Rozdziały w każdą niedzielę.

niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 8

Nie wszystko da się opowiedzieć

-Myśl Sun, myśl. W co się ubierzesz?- czy ja gadam sama do siebie. Nie, jeszcze tak źle to ze mną nie jest. To przez ten pośpiech. Po rozmowie z Derekiem zasiedziałam się przed telewizorem, a potem próbowałam nauczyć się grać  czegoś na gitarze, ale okazało się,  że jeszcze nie daję sobie rady. Kiedy schodząc do kuchni zerknęłam na zegarek, nie wierzyłam własnym oczom. Do spotkania z w parku została mi równa godzina. Wzięłam szybki prysznic i aktualnie kończę suszyć włosy, a mój strój nadal nie jest skompletowany. Skoro ma być wygodne to założę chyba szorty. Chociaż nie, jeansy będą lepsze- jest popołudnie i robi się chłodno. A bluzka? Hmmm... Może by tak....Wiem już! Z trampkami świetnie będzie wyglądać. Skończyłam układać włosy i szybko założyłam  odpowiednie ubrania, lekki makijaż i gotowe. Zostało mi jeszcze dziesięć minut, czyli w parku powinnam być punktualnie. Zabrałam telefon i  bez  pośpiechu wyszłam z domu.  Gdy doszłam na miejsce, chłopak już na mnie czekał.
- Cześć Derek, przepraszam za spóźnienie.
- Hej Sun nie przepraszaj, bo jesteś punktualnie co do sekundy.
- Łał, to dobrze. - zaczęliśmy pomalutku spacerować.
- Od jak dawna jesteś w Londynie?
- Wczoraj było równo dwa tygodnie, ale nadal nie znam miasta. -przyznałam szczerze- A ty od kiedy tu mieszkasz?
- No ze mną jest trochę ciekawa sprawa. Sama zauważyłaś, mój akcent. -Patrzyłam na niego w oczekiwaniu na dalszą cześć opowieści-Urodziłem się Birmingham, ale moja matka pochodzi z Polski. Od małego uczono mnie polskiego. Kiedy miałem trzynaście lat, rodzice się rozwiedli i ja wyjechałem z mamą do Polski. Do Londynu przyjechałem ponad rok temu i mieszkam teraz z ojcem.
Zaskoczył mnie tym. Opowiadać historię życia komuś, kogo ledwo co zna. Ja bym nie była w stanie tak się otworzyć. Z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka.
-Ziemia do Sun-pomachał mi ręką przed oczami- a jak jest z tobą?
-Zdecydowanie nudnej. Przeprowadziliśmy się, bo rodzice zmienili pracę. To wszystko.
Właśnie okrążyliśmy park.
- Mówiłaś, że nie znasz jeszcze miasta, ale jakoś w to nie wierzę.  Chociaż odrobinę musiałaś już zwiedzić. –pokręciłam przecząco głową. Derek się roześmiał.
- Nie wierzę, nic a nic nie widziałaś?
- Nic a nic- Powtórzyłam
- Zamierzałem pokazać ci ciekawsze miejsca w mieście, ale w takiej sytuacji zaczniemy od podstaw.  Chodź.- złapał mnie za rękę i poprowadził stronę wyjścia z parku. Pierwsze, co zobaczyłam to wspaniały motor. Duży, czarny... Marzenie. Kiedy tak podziwiałam to cudeńko, Derek najzwyczajniej w świecie do niego podszedł i złożył kask.
- Sun, na co czekasz. Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że się boisz.- spojrzał na mnie z rozbawieniem i posłał mi jeden ze swoich magicznych uśmiechów.
- Ja miałabym się bać? Nigdy, uwielbiam motory.- Również założyłam kask i usiadłam za chłopakiem. Kiedy objęłam go w pasie, ruszyliśmy. Przemierzając kolejne ulice Londynu zastanawiałam się, gdzie jedziemy.

