Jay, zabiję cię!
*Perspektywa Sun*
Obudziłam się z wielkim bólem głowy.
W pierwszej chwili nie miałam pojęcia gdzie jestem. Dopiero po kilku minutach
wpatrywania się w sufit i intensywnego myślenia byłam w stanie przypomnieć
sobie ostatnie wydarzenia. Nath zabiera mnie na mecz, poznaję chłopaków, duże
zamówienie do pokoju Jay'a, wygrana, klub, tańczenie prawie do każdej piosenki.
W pewnym momencie Loczek zamówił wszystkie drinki razy dwa i urządziliśmy
konkurs smaku. Po piątym teście urwał mi się film. Nie wiem jak się tu
znalazłam. I czemu jestem w piżamie. Boję się pomyśleć co robiłam w nocy.
Mój brzuch dał o sobie znać i chcąc
nie chcąc zwlekłam się z łóżka. Zabierając ubrania, poszłam do łazienki.
Wyglądałam gorzej niż zombie. Włosy we wszystkie strony, podkrążone oczy,
jakbym płakała... Nie, niby czemu miałabym płakać? Wzięłam szybki prysznic i
założyłam przygotowany wcześniej strój. Wysuszyłam włosy, a na koniec lekki
makijaż. Po tym wszystkim przypominałam wyglądem człowieka. Ktoś zaczął dobijać się do drzwi. "Otwarte"- krzyknęłam szukając w
torbie tabletek przeciwbólowych.
- Fajnie, że już wstałaś- zaczął na
powitanie Nath.
-Już? A reszta?- zapytałam popijając
pigułki.
- Jay od ponad godziny siedzi w
łazience i zwraca zawartość żołądka, Tom nadal śpi, a Siva męczy się z bólem
głowy. No i jeszcze wrócił Max, ale widząc sytuację poszedł coś zjeść-
opowiadał chłopak, a ja w tym czasie
usiadłam na łóżku opierając się o zagłówek. Sykes po chwili ulokował się obok
mnie.
- A ty?
- A ja zostawiłem was na niecałe pięć
minut i kiedy wróciłem, urządzałaś sobie z Loczkiem konkurs, a chłopaki balet
wystawiali czy coś takiego- uśmiechnął się na wspomnienie wieczoru. Jeszcze
jedna rzecz nie dawała mi spokoju.
- To skoro jedyny nie piłeś, to jak
wróciliśmy? Bo od momentu jak Jay zamówił drinki, nic kompletnie nie
pamiętam...
-Serio nic a nic? - pokręciłam głową.- Kevin pomógł mi
was przetransportować do hotelu. On zajął się
chłopakami, a ja tobą. Usnęłaś w klubie jak mieliśmy wychodzić. Dopiero
jak cię położyłem do łóżka, całkowicie się rozbudziłaś, więc wysłałem cię do
łazienki, żebyś się przebrała, a jak wróciłaś, od razu usnęłaś.- odetchnęłam z
ulgą.
- Dzięki, że się mną zająłeś. Mam
nadzieję, że nie zaczęłam gadać żadnych głupot.
- Nie, byłaś ledwo żywa. I tak się
świetnie trzymasz, zważywszy na to, ile wypiłaś.
- No wiesz... to zasługa polskich
korzeni- chłopak jednak nie za bardzo wiedział o co mi chodzi.- Kiedyś ci
wytłumaczę.
Zerknęłam na telefon. Świetnie.
Myślałam, że jest przed południem, a tymczasem dochodzi piętnasta. Nie wierzyłam własnym oczom i dla upewnienia
spojrzałam na zegar na ścianie. Godzina nadal ta sama.
Mój brzuszek znowu postanowił o sobie
przypomnieć wydając dziwne dźwięki. Sykes zaczął się śmiać, ale gdy po chwili
jemu zaburczało, oboje się już śmialiśmy jak dwoje wariatów.
