Rozdziały w każdą niedzielę.

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 12

Jay, zabiję cię!

*Perspektywa Sun*
Obudziłam się z wielkim bólem głowy. W pierwszej chwili nie miałam pojęcia gdzie jestem. Dopiero po kilku minutach wpatrywania się w sufit i intensywnego myślenia byłam w stanie przypomnieć sobie ostatnie wydarzenia. Nath zabiera mnie na mecz, poznaję chłopaków, duże zamówienie do pokoju Jay'a, wygrana, klub, tańczenie prawie do każdej piosenki. W pewnym momencie Loczek zamówił wszystkie drinki razy dwa i urządziliśmy konkurs smaku. Po piątym teście urwał mi się film. Nie wiem jak się tu znalazłam. I czemu jestem w piżamie. Boję się pomyśleć co robiłam w nocy.
Mój brzuch dał o sobie znać i chcąc nie chcąc zwlekłam się z łóżka. Zabierając ubrania, poszłam do łazienki. Wyglądałam gorzej niż zombie. Włosy we wszystkie strony, podkrążone oczy, jakbym płakała... Nie, niby czemu miałabym płakać? Wzięłam szybki prysznic i założyłam przygotowany wcześniej strój. Wysuszyłam włosy, a na koniec lekki makijaż. Po tym wszystkim przypominałam wyglądem człowieka.  Ktoś zaczął dobijać się do drzwi.  "Otwarte"- krzyknęłam szukając w torbie tabletek przeciwbólowych.
- Fajnie, że już wstałaś- zaczął na powitanie Nath.
-Już? A reszta?- zapytałam popijając pigułki.
- Jay od ponad godziny siedzi w łazience i zwraca zawartość żołądka, Tom nadal śpi, a Siva męczy się z bólem głowy. No i jeszcze wrócił Max, ale widząc sytuację poszedł coś zjeść- opowiadał chłopak,  a ja w tym czasie usiadłam na łóżku opierając się o zagłówek. Sykes po chwili ulokował się obok mnie.
- A ty?
- A ja zostawiłem was na niecałe pięć minut i kiedy wróciłem, urządzałaś sobie z Loczkiem konkurs, a chłopaki balet wystawiali czy coś takiego- uśmiechnął się na wspomnienie wieczoru. Jeszcze jedna rzecz nie dawała mi spokoju.
- To skoro jedyny nie piłeś, to jak wróciliśmy? Bo od momentu jak Jay zamówił drinki, nic kompletnie nie pamiętam...
-Serio nic  a nic? - pokręciłam głową.- Kevin pomógł mi was przetransportować do hotelu. On zajął się  chłopakami, a ja tobą. Usnęłaś w klubie jak mieliśmy wychodzić. Dopiero jak cię położyłem do łóżka, całkowicie się rozbudziłaś, więc wysłałem cię do łazienki, żebyś się przebrała, a jak wróciłaś, od razu usnęłaś.- odetchnęłam z ulgą.
- Dzięki, że się mną zająłeś. Mam nadzieję, że nie zaczęłam gadać żadnych głupot.
- Nie, byłaś ledwo żywa. I tak się świetnie trzymasz, zważywszy na to, ile wypiłaś.
- No wiesz... to zasługa polskich korzeni- chłopak jednak nie za bardzo wiedział o co mi chodzi.- Kiedyś ci wytłumaczę.
Zerknęłam na telefon. Świetnie. Myślałam, że jest przed południem, a tymczasem dochodzi piętnasta.  Nie wierzyłam własnym oczom i dla upewnienia spojrzałam na zegar na ścianie. Godzina nadal ta sama.
Mój brzuszek znowu postanowił o sobie przypomnieć wydając dziwne dźwięki. Sykes zaczął się śmiać, ale gdy po chwili jemu zaburczało, oboje się już śmialiśmy jak dwoje wariatów.
-Dosyć. Idziemy na dół na obiad. - Zarządził Nath, a ja mruknęłam do siebie, że dla niektórych to będzie "obiado-śniadanie". Na szczęście chłopak mnie nie usłyszał. W hotelowej restauracji wiało pustkami. Większość gości wolała zjeść coś na mieście. Zamówiłam dla siebie naleśniki, a Nath postawił na porządny obiad. Posiłek podano nam po kilku minutach z czego mój brzuszek był bardzo zadowolony.  W między czasie wyciągnęłam też trochę więcej informacji na temat moich i Jay'a wyczynów w klubie. Nie wierzę, że zgodziłam się na coś tak głupiego. Kiedy delektowałam się swoją porcją naleśników, Nath oczywiście przerwał tę cudowną chwilę.
- Ja rozumiem, że jesteś dziewczyną i jesz mniej ode mnie, ale taka porcja to zdecydowanie za mało nawet jak na twoje obiado-śniadanie.- Czyli jednak słyszał. Po jego wypowiedzi kompletnie mnie zatkało. Odetchnęłam głęboko kończąc posiłek powiedziałam:
- Zdaje ci się. Najadłam się tym i więcej już w sobie nie zmieszczę.- I dodałam chcąc zmienić temat- Idziemy obudzić resztę?
Nathan już nie nic powiedział, a ja widząc jego minę,  byłam pewna, że mi uwierzył. W wesołych humorach skierowaliśmy się do wyjścia, by potem wsiąść do windy. Zdążyliśmy w ostatniej chwili, bo drzwi się zamykały. Nie uwierzycie, kogo spotkaliśmy. Maxa! Chłopak wrócił ze spaceru w szampańskim nastroju. Mogłam przypuszczać, że spędził ten czas w całkiem miłym towarzystwie. Na potwierdzenie moich domyśleń nie musiałam długo czekać, ponieważ po wciśnięciu guzika z numerem piętra, George sam zaczął opowiadać o obiedzie i dziewczynie poznanej na stadionie.  Na koniec swojego monologu nieco posmutniał, gdyż blondynka pojutrze wylatuje do Stanów, jednak świadomość o utrzymywaniu kontaktu ponownie przywróciła uśmiech na jego twarz. Jeśli chodzi o mnie, to nie wierzę, że będą jeszcze rozmawiać po jej wylocie. W najlepszym wypadku potrwa to tydzień. Jednak to postanowiłam zachować dla siebie.