*Perspektywa Dereka*
Jechaliśmy spokojnie, chociaż dookoła mijało nas mnóstwo samochodów. Kiedy zdecydowałem się dzisiaj na przejażdżkę motorem, trochę się obawiałem, że Sun jest jedną z tych dziewczyn, które boją się takich sprzętów. Na szczęście się myliłem. Na jej twarzy malował się szczery uśmiech, gdy zobaczyła mojego GS'a adventure. Ciekawe tylko czy za trzy miesiące też się będzie tak cieszyć. Może jestem wredny, ale taka już moja natura. Zaproponowałem jej zwiedzanie Londynu. Miasto znam jak własną kieszeń i  dodatkowo fakt, że zamierzam zostać przewodnikiem i lubię historię, ułatwia mi to zadanie. Po chwil namysłu postanowiłem pokazać Sun miasto z zupełnie innej strony. Bez żadnych muzeów, Big Benów i London Eye'ow. Zaprowadzę ją do miejsc, o których wielu miastowych nie wie, chociaż mieszkają tu od urodzenia.
Po dziesięciu minutach dotarliśmy do pierwszego punktu postoju. Pomimo upału, podczas jazdy Sun trochę zmarzła. Punkt dla mnie.
- Gdzie jesteśmy?- zapytała z ciekawością.
- To jest nasz pierwszy przystanek i właśnie znajdujemy się przed najstarszą kawiarnią w Londynie.
- Naprawdę najstarszą?
- Najstarszą którą obecnie funkcjonuje. Chodźmy do środka- zaproponowałem i przepuściłem ją w drzwiach. Wnętrze, mimo wielu nowoczesnych elementów, nadal zachowało specyficzny klimat ubiegłego stulecia. Usiedliśmy przy  stoliku obok okna od strony małego ogródka na tyłach budynku. Dziewczyna była nieświadoma, jakie miejsce wybrała. Podeszła do nas kelnerka prosząc o zamówienie.
- Czy mogę już przyjąć państwa zamówienie?
- Tak, poproszę dwa razy cappuccino i szarlotkę- odpowiedziałem szybko, nawet nie patrząc do karty.
 Kiedy dziewczyna odeszła, powiedziałem
-Mają tutaj najlepszą szarlotkę w całej Brytanii. A poza tym wiesz, jakie miejsce wybrałaś?
-Chyba jedno z wielu wolnych, chociaż podejrzewam że masz na myśli coś innego.
-Właśnie siedzimy przy stoliku, gdzie Beatlesi napisali jedną  ze swoich piosenek. W ’62 przyjechali do Londynu na przesłuchania, ale wytwórnia nie podpisała z nimi kontraktu.  Jak nie wierzysz, to spójrz w lewo.- Sun Odwróciła głowę w stronę lady, a na ścianie, obok kasy znajdowała się olbrzymią czarno-biało fotografia przedstawiająca legendarny zespół w skupieniu pochylony właśnie nad naszym stoliki. Na jej twarzy widniał szeroki uśmiech. Podobało jej się, czułem to. Gdy dostaliśmy nasze zamówienie, zaczęliśmy rozmawiać o naszych zainteresowaniach. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek spotkam dziewczynę, którą interesuje się zarówno muzyką, tańcem i motoryzacją jednocześnie. Większość czasu poświeciliśmy na dyskusję o tym, czy kolor ma wpływ na atrakcyjność sprzętu. Motor to motor. Liczy sprawność. Dziewczyna jednak uparcie twierdziła swoje.  Dawno z nikim tak swobodnienie nie gadałem. Jednak na dzisiaj zaplanowałem jeszcze dwa inne miejsca, więc musieliśmy się zbierać. Najpierw była kwiaciarnia, również jedna z najstarszych w mieście. Miejsce to zasługiwało na szczególną uwagę, ponieważ w dniu urodzin bądź imienin, osoba którą kupuje bukiet dla jubilata, płaci połowę ceny a w dodatku kwiaty są tak ułożone, że tworzą napis "sto lat". Dzisiaj akurat pracowała moja stara znajoma, która krótko przedstawiła kilka ciekawych faktów z historii kwiaciarni. W sumie za to też jej płacą. Ostatnim miejscem, jakie chciałem dzisiaj pokazać Sun, był most. Niby nic niezwykłego, ale o tej porze widok był jak z bajki. Dziewczyna była zachwycona. W jej oczach pojawiły się wesołe iskierki. Kiedy tak podziwiała Londyn o zachodzie słońca, nie mogłem się powstrzymać, i zrobiłem jej zdjęcie.  Chyba niczego nie zauważyła. Przynajmniej mam taką nadzieję.
- Derek, tu jest cudownie. Cieszę się, że mnie tu zabrałeś. Dziękuje.
- Nie dziękuj, bo to dopiero początek podboju Londynu.  Jutro zabiorę cię w jeszcze ciekawsze miejsca. I będzie jedno muzeum.- powiedziałem powoli. Na chwilę zapanowała między nami cisza. Jedynie przerywał ją szum wody. Miałem już mówić, żebyśmy wracali, ale kątem oka zauważyłem jak po Sun Przeszedł lekki dreszcz.
- Zmarzłaś, wracajmy już.
-Nie jest mi zimno- próbowała się uśmiechnąć, ale nie bardzo jej wyszło. Ja sobie kitu wciskać nie dam.
- Wkładaj i nie marudź-powiedziałem, podając jej swoją bluzę. Dziewczyna spojrzała na mnie wzrokiem mówiącym "przecież nie jest zimno", jednak bez protestu założyła bluzę, w którą od razu się wtuliła. Ubranie było na nią zdecydowane za duże, przez co wydawała się być jeszcze drobniejsze niż w rzeczywistości. 
- Dziękuje.
- Nie ma za co. Jak się rozchorujesz, to komu pokaże miasto?
- Oj, opowiedziałbyś mi.
- Nie wszystko da się opowiedzieć.- odrzekłem i złapałem Sun delikatnie za rękę. Nie zabrała dłoni, więc lekko wzmocnił uścisk i poszliśmy w stronę motoru. Sun uśmiechała się, chociaż było to ledwo widoczne, ponieważ zdążyło się już ściemnić.