-Dosyć. Idziemy na dół na obiad. -
Zarządził Nath, a ja mruknęłam do siebie, że dla niektórych to będzie
"obiado-śniadanie". Na szczęście chłopak mnie nie usłyszał. W
hotelowej restauracji wiało pustkami. Większość gości wolała zjeść coś na mieście.
Zamówiłam dla siebie naleśniki, a Nath postawił na porządny obiad. Posiłek
podano nam po kilku minutach z czego mój brzuszek był bardzo zadowolony. W między czasie wyciągnęłam też trochę więcej
informacji na temat moich i Jay'a wyczynów w klubie. Nie wierzę, że zgodziłam
się na coś tak głupiego. Kiedy delektowałam się swoją porcją naleśników, Nath
oczywiście przerwał tę cudowną chwilę.
- Ja rozumiem, że jesteś dziewczyną i
jesz mniej ode mnie, ale taka porcja to zdecydowanie za mało nawet jak na twoje
obiado-śniadanie.- Czyli jednak słyszał. Po jego wypowiedzi kompletnie mnie
zatkało. Odetchnęłam głęboko kończąc posiłek powiedziałam:
- Zdaje ci się. Najadłam się tym i
więcej już w sobie nie zmieszczę.- I dodałam chcąc zmienić temat- Idziemy
obudzić resztę?
Nathan już nie nic powiedział, a ja
widząc jego minę, byłam pewna, że mi
uwierzył. W wesołych humorach skierowaliśmy się do wyjścia, by potem wsiąść do
windy. Zdążyliśmy w ostatniej chwili, bo drzwi się zamykały. Nie uwierzycie,
kogo spotkaliśmy. Maxa! Chłopak wrócił ze spaceru w szampańskim nastroju.
Mogłam przypuszczać, że spędził ten czas w całkiem miłym towarzystwie. Na
potwierdzenie moich domyśleń nie musiałam długo czekać, ponieważ po wciśnięciu
guzika z numerem piętra, George sam zaczął opowiadać o obiedzie i dziewczynie
poznanej na stadionie. Na koniec swojego
monologu nieco posmutniał, gdyż blondynka pojutrze wylatuje do Stanów, jednak
świadomość o utrzymywaniu kontaktu ponownie przywróciła uśmiech na jego twarz.
Jeśli chodzi o mnie, to nie wierzę, że będą jeszcze rozmawiać po jej wylocie. W
najlepszym wypadku potrwa to tydzień. Jednak to postanowiłam zachować dla
siebie.
*Perspektywa Nathana*
Jeszcze w windzie ułożyłem sobie taki
plan obudzenia chłopaków, że długo będą to pamiętać. Tuż przed wejściem do
pokoju Toma, wtajemniczyłem Maxa. Jak się spodziewałem, stwierdził, że chętnie
mi pomoże. Jednak gdy weszliśmy do sypialni Parkera, rozczarowałem się. Chociaż
może to i lepiej? Otóż Tom kończył pakować swoje rzeczy. Z Sivą było podobnie,
a Jay… wreszcie opuścił łazienkę i doprowadził się do ładu. Po jakiś piętnastu
minutach zebraliśmy się u mnie.
- No to jak? Doszliście już do
siebie?- zapytał Max.
- Wiesz Maxiu, chociaż wczoraj nie
dotrzymałeś mi towarzystwa, to znalazłem świetne zastępstwo- wyszczerzył się
Jay i znacząco spojrzał na Sun.
Zaczęliśmy się śmiać, a ja opowiedziałem już po raz kolejny tego dnia o
klubowych wyczynach 3/5 The Wanted i Sun. Pominąłem jedynie fragment o rozmowie
z dziewczyną.
- Chłopaki słuchajcie!- zaczął
Parker.
- Mhmh!
- Ups, przepraszam Sun, ale na tym
fotelu, przysłonięta jeszcze przez głowę Nathana, jesteś ledwo widoczna… W
każdym razie chciałem się zapytać czy nie sądzicie, że powinniśmy wracać.
Jest…- rozejrzał się w poszukiwaniu telefonu, ale wzrok zatrzymał na zegarze
ściennym-… Jest prawie szesnasta. Zanim dojedziemy, a trzeba wziąć pod uwagę
korki i …
- Tom, wystarczy!- przerwałem jego
wykład- Zrozumieliśmy już po pierwszym zdaniu.
- Okej, to jak?
- Co wy na to, żebyśmy za kwadrans
spotkali się w holu?- zwróciłem się do reszty. Nikt nie protestował, więc każdy
poszedł do siebie. Prawie każdy.
- Już się spakowałaś?
- Tak, rano.- powiedziała z uśmiechem
Sun. Niestety słaba z niej aktorka.
- Ale nie dlatego zostałaś. O co
chodzi?- spytałem siadając na przeciwko niej w drugim fotelu. Dziewczyna na
chwilę się zamyśliła. Spojrzałem jej w oczy, jednak spuściła wzrok.
- Myślałam nad tym, co powiedziałeś
przy obiedzie. Naprawdę widać, że tak
mało jem?
-Może nie widać tego od razu, ale ja
trochę czasu już z tobą spędziłem i wiem, że nawet Lou je więcej od ciebie.
Dlaczego?- chciałem poznać prawdę, bo czułem, że ten temat ją martwił.
Chciałbym jej pomóc, ale najpierw muszę poznać przyczynę tego problemu. Sun jednak zwlekała z odpowiedzią. Nie
pospieszałem jej.
- Jakiś czas temu, a raczej kilka
miesięcy temu stało się coś, co sprawiło, że miałam wielkiego doła i mało co
mnie interesowało. Nawet zaczęłam mniej jeść, bo mi się nie chciało, a potem
doszłam do wniosku, że tak jest lepiej. Nieświadomie zaczęłam się pchać w kierunku
anoreksji. Jednak Viki w porę się zorientowała i mnie z tego wyciągnęła.
-Czyli jesteś pół-anorektyczką?-
spytałem nie do końca wiedząc, co miała na myśli.
-Nie, nie -odparła ze śmiechem-
niewiele brakowało, ale jest już dobrze. Chciałam tylko powiedzieć, że od tamtego momentu tak mi zostało, że jem małe porcje. Dlatego często podjadam
sobie jakieś przekąski.
- Cieszę, że mi to powiedziałaś.-
Naprawdę jestem z tego zadowolony, chociaż to chyba niewłaściwe słowo. Poczułem wtedy pewną odpowiedzialność za Sun.
Niby nie zna mnie wybitnie długo i wie o mnie niewiele, a mimo to obdarzyła mnie zaufaniem. Nie mogłem dopuścić do sytuacji, w której bym ją zawiódł. Nie po tym, co...
- Gołąbeczki, co wy robicie? Wszyscy
czekamy jedynie na was.- Do pokoju wpadł Tom. Jak zwykle miał świetne wyczucie
czasu. Moje gratulacje Parker. Posłałem
Sun przepraszające spojrzenie, a ona się tylko lekko uśmiechnęła.
-Już się zbieramy- odpowiedziała mu i
wyszła po swoje rzeczy. Kilkanaście minut później udało nam się zapakować do
auta.
*Perspektywa Sun*
Gdybyśmy wyjechali z Manchesteru
przynajmniej pół godziny wcześniej, już dawno byłabym w domu. Nie chodzi o
to, że przeszkadza mi towarzystwo
chłopaków. Wręcz przeciwnie. Natomiast siedzenie w samochodzie mnie denerwuje.
Ponad godzinę stoimy i w korku i nic nie zapowiada szybkiego powrotu do domu.
Gdy
opuściliśmy miasto, po kilku minutach Kev zatrzymał auto. Przed nami
tworzył się sznureczek pojazdów czekających na odblokowanie drogi, bo przed
chwilą zderzył się trzy samochody. Służby porządkowe przybyły nadzwyczaj
szybko, ale sytuacja wymagała czasu. Sprytni kierowcy spróbowali wykręcić,
wrócić do miasta albo pojechać inną drogą. Niestety tak się spieszyli, że
spowodowali kolejny wypadek. W ten sposób
utknęliśmy w środku drogi do domu
otoczeni przez zniszczone auta . Więc jak tu się nie nudzić i nie denerwować?
-Ludzie, zabierzcie mnie stąd, bo coś
sobie zrobięęę....
-Przymknij się Tom, bo od dwudziestu
minut powtórzyłeś już to trzydzieści razy-powiedział Max, który wyglądał jakby zaraz miał usnąć.
- No nie mów, że to liczysz- wtrącił
jak zwykle uśmiechnięty Jay.
-A niby co mam robić? Tu jest zbyt
nudno. Jak się to zaraz nie rozkorkuje, to wrócimy do domu najwcześniej na
dwudziestą pierwszą - Max zaczął się bronić, a ja popatrzyłam na niego z
rozbawieniem i rozejrzałam się, żeby sprawdzić, co robią pozostali. Siva cały
czas smsował z Nare, Jay włączył sobie muzykę i po założeniu ogromnych
słuchawek całkowicie się od nas odizolował. Tom poszedł w ślady Kaneswarana i zaczął
pisać z Kels, a Max wdał się w jakąś dyskusję z Nathanem. Niestety nie miałam
pojęcia o czy gadają, ponieważ szeptali.
- O czym rozmawiacie? -Zapytałam Sykesa, a
towarzystwo momentalnie ucichło.
- Tak tylko o trasie...- zaczął Max i zajął
się swoim telefonem. Super. Nath się na mnie popatrzył i stwierdził:
- Możesz teraz ponarzekać na nudną
drogę albo pomożesz mi odpisać na kilka tweetów fanek.
Zrobiłam minę, jakbym bardzo mocno
nad czymś myślała, aż w końcu odparłam
- Trudny wybór, ale skuszę się chyba
na drugą opcję.
Przyznam, że na początku
było całkiem ciekawie. Niektóre fanki mają naprawdę totalnego świra na
punkcie chłopaków. Przy nich wychodzę na baaardzo spokojną osóbkę. Po pół
godzinie ogarnęło mnie tak duże zmęczenie, że nie miałam siły przeciwstawić się
opadającym powiekom. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
...
Po moim ciele przeszła fala zimna, która
przerwała słodki sen i skutecznie mnie orzeźwiła. Na zewnątrz się ściemniało, a
ja nie kojarzyłam miejsca, w którym się
znajdowałam.
- Oj, obudziłem cię- zaczął Nath, szerzej otwierając drzwi
samochodu.
- Nie, sama się obudziłam. Gdzie tak
w ogóle jesteśmy?- zapytałam zdezorientowana, w chłopak się uśmiechnął. No
jeju... Śliczny ma ten uśmiech. Pomagając mi wyjść z auta, poinformował, że stoimy przed rezydencją The
WANTED. On sobie żarty robi?
- Nath, a nie prościej byłoby odwieźć
mnie do domu?
- Masz rację, ale spałaś tak słodko,
że nie mieliśmy serca cię budzić. A poza tym, twoja mama wie, że przenocujesz u
nas.
-... Co proszę?
- Dzwoniła jakieś dwadzieścia minut
temu, więc Tom odebrał, bo myślał, że to jego telefon. À propos macie
identyczne dzwonki. I jak zaczął rozmawiać z twoją mamą to zajęło mu to prawie
kwadrans, a skończyło się na tym, że zostaniesz na noc u nas.
Sykes stwierdziwszy, że już wiem
tyle, ile potrzebuję, zaprosił mnie do
środka. Chłopaki byli u siebie, więc
spokojnie oprowadził mnie po parterze. Mają taką super kanapę, co wygląda na
mega wygodną. Później zaprowadził mnie do
pokoju gościnnego na piętrze.
Moja (tymczasowa) sypialnia znajdowała się na przeciwko pokoju Nathana i
obok Jay'a. Dalej był Siva, a równolegle do nich Tom i Max. Najlepsze jest to,
że każdy ma własną łazienkę. Rozdzieliliśmy się i weszliśmy do pokoi. Teraz
całkowicie się rozbudziłam i nie
chciałam spać. Obok łóżka leżała już moja torba. Zabrałam kosmetyczkę i poszłam
do łazienki się nieco odświeżyć. Gdy wróciłam, słyszałam dobiegające z salonu
rozmowy. Postanowiłam dołączyć do chłopaków. Schodząc na dół, wywnioskowałam,
że chcą zrobić seans filmowy.
-Jay, przynieś mi colę. Albo piwo i
popcorn- wykrzykiwał z salonu Max.
- Sam sobie weź! Jajecznicę robię.
- Tak jak ostatnio? Wtedy wygrałem.-
Nie miałam pojęcia, o co mu chodzi.
- A chcesz powtórki?- zaśmiał się
Loczek. Chciało mi się pić, więc skierowałam się w stronę kuchni, ale w
momencie kiedy przekroczyłam próg, coś
mokrego i twardego zaatakowało mój
brzuch. Zerknęłam w dół.
- Cholera, Jay! Co co to ma być?-
zapytałam, widząc na koszulce rozbite jajko.
- Sun?! Myślałem, że to Max. Żyjesz?
Wszystko w porządku? Wezwać lekarza? -Jay popadł w słowotok. Trochę to zabawnie
wyglądało. Niech się już biedak nie męczy.
- Jay, spokojnie. Zmienię bluzkę i po
sprawie.
-Ale ja naprawdę nie chciałem.
Przepraszam. Może jajecznicę na przeprosiny?
-Czemu nie, zgłodniałam trochę.
Wróciłam do z powrotem do pokoju i
zmieniłam bluzkę. Dobrze, że zabrałam dodatkowy T-shirt, chociaż nie
podejrzewałam, że się przyda. Brudną koszulkę zaniosłam do łazienki i szybko
przeprałam. Odkąd Lou skończyła dwa lata, zawsze jestem przygotowana na takie
sytuacje.
To było kilka dni po jej urodzinach.
Pojechaliśmy na weekend majowy do cioci.
Wyjazd bardzo mi się podobał, dopóki godzinę przed powrotem mała nie zwróciła
na mnie zawartości swojego żołądka. Tak to już jest, jak dwulatek po zabawie na
placu zabaw naje się tortu i zacznie skakać. Nie miałam przy sobie nic na
zmianę, ale na szczęście kuzynka mnie uratowała pożyczyła mi bluzkę.
Ale dość wspomnień. W kuchni czeka na
mnie jajecznica i jak się nie pospieszę,
to ostygnie. Tym razem uważnie się rozejrzałam, kto jest w salonie. Max,
Siva, Nath... Jay pewnie na mnie czeka, a przed kanapą najprawdopodobniej
siedzi Tom i wybiera film. Czyli teren czysty. Z uśmiechem na twarzy weszłam do
kuchni, ale po kilku sekundach wyraz mojej twarzy gwałtownie się zmienił.
-Jay, zabiję cię! - byłam zła, bo na mojej koszulce znowu coś
wylądowało. I tym razem była to porcja jajecznicy. Do kuchni wbiegł Loczek.
- Jajecznica jest niesmaczna?-
zapytał z obawą. Moment! Skoro Jay jest obok, to zaatakował mnie... Parker,
który niepostrzeżenie próbował wymknąć się drugim wyjściem.
-Tom, wracaj- rozkazałam, chłopak
posłusznie zawrócił.
-Sun przepraszam. To było niechcący.
Ja nie wiedziałem, że to twoja porcja- zrobił minę zbitego psa, ale nie tym
razem kolego. Wywalił na mnie talerz jedzenia i gada o zmarnowanej jajecznicy,
a ja to co?
- Tom, mam teraz brudną koszulkę i nadal jestem
głodna.
- To się przebierz, a ja posprzątam i
zrobię ci kolację.
- Jest problem: nie mam już koszulki-
powiedziałam lekko zirytowana. Tom się zamyślił, a po chwili zawołał Nathana. Loczkiem szybko mu opowiedział o moich dwóch
wypadkach i z Parkerem stwierdzili, że Sykes pożyczy mi T-shirt, bo ma
najmniejszy rozmiar. Poszliśmy na górę.
- Sun, przepraszam cię za nich. Oni
nie zawsze są tacy nieogarnięci.
- Powiedzmy, że ci wierzę.
- Którą chcesz- zapytał trzymając
dwie koszulki: czarną i białą. Szybko zdecydowałam się na tą po prawej, czyli
czarną.
- Dzięki- uśmiechnęłam się i poszłam
do siebie się przebrać. Dopiero gdy założyłam T-shirt, mogłam się przyjrzeć nadrukowi. Duży napis: 'chcę jeść' a pod spodem
hamburger. Nieźle. Zajęłam się jeszcze brudnym ciuszkiem i po dziesięciu
minutach wróciłam do reszty. Akurat Jay kończył opowiadać wszystkim o mojej
przygodzie z jajecznicą. Szukając wolnego miejsca, wcisnęłam się między Nathana i Sivę, jak
najdalej od Loczka i Toma.
- Sun, przepraszamy. To był wypadek.
- W kuchni już ci nic nie grozi.
- I zrobiłem dla ciebie tosty- pochwalił
się Parker, podając mi talerzyk z jeszcze ciepłymi chrupiącymi tostami.
Wyglądało apetycznie.
- Dziękuję, ale pięć to chyba trochę
za dużo- przerażała mnie perspektywa zjedzenia takiej porcji.
- Nie marudź. Gdyby nie Max, miałabyś
sześć- powiedział oskarżycielskim tonem bardziej do Georga niż do mnie, na co
ten podniósł ręce w obronnym geście z pełną buzią kręcąc głową, że jest niewinny. Roześmialiśmy jednocześnie
z Nathanem. Jay włączył film- Incepcję. Chociaż kiedyś już to oglądałam, nie
miałam nic przeciwko. Powoli jadłam swoją kolację, ale zaczynając trzeciego
tosta, czułam, że więcej nie dam rady i szturchnęłam lekko Nathana w ramię. Na
szczęście chłopak od razu zrozumiał o co mi chodzi i kiedy ja nadal
"delektowałam" się trzecim tostem, Nath zjadł dwa pozstałe.
Zadowolona odniosłam talerz do kuchni.
Film się skończył i wszyscy
rozeszliśmy się do pokoi. Dzięki mojej świetnej koordynacji ruchów i podskokom
Maxa, prawie spadłam ze schodów. Kto
mnie złapał? Niespodzianka- Nath. Nie mam pojęcia, co bym bez niego zrobiła.
Bardzo go lubię i co ciekawsze ufam mu. Nie wiem dlaczego, ale nie boję się
mówić mu o swoich zmartwieniach i problemach, chociaż znam go niecałe dwa
miesiące. Cieszę się też, że Nath zachowuje się normalnie tzn. nie zgrywa nadętego
i rozpieszczonego gwiazdora, który myśli, że wszystko mu wolno. Można z nim
zwyczajnie pogadać i fajnie spędzić czas. Jest świetnym przyjacielem.
_____________________I jak wrażenia? Ja uważam, że schrzaniłam końcówkę, ale chyba nie jest najgorzej. Rozdział dodaję dzisiaj dość wcześnie, ponieważ
- właśnie skończyła się Eurowizja. Według mnie najlepsze oceny dała Ukraina :D
- cały dzień będę miała zajęty, więc rozdział ukazałby się dopiero późnym wieczorem
Brak słów to jest megaaa*.* <333
OdpowiedzUsuńUprzejmie informuję, iż twój blog został z powodzeniem dodany do Spisu. Proszę o umieszczenie odnośnika do Spisu na twoim blogu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń