. Prawie była dziesiąta, więc kiedy weszłam
do domu, nieco się zdziwiłam nie widząc rodziców. W salonie Lou oglądała jakąś
komedię. Nawet nie zauważyła, że wróciłam. Dosiadłam się do niej.
- Młoda,
gdzie są rodzice?
-Pojechali
jakieś dwie godziny temu na zakupy, ale przed chwilą dzwonili, że jest korek,
bo jakiś wypadek był i może za pół godziny będą z powrotem. – odpowiedziała
ziewając.
- A jak na
treningu?- zapytałam.
- Fajnie,
zaczynamy nowy układ i jak zdążymy się go perfekcyjnie nauczyć to weźmiemy
udział w konkursie. Nawet dłużej dzisiaj ćwiczyłyśmy i trochę jestem zmęczona.-
Znowu zaczęła ziewać.
- To nie siedź
tutaj, tylko idź spać, a ja poczekam na rodziców.
- Jasne-
powiedziała i powoli poszła do swojego pokoju. Ja przyniosłam sobie jeszcze
laptop i szybko zalogowałam się na skype’a. Jest już późno, ale może Viki
będzie dostępna. I … jest!
- Hej Viki!-
wyszczerzyłam się do kamerki.
- Masz
szczęście, bo jeszcze minuta i by mnie nie było. Opowiadaj , jak na zumbie?
- Nie było
dzisiaj zajęć- powiedziałam robiąc smutną minkę. Chyba mi uwierzyła.- Ale…
spotkałam się z Derekiem.
- Wiesz co?
Tak mnie wkręcać… Nieładnie Sun.
- Oj, znasz
mnie. W każdym razie pokazał mi kilka bardzo fajnych miejsc w mieście. I wiesz,
że ma motor?
-Serio?
Czyli punkt dla niego. Ile byliście na tym spotkaniu?
- Tak jakoś
od siedemnastej i chwilę temu wróciłam.
- I co o nim
myślisz?- powiedziała walcząc z ziewaniem. Nie ma to jak rozmowa o tej porze z
kimś, kto kocha spać.
- Derek jest
bardzo fajny i miły, i mamy podobne zainteresowania, i dobrze nam się rozmawia,
i mnie pocałował…
- Powtórz!
- No
pocałował mnie. I jutro idziemy na „dalszy podbój Londynu” jak to powiedział.
- To zadzwoń
jutro wieczorem, albo w środę rano, bo ja już śpięęęę- zaczęła ziewać.
-Jasne,
widzę. Śpij, a jak będziesz w miarę normalnie funkcjonować, to pogadamy. Pa
Viki.
-Dobranoc
Sun.
___________________________
-Historia z kawiarnią jest zmyślona, żeby nie było
Świetny*.* tylko gdzie Nath??
OdpowiedzUsuń