Kiedy dojechaliśmy do parku zapytałem gdzie mieszka, żeby ją odwieźć do domu. Niestety nie chciała mi powiedzieć.
- Jest już ciemno, więc lepiej żebyś cała wróciła do domu.
- Ale mam stąd naprawdę dwa kroki.
- To zrobimy tak, ty idziesz, a ja za tobą jadę i pilnuję cię.- powiedziałem zadowolony z własnego pomysłu. Sun westchnęła.
- No dobrze możesz mnie odwieźć.- Rzuciła zrezygnowanym tonem i podała mi adres. Po dwóch minutach byliśmy na miejscu.
Miałem już wracać, ale dziewczyna mnie zatrzymała.
 - Derek, czekaj. Bluza.- podała mi ubranie. Widziałem jak Sun się uśmiecha. Ślicznie. Ma takie ładne usta...  Biorąc bluzę, niby przypadkowo chwyciłem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie. Zanim się zorientowała, o co chodzi, zdążyłem ją delikatnie pocałować.
- W takim razie bądź jutro gotowa o dziesiątej. do Zobaczenia Sun- nie czekając na odpowiedź, odjechałem.

*perspektywa Sun*
- Pa Derek- odpowiedziałam nadal zaskoczona tym, co się stało. Prawie była dziesiąta, więc kiedy weszłam do domu, nieco się zdziwiłam nie widząc rodziców. W salonie Lou oglądała jakąś komedię. Nawet nie zauważyła, że wróciłam. Dosiadłam się do niej.
- Młoda, gdzie są rodzice?
-Pojechali jakieś dwie godziny temu na zakupy, ale przed chwilą dzwonili, że jest korek, bo jakiś wypadek był i może za pół godziny będą z powrotem. – odpowiedziała ziewając.
- A jak na treningu?- zapytałam.
- Fajnie, zaczynamy nowy układ i jak zdążymy się go perfekcyjnie nauczyć to weźmiemy udział w konkursie. Nawet dłużej dzisiaj ćwiczyłyśmy i trochę jestem zmęczona.- Znowu zaczęła ziewać.
- To nie siedź tutaj, tylko idź spać, a ja poczekam na rodziców.
- Jasne- powiedziała i powoli poszła do swojego pokoju. Ja przyniosłam sobie jeszcze laptop i szybko zalogowałam się na skype’a. Jest już późno, ale może Viki będzie dostępna. I … jest!
- Hej Viki!- wyszczerzyłam się do kamerki.
- Masz szczęście, bo jeszcze minuta i by mnie nie było. Opowiadaj , jak na zumbie?
- Nie było dzisiaj zajęć- powiedziałam robiąc smutną minkę. Chyba mi uwierzyła.- Ale… spotkałam się z Derekiem.
- Wiesz co? Tak mnie wkręcać… Nieładnie Sun.
- Oj, znasz mnie. W każdym razie pokazał mi kilka bardzo fajnych miejsc w mieście. I wiesz, że ma motor?
-Serio? Czyli punkt dla niego. Ile byliście na tym spotkaniu?
- Tak jakoś od siedemnastej i chwilę temu wróciłam.
- I co o nim myślisz?- powiedziała walcząc z ziewaniem. Nie ma to jak rozmowa o tej porze z kimś, kto kocha spać.
- Derek jest bardzo fajny i miły, i mamy podobne zainteresowania, i dobrze nam się rozmawia, i mnie pocałował…
- Powtórz!
- No pocałował mnie. I jutro idziemy na „dalszy podbój Londynu” jak to powiedział.
- To zadzwoń jutro wieczorem, albo w środę rano, bo ja już śpięęęę- zaczęła ziewać.
-Jasne, widzę. Śpij, a jak będziesz w miarę normalnie funkcjonować, to pogadamy. Pa Viki.
-Dobranoc Sun.

___________________________
-Historia z kawiarnią jest zmyślona, żeby nie było


1 komentarz: