Rozdziały w każdą niedzielę.

niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 10

Mówiłem ci już, że ślicznie wyglądasz?

*perspektywa Sun*
-Mamo! Gdzie są moje czarne szpilki?
- Nie wiem Słońce! Może pod łóżkiem?
- Racja! Znalazłam! - odkrzyknęłam do mamy, która była w salonie. Za dziesięć minut powinniśmy wychodzić  z domu, a ja dopiero zakładam buty. Jeśli uda nam się nie spóźnić na bankiet to będzie cud. Muszę tylko znaleźć torebkę i gotowe. Efekt końcowy nie jest taki zły.  Zeszłam  do przedpokoju spodziewając się zastać tam resztę rodziny, jednak się rozczarowałam- byłam pierwsza.  Po chwili przyszła mama, a tuż po niej Luiza. Czekałyśmy tylko na tatę. Spóźniająca się mama-to byłoby coś, ale tata? Przecież miał założyć jedynie garnitur. Ale kto potrafi zrozumieć mężczyzn? Na pewno nie ja. Nie mam pojęcia jak, jednak wyjechaliśmy punktualnie i na miejscu byliśmy równo na osiemnastą. Dobrze, że oficjalne rozpoczęcie uroczystości jest dopiero za pół godziny. Wchodząc zauważyłam że wiele osób, tak samo jak my, właśnie dotarło. Sala została ładnie przystrojona, ale bez przesady. W końcu to jest bankiet charytatywny, który ma na celu zebranie pieniędzy na dom dziecka. Z tego, co się orientuję, są tu prawie sami szefowie i inni ważni przedstawiciele większych firm w Londynie, ale oprócz nich jest także kilku gości specjalnych. Nie mam pojęcia kogo określono tym mianem, jednak podejrzewam, że będą mieć długie i nudne przemowy. W ogóle kiedy tata powiedział o zaproszeniu, byłam pewna, że dotyczy tylko jego i mamy, a tymczasem zostały zaproszone całe rodziny. To jednak nie zmienia faktu, iż w mojej opinii Luiza jest trochę za młoda na takie nudne bankiety. Teraz się gdzieś ulotniła i chyba rozmawia z jakąś dziewczyną z klubu. Chociaż jeden problem z głowy. 
-Tato, nie denerwuj się tak. Doskonale poradzisz sobie z tą przemową.
- Tak myślisz Sun?
-Oczywiście.-Odparłam, upewniając dzisiaj  tatę już po raz setny, że jest świetnie przygotowany do przemówienia. 
-Gray, jak dobrze cię widzieć- zawołał na powitanie jakiś facet oczywiście w garniturze.
-Lewis, co słychać?- ucieszył się tata, widząc wreszcie kogoś znajomego. Panowie rozpoczęli pogawędkę i jak przystało na ludzi kulturalnych, nastał moment, w którym tata zaczął nas przedstawiać.
-Sun, miło mi cię poznać. Derek naprawdę dużo o tobie opowiadał i to w samych superlatywach. 
- Miło mi- to jedyne, na co zdołałam powiedzieć. Właśnie poznałam ojca Dereka, a skoro zapraszane były całe rodziny, to jest szansa, że on też tutaj jest. Momentalnie zapragnęłam, żeby ten pan już sobie poszedł. Na szczęście ze sceny odezwał się organizator i wszystkie rozmowy ucichły, goście zebrali się pod sceną. Szczerze, to byłam mało zainteresowana przemowami dlatego stanęłam przy ścianie, skąd miałam dobry widok na scenę i jakbym stanęła na palcach to i o kulisy bym zahaczyła wzrokiem. Myśląc o tym, ile osób  będzie przemawiać i prezentować nudne statystyki, próbowałam się skupić na słowach mówiącego. 
-Cześć Sun! - Na dźwięk własnego imienia aż podskoczyłam wystraszona.
-Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć.
-Po prostu się zamyśliłam.-Odparłam zgodnie z prawdą. Zanim zdążyłam zareagować chłopak szybko pocałował mnie w policzek.
 - To na przeprosiny.
- Derek, już o tym rozmawialiśmy- westchnęłam.
- Wiem Sun, potraktuj to jako przyjacielski gest. Chcesz coś do picia?
-„Przed państwem wystąpi teraz pierwszy z naszych specjalnych gości, zespół THE WANTED"- Odezwał się prowadzący.
 -Jakbyś mógł, to poproszę sok pomarańczowy- powiedziałam do chłopaka, a całą moją uwagę poświęciłam temu, co działo się na scenie. Mimo wszystko to jest pierwszy raz kiedy widzę mój ulubiony zespól na żywo w dodatku podczas występu. Miałam ochotę skakać z radości, jednak ze względu na okoliczności powstrzymałam się. Tylko oczy mogły zdradzać to, co czułam (dlatego przed Viki nic się nie ukryje). Bądźmy realistami, kto będzie mi się teraz przyglądał?

 * perspektywa Nathana* 
Siedzieliśmy z chłopakami za sceną i czekaliśmy aż zapowiedzą nasz występ. Żałowałem tyko, że nie zaprosiłem Sun. Lekko zdenerwowany zacząłem chodzić po pomieszczeniu, chciałem przypomnieć sobie teksty piosenek, które śpiewamy, ale tu pojawił się problem. Nie znałem naszego dzisiejszego repertuaru.
- Chłopaki, co tak właściwie śpiewamy?
-Młody mówiłem ci to pięć minut temu! „Weakness” i  „I found you”! Zdenerwował się  Max. 
-Ok, zrozumiałem. Nie musisz tak krzyczeć.
- Sorry. I nie przejmuj się, że jej nie zaprosiłeś.
- Właśnie, a poza tym i tak nie mogliśmy zabrać osób towarzyszących- dorzucił Tom.
-No niby racja, ale…- sam już nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć. Do występu zostały nam dwie minuty. Nie chcąc bezczynnie siedzieć, poszedłem w stronę wyjścia na scenę, poobserwować publiczność. Nic ciekawego. Sami biznesmeni w garniturach razem z żonami, niektórzy z całymi rodzinami. Mój wzrok zatrzymał się na dziewczynie przy ścianie.  Wyglądała jak Sun, ale czy to możliwe? Nie wierzę. Chociaż… Tak, to Sun! Patrzyła w moją stronę, jednak chyba mnie nie widziała. Ślicznie wyglądała. Na mojej twarzy zagościł uśmiech. Nagle pojawił się przy niej jakiś chłopak. Zaskoczył ją swoją obecnością, mimo to Sun była zadowolona. Znają się? Na to wygląda. Stop! Czy on ją właśnie pocałował? Sykes ogarnij się. „Przed państwem wystąpi teraz pierwszy z naszych specjalnych gości, zespół THE WANTED”- zapowiedział nas prowadzący.  Za moment  wychodzimy na scenę, a ja jestem zazdrosny o jakiegoś znajomego Sun. Niestety nie bardzo wierzę, że on jest tylko jej znajomym, albo to ja jestem już przewrażliwiony na tym punkcie. Dwa tygodnie byliśmy w trasie. Nie mogłem jej zabronić poznawania nowych ludzi.
Podczas „Weakness” próbowałem zapomnieć o swoich rozterkach, ale to nie było takie łatwe. Czułem się tak, jakby piosenka opisywała właśnie moją sytuację. Zostaliśmy nagrodzeni brawami, by po chwili zacząć „I found you”. Po twarzach zebranych widziałem, że utwór przypadł im do gustu. Kiedy nadeszła kolej na moją solówkę, chciałem zobaczyć Sun- czy się jej podoba. Jednak nie było jej tam, gdzie ostatnio. Rozejrzałem się po sali i odnalazłem ją obok Luizy, która jej coś szeptała do ucha. Gdy dziewczyna podniosła głowę, uśmiechnęła się do mnie.
Po występie Max wygłosił bardzo krótką przemowę (równe pięć zdań). Teraz mogliśmy zejść ze sceny i wmieszać się w tłum gości. Chłopaki zajęli się sobą a ja postanowiłem przywitać się z Sun. Skoro już mnie widziała to nie wypada jej teraz unikać. Gdy do niej podszedłem, była zajęta rozmową z Lou.
-Cześć dziewczyny.
-Cześć Nath- odpowiedziała Sun, a Luiza wypatrzyła gdzieś jakąś koleżankę i się ulotniła.
-Jak się podobał występ?
-Szczerze?-pokiwałem głową.- Pierwszy raz w życiu widziałam ulubiony zespół na  żywo. Byliście świetni.
-Sun, przyniosłem sok.
-Dzięki Derek- odpowiedziała.- Nath, to Derek, znajomy z klubu. Derek, to Nathan- szybko nas sobie przedstawiła, a my uścisnęliśmy sobie dłonie i chłopak odszedł, mówiąc, że nie będzie nam przeszkadzać. Czyli to tylko jej znajmy. Ufff... Dziewczyna nawet nie wie ile dla mnie znaczy to dopowiedzenie. „Znajomy z klubu” powtórzyłem sobie. Moment.
-Z jakiego klubu?- zapytałem nie kryjąc ciekawości.

*perspektywa Sun*
-Z jakiego klubu?- zapytał Nath, a ja dopiero teraz uświadomiłam sobie, ile się działo podczas jego nieobecności.
-Jeszcze ci nie powiedziałam. Zapisałam się do klubu zumby.
-Dlaczego akurat wybrałaś zumbę?
-Przed przyjazdem  razem z Viką uwielbiałyśmy chodzić na zajęcia i po przeprowadzce do Londynu nie chciałam z tego rezygnować.
- Jest jeszcze coś, co chciałabyś dalej kontynuować?
- To jakieś przesłuchanie?-zaśmiałam się.-Lubię piłkę nożną i myślę, że tutaj mogę lepiej rozwinąć tą pasję niż Polsce, bo tam raczej nie mam możliwości iść na mecz porządnej drużyny. A tak w ogóle to jak było w Niemczech?
- A powiem ci, że bardzo fajnie. Nie spodziewałem się, że mamy tam aż tylu fanów.
-Chyba fanek?
- Nie prawda. Był jeden chłopak. I udało mi się wysłać pocztówki.
- Wiem, widziałam tweeta. Dzięki.- odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
-Dla ciebie też coś przywiozłem.
-Nath, przecież nie musiałeś.- Byłam nieco zaskoczona.
-Wiem, ale chciałem- uśmiechnął się szeroko, a po chwili spoważniał i zapytał- Co robi Luiza?
Spojrzałam w kierunku, w którym patrzyła chłopak i zobaczyłam moją siostrę robiącą dziwną minę, jakby spotkała się twarzą w twarz z duchem. Chociaż to nie była jedna zjawa, ale pięć. Co oni tu robią? Na sali pojawiło się 1D. To będzie katastrofa.  Największa, jaką widział świat.
- Słucham? –zapytał chłopak, nie wiedząc, co mam na myśli. Czy ja na serio powiedziałam to na głos? Chyba tak. 
-Zaraz zobaczysz- odparłam i zaczęłam po ciche odliczanie.- Trzy- Lou się uświadomiła sobie, co widzi.- Dwa- bierze głęboki wdech.- Jeden- to już ledwie  wyszeptałam i schowałam się za Nathana. W tym momencie Luizka zaczęła krzyczeć na widok swojego najukochańszego zespołu.
-Zabierz mnie stąd- poprosiłam chłopaka.
-Ale to takie urocze. Mają taką wierną fankę- Jednak widząc moją nietęgą minę nic więcej nie mówił i zabrał mnie na zewnątrz. Jak na Anglię, było dosyć ciepło. Bezchmurne niebo, jasny księżyc niemal w pełni i  światło padające na trawnik z dużych okien sali. To wszystko wraz z delikatnym szumem wody w fontannie tworzyło niezwykłą atmosferę. Poza nami spacerowało jeszcze kilka par, ale obszar parku (o ile mogę tak nazwać to miejsce) był tak duży, że nikt nie wchodził sobie w drogę.
-Ładnie tutaj, prawda?- zapytał chłopak, przerywając panującą miedzy nami ciszę. „Ładnie? Tu jest jak bajce” pomyślałam, ale w odpowiedzi skinęłam jedynie głową.
-Mówiłem ci już, że ślicznie wyglądasz?
- Jeszcze nie- odparłam lekko się uśmiechając.
- Sun, wyglądasz cudownie i jesteś najładniejszą damą na tym bankiecie.- Powiedział Nath poważnym tonem. W tej chwili byłam wdzięczna za panujący półmrok, ponieważ zamaskował  moje rumieńce.
- Dziękuję. Nath?- zrobiłam krótką pauzę i spojrzałam na chłopaka.- Jak wygląda taki zwykły dzień w zespole, kiedy nie macie wolnego?
- Zazwyczaj wstajemy po siódmej, jemy śniadanie. Czasem w domu, a czasem w drodze na jakiś wywiad albo do programu śniadaniowego. Jeśli mamy coś zaplanowane w godzinach południowych to są spotkania w radiu. I kiedy pracujemy do obiadu, to reszta dnia jest wolna. A jeśli rano mamy czas, to znaczy, że mamy zajęte popołudnie. Jeśli na przykład nagrywamy nowy singiel to nierzadko spędzamy w studio cały dzień. Kevin pilnuje, żebyśmy się nie spóźniali i mieli chwilę wolnego na obiad.
- Rety, to musi bardzo męczące- przyznałam.
- I uwierz mi, czasami rzeczywiście tak jest. Na szczęście nasz manager pilnuje, żebyśmy się nie przepracowywali. Na przykład jutro dałabyś się wyciągnąć na spacer po południu?
I jak tu mu odmówić, skoro tak ładnie się uśmiecha. Trudno. Życie jest brutalne. Po południu mam zajęcia w klubie i przecież Nath będzie jeszcze chciał odpocząć po trasie. Dopiero wrócili, a od razu przyszli na bankiet.
-Przykro mi, ale mam zajęcia. – Po jego minie widziałam, że go zasmuciłam. Albo tylko mi się tak wydawało?
-Szkoda. Może innym razem.
-Może tak- dodałam już weselszym tonem i w tym momencie przeszedł po mnie mały dreszcz. Niestety Nath to zauważył.
- Wracajmy, bo się jeszcze rozchorujesz.
Na sali było zdecydowanie cieplej. Od razu zniknęła moja gęsia skórka. I nawet udało mi się ominąć występ 1D, bo chłopcy właśnie schodzili ze sceny i rozmawiali sobie z moją siostrą... Że co proszę?! Gadają z moją siostrą? Chyba coś ważnego się stało, gdy byłam  na spacerze.
- Sun, dlaczego Lou wskazuje na ciebie?- zapytała Nathan, a ja spojrzałam na Luizę. Rzeczywiście, pokazywała na mnie i coś tłumaczyła chłopakom. Cała grupka zaczęła zbliżać się w naszą stronę. Zerknęłam na Sykesa i szepnęłam: " Możesz mnie jeszcze raz stąd zabrać?", a się uśmiechnął i powiedział: „Przeżyjesz, zobaczysz”.
- Sun ominął cię świetny koncert- zaczęła Luzia-  i poznałam 1D, i opowiedziałam im o tobie.
- Bo nie mają nic lepszego do roboty, niż niańczenie dwunastolatki, proszę cię.- Może i byłam niemiła, ale nie lubię, kiedy moja kochana siostrzyczka mówi o mnie ludziom, których nie znam bądź nie lubię.
- Cześć Sykes- właśnie dołączył zespół.
- Cześć Styles- przywitał się Nath, jednak nie mógł już nic więcej powiedzieć (chociaż widać było, że coś zamierzał), bo Lou wkroczyła do akcji.
- To jest właśnie Sun.
- Cześć Sun- powiedziało równo całe 1D jak dzieci w przedszkolu i zaczęli się przedstawiać.
-Jak ci się podobał nasz koncert- zapytał z szerokim uśmiechem Harry.
- Oj, niestety byłam wtedy na spacerze i go nie widziałam- powiedziałam z udawanym smutkiem.
- Żałuj, był świetny.
- Nie bądź taki skromny Styles.- Wtrącił się Nath. Trzeba to już skończyć.
- Lou- zwróciłam się do siostry.
- Słucham Sun?- odpowiedział chłopak, a wszyscy wybuchli śmiechem. Mnie to jednak nie bawiło.
- Nie ty –westchnęłam.- Luzika gdzie są rodzice?
- Emmm… No byli gdzieś… O idą tu właśnie!
-My się będziemy zbierać, miło było poznać Sun- szybko powiedział Harry i cały zespół zniknął szybciej niż się pojawił. Kiedy przyszli rodzice, chłopaki byli już na drugim końcu sali.
-Dobry wieczór- przywitał się Nath.
-Witaj Nath- odpowiedziała moja mama, a tata dodał- Jak się bawicie?
-Przyjemny ten bankiet- przyznałam, ale Luizka też się musiała dorzucić swoje trzy grosze.
- Tu jest nudno i nie ma co robić ani z nikim porozmawiać.
Wymieniałam z Nathanem rozbawione spojrzenia, chociaż byłam zła na siostrę.
- Jak było 1D to jakoś nie narzekałaś.
- Ale ich już nie ma i chcę do domu- ogryzała się Młoda.
-Kochanie, jeszcze godzinka i się skończy- próbowała interweniować mama, jednak Lou nadal upierała się, że chce już wracać. Mamie zaczynało brakować argumentów, a siostra broniła się, że będzie zmęczona jutro w klubie. W końcu rodzice się poddali. Luzika zawsze musi postawić na swoim. Rozpieszczona małolata. Chciałam się pożegnać z Nathanem, ale ni stąd ni zowąd podbiegł do nas Jay.
- Przepraszam najmocniej, muszę porwać Młodego- wyglądał na przerażonego. Ciągnąc za sobą chłopaka, dodał jeszcze do niego-  Sorry, sytuacja awaryjna.
Nie wiem gdzie dokładnie poszli, ale wiem,  że jutro poważnie porozmawiam sobie z Lou. Z niezadowoloną miną, ruszyłam za rodziną w stronę wyjścia.

*perspektywa Nathana*
Rozmawiałem z państwem Gray, gdy nagle przybiegł do nas Loczek i powiedział:
- Przepraszam najmocniej. Muszę porwać Młodego. – jeszcze dodał-Sorry, sytuacja awaryjna. 
Nie miałem pojęcia co się stało, ale po minie Jay’a sądziłem, że to coś poważnego. Po chłopakach mogłem się spodziewać wszystkiego i właśnie to „wszystko” najbardziej mnie martwiło. Na drugim końcu sali zobaczyłem jednak resztę zespołu całą i zdrową.  Loczek zaczął się śmiać widząc moje zdezorientowanie.
- James ogarnij się!- chłopak podniósł ręce  w obronnym geście i przez śmiech zdołał tylko powiedzieć- Ich pytaj.
- O co chodzi?- starłem się mówić spokojnie.
- No bo- zaczął Max- chodzi o to, że nie chcieliśmy być niekulturalni i nie chcieliśmy ci przeszkadzać.
- Ale- kontynuował Tom- jak zapoznaliśmy się z gośćmi i pozwiedzaliśmy, to ciebie nadal nie było.
- A my nie chcieliśmy podsłuchiwać – dodał Siva.
- Tylko, że długo cię nie było, a umówienie się z dziewczyną nie powinno ci zająć kilku godzin- skończył Jay, który już się pozbył głupawki.
- Więc odpowiadaj: oni są razem? Byliście na spacerze? Umówiliście się?
- Nie, tak, nie.
- Tyle czasu  i się z nią nie umówiłeś?- nie dowierzał Max.
- Proponowałem spotkanie po południu, ale ma wtedy zajęcia.
- To było ją zaprosić do nas, a potem byś ją odwiózł na te zajęcia- stwierdził Tom, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Strzeliłem sobie facepalam’a. Dlaczego o tym nie pomyślałem? Why?
- Idź ją zaproś.-  Wyrwał mnie z zamyślenia Siva. 
- Jest już za późno- a widząc ich pytające spojrzenia, dodałem- Jej siostra uparła się, że chce wracać. Kiedy przyszedł Jay, oni wychodzili. Sun tu nie ma.

_______________________________________________________________
Rozdział wyszedł jakiś dłuższy (w Wordzie ponad stronę więcej niż normalnie). Taki prezent na Święta. Skoro już mowa o Wielkanocy, chciałabym Wam złożyć życzenia:


Radosnych Świąt Wielkanocnych,

dobrego odpoczynku, smacznego jajka,
szalonego i wyjątkowo mokrego 
Śmigusa Dyngusa
oraz samych słonecznych i spokojnych dni.




Na koniec ogłoszenia:
1.W przyszłym tygodniu prawdopodobnie nie będzie rozdziału, ponieważ są egzaminy gimnazjalne i w związku z tym będę miała małe-duże zdezorganizowanie (chyba właśnie powstało nowe słowo). 
2. Każdy kto czyta tego bloga, a jest tak dużym leniem jak ja i nie chce mu się komentować każdego posta, niech zrobi jeden wyjątek i da o sobie znać pod tym wpisem. Chciałabym się zorientować ile osób tutaj zagląda. 









3 komentarze:

  1. Też mam egzaminy:/
    Rozdzial megaa*.*
    Kocham xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Super blog :)
    powodzenia na testach :)
    zapraszam do mnie
    http://twoje-przeznaczenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny, mam jedno zastrzeżenie dla mnie(ale to tylko moje zdanie) trochę źle się czyta ponieważ są małe literki i na czarnym tle jakoś tak się mieszam, ale ogólnie fajnie piszesz :) Zapraszam do mnie http://kolorowedni8.blogspot.com/ Przeczytałaś ZOSTAW KOMENTARZ

    OdpowiedzUsuń