*Perspektywa Nathana*
Jeszcze w windzie ułożyłem sobie taki plan obudzenia chłopaków, że długo będą to pamiętać. Tuż przed wejściem do pokoju Toma, wtajemniczyłem Maxa. Jak się spodziewałem, stwierdził, że chętnie mi pomoże. Jednak gdy weszliśmy do sypialni Parkera, rozczarowałem się. Chociaż może to i lepiej? Otóż Tom kończył pakować swoje rzeczy. Z Sivą było podobnie, a Jay… wreszcie opuścił łazienkę i doprowadził się do ładu. Po jakiś piętnastu minutach zebraliśmy się u mnie.
- No to jak? Doszliście już do siebie?- zapytał Max.
- Wiesz Maxiu, chociaż wczoraj nie dotrzymałeś mi towarzystwa, to znalazłem świetne zastępstwo- wyszczerzył się Jay i znacząco spojrzał na Sun.  Zaczęliśmy się śmiać, a ja opowiedziałem już po raz kolejny tego dnia o klubowych wyczynach 3/5 The Wanted i Sun. Pominąłem jedynie fragment o rozmowie z dziewczyną.
- Chłopaki słuchajcie!- zaczął Parker.
- Mhmh!
- Ups, przepraszam Sun, ale na tym fotelu, przysłonięta jeszcze przez głowę Nathana, jesteś ledwo widoczna… W każdym razie chciałem się zapytać czy nie sądzicie, że powinniśmy wracać. Jest…- rozejrzał się w poszukiwaniu telefonu, ale wzrok zatrzymał na zegarze ściennym-… Jest prawie szesnasta. Zanim dojedziemy, a trzeba wziąć pod uwagę korki i … 
- Tom, wystarczy!- przerwałem jego wykład- Zrozumieliśmy już po pierwszym zdaniu.
- Okej, to jak?
- Co wy na to, żebyśmy za kwadrans spotkali się w holu?- zwróciłem się do reszty. Nikt nie protestował, więc każdy poszedł do siebie. Prawie każdy.
- Już się spakowałaś?
- Tak, rano.- powiedziała z uśmiechem Sun. Niestety słaba z niej aktorka.
- Ale nie dlatego zostałaś. O co chodzi?- spytałem siadając na przeciwko niej w drugim fotelu. Dziewczyna na chwilę się zamyśliła. Spojrzałem jej w oczy, jednak spuściła wzrok.
- Myślałam nad tym, co powiedziałeś przy obiedzie.  Naprawdę widać, że tak mało jem?
-Może nie widać tego od razu, ale ja trochę czasu już z tobą spędziłem i wiem, że nawet Lou je więcej od ciebie. Dlaczego?- chciałem poznać prawdę, bo czułem, że ten temat ją martwił. Chciałbym jej pomóc, ale najpierw muszę poznać przyczynę tego problemu.  Sun jednak zwlekała z odpowiedzią. Nie pospieszałem jej.
- Jakiś czas temu, a raczej kilka miesięcy temu stało się coś, co sprawiło, że miałam wielkiego doła i mało co mnie interesowało. Nawet zaczęłam mniej jeść, bo mi się nie chciało, a potem doszłam do wniosku, że tak jest lepiej. Nieświadomie zaczęłam się pchać w kierunku anoreksji. Jednak Viki w porę się zorientowała i mnie z tego wyciągnęła.
-Czyli jesteś pół-anorektyczką?- spytałem nie do końca wiedząc, co miała na myśli. 
-Nie, nie -odparła ze śmiechem- niewiele brakowało, ale jest już dobrze. Chciałam tylko powiedzieć,  że od tamtego momentu tak mi zostało,  że jem małe porcje. Dlatego często podjadam sobie jakieś przekąski.
- Cieszę, że mi to powiedziałaś.- Naprawdę jestem z tego zadowolony, chociaż to chyba niewłaściwe słowo.  Poczułem wtedy pewną odpowiedzialność za Sun. Niby nie zna mnie wybitnie długo i wie o mnie niewiele,  a mimo to obdarzyła mnie zaufaniem.  Nie mogłem dopuścić do sytuacji,  w której bym ją zawiódł. Nie po tym, co...
- Gołąbeczki, co wy robicie? Wszyscy czekamy jedynie na was.- Do pokoju wpadł Tom. Jak zwykle miał świetne wyczucie czasu.  Moje gratulacje Parker. Posłałem Sun przepraszające spojrzenie, a ona się tylko lekko uśmiechnęła.
-Już się zbieramy- odpowiedziała mu i wyszła po swoje rzeczy. Kilkanaście minut później udało nam się zapakować do auta.

*Perspektywa Sun*
Gdybyśmy wyjechali z Manchesteru przynajmniej pół godziny wcześniej, już dawno byłabym w domu. Nie chodzi o to,  że przeszkadza mi towarzystwo chłopaków. Wręcz przeciwnie. Natomiast siedzenie w samochodzie mnie denerwuje. Ponad godzinę stoimy i w korku i nic nie zapowiada szybkiego powrotu do domu.
Gdy  opuściliśmy miasto, po kilku minutach Kev zatrzymał auto. Przed nami tworzył się sznureczek pojazdów czekających na odblokowanie drogi, bo przed chwilą zderzył się trzy samochody. Służby porządkowe przybyły nadzwyczaj szybko, ale sytuacja wymagała czasu. Sprytni kierowcy spróbowali wykręcić, wrócić do miasta albo pojechać inną drogą. Niestety tak się spieszyli, że spowodowali kolejny wypadek. W ten sposób  utknęliśmy w  środku drogi do domu otoczeni przez zniszczone auta . Więc jak tu się nie nudzić i nie denerwować?

-Ludzie, zabierzcie mnie stąd, bo coś sobie zrobięęę....
-Przymknij się Tom, bo od dwudziestu minut powtórzyłeś już to trzydzieści razy-powiedział  Max, który wyglądał jakby zaraz miał usnąć.
- No nie mów, że to liczysz- wtrącił jak zwykle uśmiechnięty Jay.
-A niby co mam robić? Tu jest zbyt nudno. Jak się to zaraz nie rozkorkuje, to wrócimy do domu najwcześniej na dwudziestą pierwszą - Max zaczął się bronić, a ja popatrzyłam na niego z rozbawieniem i rozejrzałam się, żeby sprawdzić, co robią pozostali. Siva cały czas smsował z Nare, Jay włączył sobie muzykę i po założeniu ogromnych słuchawek całkowicie się od nas odizolował. Tom poszedł w ślady Kaneswarana i zaczął pisać z Kels, a Max wdał się w jakąś dyskusję z Nathanem. Niestety nie miałam pojęcia o czy gadają,  ponieważ szeptali.
 - O czym rozmawiacie? -Zapytałam Sykesa, a towarzystwo momentalnie ucichło.
 - Tak tylko o trasie...- zaczął Max i zajął się swoim telefonem. Super. Nath się na mnie popatrzył i stwierdził:
- Możesz teraz ponarzekać na nudną drogę albo pomożesz mi odpisać na kilka tweetów fanek.
Zrobiłam minę, jakbym bardzo mocno nad czymś myślała,  aż w końcu odparłam
- Trudny wybór, ale skuszę się chyba na drugą opcję.
Przyznam, że na  początku  było całkiem ciekawie. Niektóre fanki mają naprawdę totalnego świra na punkcie chłopaków. Przy nich wychodzę na baaardzo spokojną osóbkę. Po pół godzinie ogarnęło mnie tak duże zmęczenie, że nie miałam siły przeciwstawić się opadającym powiekom. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

...
 Po moim ciele przeszła fala zimna, która przerwała słodki sen i skutecznie mnie orzeźwiła. Na zewnątrz się ściemniało, a ja nie kojarzyłam miejsca,  w którym się znajdowałam.
- Oj, obudziłem  cię- zaczął Nath, szerzej otwierając drzwi samochodu.
- Nie, sama się obudziłam. Gdzie tak w ogóle jesteśmy?- zapytałam zdezorientowana, w chłopak się uśmiechnął. No jeju... Śliczny ma ten uśmiech. Pomagając mi wyjść z auta,  poinformował, że stoimy przed rezydencją The WANTED. On sobie żarty robi?
- Nath, a nie prościej byłoby odwieźć mnie do domu?
- Masz rację, ale spałaś tak słodko, że nie mieliśmy serca cię budzić. A poza tym, twoja mama wie, że przenocujesz u nas.
-... Co proszę?
- Dzwoniła jakieś dwadzieścia minut temu, więc Tom odebrał, bo myślał, że to jego telefon. À propos macie identyczne dzwonki. I jak zaczął rozmawiać z twoją mamą to zajęło mu to prawie kwadrans, a skończyło się na tym, że zostaniesz na noc u nas.

Sykes stwierdziwszy, że już wiem tyle,  ile potrzebuję, zaprosił mnie do środka. Chłopaki byli u siebie,  więc spokojnie oprowadził mnie po parterze. Mają taką super kanapę, co wygląda na mega wygodną. Później zaprowadził mnie do  pokoju gościnnego na piętrze.  Moja (tymczasowa) sypialnia znajdowała się na przeciwko pokoju Nathana i obok Jay'a. Dalej był Siva, a równolegle do nich Tom i Max. Najlepsze jest to, że każdy ma własną łazienkę. Rozdzieliliśmy się i weszliśmy do pokoi. Teraz całkowicie się rozbudziłam i  nie chciałam spać. Obok łóżka leżała już moja torba. Zabrałam kosmetyczkę i poszłam do łazienki się nieco odświeżyć. Gdy wróciłam, słyszałam dobiegające z salonu rozmowy. Postanowiłam dołączyć do chłopaków. Schodząc na dół, wywnioskowałam, że chcą zrobić seans filmowy.

-Jay, przynieś mi colę. Albo piwo i popcorn- wykrzykiwał z salonu Max.
- Sam sobie weź! Jajecznicę robię.
- Tak jak ostatnio? Wtedy wygrałem.- Nie miałam pojęcia, o co mu chodzi.
- A chcesz powtórki?- zaśmiał się Loczek. Chciało mi się pić, więc skierowałam się w stronę kuchni, ale w momencie kiedy przekroczyłam próg,  coś mokrego  i twardego zaatakowało mój brzuch. Zerknęłam w dół.
- Cholera, Jay! Co co to ma być?- zapytałam, widząc na koszulce rozbite jajko.
- Sun?! Myślałem, że to Max. Żyjesz? Wszystko w porządku? Wezwać lekarza? -Jay popadł w słowotok. Trochę to zabawnie wyglądało. Niech się już biedak nie męczy.
- Jay, spokojnie. Zmienię bluzkę i po sprawie.
-Ale ja naprawdę nie chciałem. Przepraszam. Może jajecznicę na przeprosiny?
-Czemu nie, zgłodniałam trochę.
Wróciłam do z powrotem do pokoju i zmieniłam bluzkę. Dobrze, że zabrałam dodatkowy T-shirt, chociaż nie podejrzewałam, że się przyda. Brudną koszulkę zaniosłam do łazienki i szybko przeprałam. Odkąd Lou skończyła dwa lata, zawsze jestem przygotowana na takie sytuacje.
To było kilka dni po jej urodzinach. Pojechaliśmy na  weekend majowy do cioci. Wyjazd bardzo mi się podobał, dopóki godzinę przed powrotem mała nie zwróciła na mnie zawartości swojego żołądka. Tak to już jest, jak dwulatek po zabawie na placu zabaw naje się tortu i zacznie skakać. Nie miałam przy sobie nic na zmianę, ale na szczęście kuzynka mnie uratowała pożyczyła mi bluzkę.
Ale dość wspomnień. W kuchni czeka na mnie jajecznica i jak się nie pospieszę,  to ostygnie. Tym razem uważnie się rozejrzałam, kto jest w salonie. Max, Siva, Nath... Jay pewnie na mnie czeka, a przed kanapą najprawdopodobniej siedzi Tom i wybiera film. Czyli teren czysty. Z uśmiechem na twarzy weszłam do kuchni, ale po kilku sekundach wyraz mojej twarzy gwałtownie się zmienił.
-Jay, zabiję cię! - byłam  zła, bo na mojej koszulce znowu coś wylądowało. I tym razem była to porcja jajecznicy. Do kuchni wbiegł Loczek.
- Jajecznica jest niesmaczna?- zapytał z obawą. Moment! Skoro Jay jest obok, to zaatakował mnie... Parker, który niepostrzeżenie próbował wymknąć się drugim wyjściem.
-Tom, wracaj- rozkazałam, chłopak posłusznie zawrócił.
-Sun przepraszam. To było niechcący. Ja nie wiedziałem, że to twoja porcja- zrobił minę zbitego psa, ale nie tym razem kolego. Wywalił na mnie talerz jedzenia i gada o zmarnowanej jajecznicy, a ja to co?
- Tom,  mam teraz brudną koszulkę i nadal jestem głodna.
- To się przebierz, a ja posprzątam i zrobię ci kolację.
- Jest problem: nie mam już koszulki- powiedziałam lekko zirytowana. Tom się zamyślił, a po chwili  zawołał Nathana.  Loczkiem szybko mu opowiedział o moich dwóch wypadkach i z Parkerem stwierdzili, że Sykes pożyczy mi T-shirt, bo ma najmniejszy rozmiar. Poszliśmy na górę.
- Sun, przepraszam cię za nich. Oni nie zawsze są tacy nieogarnięci.
- Powiedzmy, że ci wierzę. 
- Którą chcesz- zapytał trzymając dwie koszulki: czarną i białą. Szybko zdecydowałam się na tą po prawej, czyli czarną.
- Dzięki- uśmiechnęłam się i poszłam do siebie się przebrać. Dopiero gdy założyłam T-shirt,  mogłam się przyjrzeć nadrukowi.  Duży napis: 'chcę jeść' a pod spodem hamburger. Nieźle. Zajęłam się jeszcze brudnym ciuszkiem i po dziesięciu minutach wróciłam do reszty. Akurat Jay kończył opowiadać wszystkim o mojej przygodzie z jajecznicą. Szukając wolnego miejsca,  wcisnęłam się między Nathana i Sivę, jak najdalej od Loczka i Toma.
- Sun, przepraszamy. To był wypadek.
- W kuchni już ci nic nie grozi.
- I zrobiłem dla ciebie tosty- pochwalił się Parker, podając mi talerzyk z jeszcze ciepłymi chrupiącymi tostami. Wyglądało apetycznie.
- Dziękuję, ale pięć to chyba trochę za dużo- przerażała mnie perspektywa zjedzenia takiej porcji.
- Nie marudź. Gdyby nie Max, miałabyś sześć- powiedział oskarżycielskim tonem bardziej do Georga niż do mnie, na co ten podniósł ręce w obronnym geście z pełną buzią kręcąc głową,  że jest niewinny. Roześmialiśmy jednocześnie z Nathanem. Jay włączył film- Incepcję. Chociaż kiedyś już to oglądałam, nie miałam nic przeciwko. Powoli jadłam swoją kolację, ale zaczynając trzeciego tosta, czułam, że więcej nie dam rady i szturchnęłam lekko Nathana w ramię. Na szczęście chłopak od razu zrozumiał o co mi chodzi i kiedy ja nadal "delektowałam" się trzecim tostem, Nath zjadł dwa pozstałe. Zadowolona odniosłam talerz do kuchni.

Film się skończył i wszyscy rozeszliśmy się do pokoi. Dzięki mojej świetnej koordynacji ruchów i podskokom Maxa, prawie  spadłam ze schodów. Kto mnie złapał? Niespodzianka- Nath. Nie mam pojęcia, co bym bez niego zrobiła. Bardzo go lubię i co ciekawsze ufam mu. Nie wiem dlaczego, ale nie boję się mówić mu o swoich zmartwieniach i problemach, chociaż znam go niecałe dwa miesiące. Cieszę się też, że Nath zachowuje się normalnie tzn. nie zgrywa nadętego i rozpieszczonego gwiazdora, który myśli, że wszystko mu wolno. Można z nim zwyczajnie pogadać i fajnie spędzić czas. Jest świetnym przyjacielem.
_____________________
I jak wrażenia? Ja uważam, że schrzaniłam końcówkę, ale chyba nie jest najgorzej. Rozdział dodaję dzisiaj dość wcześnie,  ponieważ
- właśnie skończyła się Eurowizja. Według mnie najlepsze oceny dała Ukraina :D
- cały dzień będę miała zajęty, więc rozdział ukazałby się dopiero późnym wieczorem

2 komentarze:

  1. Brak słów to jest megaaa*.* <333

    OdpowiedzUsuń
  2. Uprzejmie informuję, iż twój blog został z powodzeniem dodany do Spisu. Proszę o umieszczenie odnośnika do Spisu na twoim blogu. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń