Mówiłem
ci już, że ślicznie wyglądasz?
*perspektywa Sun*
-Mamo!
Gdzie są moje czarne szpilki?
- Nie
wiem Słońce! Może pod łóżkiem?
-
Racja! Znalazłam! - odkrzyknęłam do mamy, która była w salonie. Za dziesięć
minut powinniśmy wychodzić z domu, a ja
dopiero zakładam buty. Jeśli uda nam się nie spóźnić na bankiet to będzie cud.
Muszę tylko znaleźć torebkę i gotowe. Efekt końcowy nie jest taki zły. Zeszłam
do przedpokoju spodziewając się zastać tam resztę rodziny, jednak się
rozczarowałam- byłam pierwsza. Po chwili
przyszła mama, a tuż po niej Luiza. Czekałyśmy tylko na tatę. Spóźniająca się mama-to byłoby coś, ale tata? Przecież miał założyć jedynie garnitur. Ale kto potrafi
zrozumieć mężczyzn? Na pewno nie ja. Nie mam pojęcia jak, jednak wyjechaliśmy
punktualnie i na miejscu byliśmy równo na osiemnastą. Dobrze, że
oficjalne rozpoczęcie uroczystości jest dopiero za pół godziny. Wchodząc zauważyłam
że wiele osób, tak samo jak my, właśnie dotarło. Sala została ładnie
przystrojona, ale bez przesady. W końcu to jest bankiet charytatywny, który ma
na celu zebranie pieniędzy na dom dziecka. Z tego, co się orientuję, są tu
prawie sami szefowie i inni ważni przedstawiciele większych firm w Londynie,
ale oprócz nich jest także kilku gości specjalnych. Nie mam pojęcia kogo
określono tym mianem, jednak podejrzewam, że będą mieć długie i nudne przemowy.
W ogóle kiedy tata powiedział o zaproszeniu, byłam pewna, że dotyczy tylko jego
i mamy, a tymczasem zostały zaproszone całe rodziny. To jednak nie zmienia
faktu, iż w mojej opinii Luiza jest trochę za młoda na takie nudne bankiety.
Teraz się gdzieś ulotniła i chyba rozmawia z jakąś dziewczyną z klubu. Chociaż
jeden problem z głowy.
-Tato,
nie denerwuj się tak. Doskonale poradzisz sobie z tą przemową.
- Tak
myślisz Sun?
-Oczywiście.-Odparłam, upewniając dzisiaj tatę już po raz setny, że jest świetnie
przygotowany do przemówienia.
-Gray,
jak dobrze cię widzieć- zawołał na powitanie jakiś facet oczywiście w
garniturze.
-Lewis, co słychać?- ucieszył się tata, widząc wreszcie kogoś znajomego. Panowie rozpoczęli pogawędkę i jak przystało na ludzi
kulturalnych, nastał moment, w którym tata zaczął nas przedstawiać.
-Sun,
miło mi cię poznać. Derek naprawdę dużo o tobie opowiadał i to w samych
superlatywach.
- Miło mi- to jedyne, na co zdołałam powiedzieć. Właśnie poznałam ojca Dereka, a
skoro zapraszane były całe rodziny, to jest szansa, że on też tutaj jest.
Momentalnie zapragnęłam, żeby ten pan już sobie poszedł. Na szczęście ze sceny
odezwał się organizator i wszystkie rozmowy ucichły, goście zebrali się pod
sceną. Szczerze, to byłam mało zainteresowana przemowami dlatego stanęłam przy
ścianie, skąd miałam dobry widok na scenę i jakbym stanęła na palcach to i o
kulisy bym zahaczyła wzrokiem. Myśląc o tym, ile osób będzie przemawiać i prezentować nudne
statystyki, próbowałam się skupić na słowach mówiącego.
-Cześć
Sun! - Na dźwięk własnego imienia aż podskoczyłam wystraszona.
-Przepraszam,
nie chciałem cię wystraszyć.
-Po
prostu się zamyśliłam.-Odparłam zgodnie z prawdą. Zanim zdążyłam zareagować chłopak szybko
pocałował mnie w policzek.
- To na przeprosiny.
-
Derek, już o tym rozmawialiśmy- westchnęłam.
-
Wiem Sun, potraktuj to jako przyjacielski gest. Chcesz coś do picia?
-„Przed
państwem wystąpi teraz pierwszy z naszych specjalnych gości, zespół THE
WANTED"- Odezwał się prowadzący.
-Jakbyś mógł, to poproszę sok pomarańczowy-
powiedziałam do chłopaka, a całą moją uwagę poświęciłam temu, co działo się na
scenie. Mimo wszystko to jest pierwszy raz kiedy widzę mój ulubiony zespól na
żywo w dodatku podczas występu. Miałam ochotę skakać z radości, jednak ze
względu na okoliczności powstrzymałam się. Tylko oczy mogły zdradzać to, co
czułam (dlatego przed Viki nic się nie ukryje). Bądźmy realistami, kto
będzie mi się teraz przyglądał?
* perspektywa
Nathana*
Siedzieliśmy
z chłopakami za sceną i czekaliśmy aż zapowiedzą nasz występ. Żałowałem tyko,
że nie zaprosiłem Sun. Lekko zdenerwowany zacząłem chodzić po pomieszczeniu,
chciałem przypomnieć sobie teksty piosenek, które śpiewamy,
ale tu pojawił się problem. Nie znałem naszego dzisiejszego repertuaru.
-
Chłopaki, co tak właściwie śpiewamy?
-Młody
mówiłem ci to pięć minut temu! „Weakness” i „I found you”! Zdenerwował się Max.
-Ok,
zrozumiałem. Nie musisz tak krzyczeć.
-
Sorry. I nie przejmuj się, że jej nie zaprosiłeś.
-
Właśnie, a poza tym i tak nie mogliśmy zabrać osób towarzyszących- dorzucił
Tom.
-No
niby racja, ale…- sam już nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć. Do występu
zostały nam dwie minuty. Nie chcąc bezczynnie siedzieć, poszedłem w stronę
wyjścia na scenę, poobserwować publiczność. Nic ciekawego. Sami biznesmeni w
garniturach razem z żonami, niektórzy z całymi rodzinami. Mój wzrok zatrzymał
się na dziewczynie przy ścianie.
Wyglądała jak Sun, ale czy to możliwe? Nie wierzę. Chociaż… Tak, to Sun!
Patrzyła w moją stronę, jednak chyba mnie nie widziała. Ślicznie wyglądała. Na
mojej twarzy zagościł uśmiech. Nagle pojawił się przy niej jakiś chłopak. Zaskoczył
ją swoją obecnością, mimo to Sun była zadowolona. Znają się? Na to wygląda.
Stop! Czy on ją właśnie pocałował? Sykes ogarnij się. „Przed państwem wystąpi
teraz pierwszy z naszych specjalnych gości, zespół THE WANTED”- zapowiedział
nas prowadzący. Za moment wychodzimy na scenę, a ja jestem zazdrosny o
jakiegoś znajomego Sun. Niestety nie bardzo wierzę, że on jest tylko jej znajomym,
albo to ja jestem już przewrażliwiony na tym punkcie. Dwa tygodnie byliśmy w
trasie. Nie mogłem jej zabronić poznawania nowych ludzi.
Podczas
„Weakness” próbowałem zapomnieć o swoich rozterkach, ale to nie było takie
łatwe. Czułem się tak, jakby piosenka opisywała właśnie moją sytuację. Zostaliśmy
nagrodzeni brawami, by po chwili zacząć „I found you”. Po twarzach zebranych
widziałem, że utwór przypadł im do gustu. Kiedy nadeszła kolej na moją solówkę,
chciałem zobaczyć Sun- czy się jej podoba. Jednak nie było jej tam, gdzie
ostatnio. Rozejrzałem się po sali i odnalazłem ją obok Luizy, która jej coś szeptała
do ucha. Gdy dziewczyna podniosła głowę, uśmiechnęła się do mnie.
Po
występie Max wygłosił bardzo krótką przemowę (równe pięć zdań). Teraz mogliśmy
zejść ze sceny i wmieszać się w tłum gości. Chłopaki zajęli się sobą a ja
postanowiłem przywitać się z Sun. Skoro już mnie widziała to nie wypada jej
teraz unikać. Gdy do niej podszedłem, była zajęta rozmową z Lou.
-Cześć
dziewczyny.
-Cześć
Nath- odpowiedziała Sun, a Luiza wypatrzyła gdzieś jakąś koleżankę i się
ulotniła.
-Jak
się podobał występ?
-Szczerze?-pokiwałem
głową.- Pierwszy raz w życiu widziałam ulubiony zespół na żywo. Byliście świetni.
-Sun,
przyniosłem sok.
-Dzięki Derek- odpowiedziała.- Nath, to Derek, znajomy z klubu. Derek, to Nathan- szybko nas sobie przedstawiła, a my uścisnęliśmy sobie dłonie i chłopak odszedł, mówiąc, że nie będzie nam przeszkadzać. Czyli to tylko jej znajmy. Ufff... Dziewczyna nawet nie wie ile dla mnie znaczy to dopowiedzenie. „Znajomy z klubu” powtórzyłem sobie. Moment.
-Dzięki Derek- odpowiedziała.- Nath, to Derek, znajomy z klubu. Derek, to Nathan- szybko nas sobie przedstawiła, a my uścisnęliśmy sobie dłonie i chłopak odszedł, mówiąc, że nie będzie nam przeszkadzać. Czyli to tylko jej znajmy. Ufff... Dziewczyna nawet nie wie ile dla mnie znaczy to dopowiedzenie. „Znajomy z klubu” powtórzyłem sobie. Moment.
-Z
jakiego klubu?- zapytałem nie kryjąc ciekawości.
*perspektywa Sun*
-Z
jakiego klubu?- zapytał Nath, a ja dopiero teraz uświadomiłam sobie, ile się
działo podczas jego nieobecności.
-Jeszcze
ci nie powiedziałam. Zapisałam się do klubu zumby.
-Dlaczego
akurat wybrałaś zumbę?
-Przed
przyjazdem razem z Viką uwielbiałyśmy
chodzić na zajęcia i po przeprowadzce do Londynu nie chciałam z tego
rezygnować.
-
Jest jeszcze coś, co chciałabyś dalej kontynuować?
- To
jakieś przesłuchanie?-zaśmiałam się.-Lubię piłkę nożną i myślę, że tutaj mogę
lepiej rozwinąć tą pasję niż Polsce, bo tam raczej nie mam możliwości iść na
mecz porządnej drużyny. A tak w ogóle to jak było w Niemczech?
- A
powiem ci, że bardzo fajnie. Nie spodziewałem się, że mamy tam aż tylu fanów.
-Chyba
fanek?
- Nie
prawda. Był jeden chłopak. I udało mi się wysłać pocztówki.
-
Wiem, widziałam tweeta. Dzięki.- odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
-Dla
ciebie też coś przywiozłem.
-Nath,
przecież nie musiałeś.- Byłam nieco zaskoczona.
-Wiem,
ale chciałem- uśmiechnął się szeroko, a po chwili spoważniał i zapytał- Co robi
Luiza?
Spojrzałam
w kierunku, w którym patrzyła chłopak i zobaczyłam moją siostrę robiącą dziwną
minę, jakby spotkała się twarzą w twarz z duchem. Chociaż to nie była jedna
zjawa, ale pięć. Co oni tu robią? Na sali pojawiło się 1D. To będzie
katastrofa. Największa, jaką widział świat.
-
Słucham? –zapytał chłopak, nie wiedząc, co mam na myśli. Czy ja na serio
powiedziałam to na głos? Chyba tak.
-Zaraz
zobaczysz- odparłam i zaczęłam po ciche odliczanie.- Trzy- Lou się uświadomiła
sobie, co widzi.- Dwa- bierze głęboki wdech.- Jeden- to już ledwie wyszeptałam i schowałam się za Nathana. W tym
momencie Luizka zaczęła krzyczeć na widok swojego najukochańszego zespołu.
-Zabierz
mnie stąd- poprosiłam chłopaka.
-Ale
to takie urocze. Mają taką wierną fankę- Jednak widząc moją nietęgą minę nic
więcej nie mówił i zabrał mnie na zewnątrz. Jak na Anglię, było dosyć ciepło.
Bezchmurne niebo, jasny księżyc niemal w pełni i światło padające na trawnik z dużych okien
sali. To wszystko wraz z delikatnym szumem wody w fontannie tworzyło niezwykłą
atmosferę. Poza nami spacerowało jeszcze kilka par, ale obszar parku (o ile
mogę tak nazwać to miejsce) był tak duży, że nikt nie wchodził sobie w drogę.
-Ładnie
tutaj, prawda?- zapytał chłopak, przerywając panującą miedzy nami ciszę.
„Ładnie? Tu jest jak bajce” pomyślałam, ale w odpowiedzi skinęłam jedynie
głową.
-Mówiłem
ci już, że ślicznie wyglądasz?
- Jeszcze nie- odparłam lekko się uśmiechając.
- Jeszcze nie- odparłam lekko się uśmiechając.
-
Sun, wyglądasz cudownie i jesteś najładniejszą damą na tym bankiecie.- Powiedział Nath poważnym tonem. W tej chwili byłam wdzięczna za panujący
półmrok, ponieważ zamaskował moje rumieńce.
-
Dziękuję. Nath?- zrobiłam krótką pauzę i spojrzałam na chłopaka.- Jak wygląda
taki zwykły dzień w zespole, kiedy nie macie wolnego?
-
Zazwyczaj wstajemy po siódmej, jemy śniadanie. Czasem w domu, a czasem w drodze
na jakiś wywiad albo do programu śniadaniowego. Jeśli mamy coś zaplanowane w
godzinach południowych to są spotkania w radiu. I kiedy pracujemy do obiadu, to
reszta dnia jest wolna. A jeśli rano mamy czas, to znaczy, że mamy zajęte
popołudnie. Jeśli na przykład nagrywamy nowy singiel to nierzadko spędzamy w
studio cały dzień. Kevin pilnuje, żebyśmy się nie spóźniali i mieli chwilę
wolnego na obiad.
-
Rety, to musi bardzo męczące- przyznałam.
- I
uwierz mi, czasami rzeczywiście tak jest. Na szczęście nasz manager pilnuje, żebyśmy
się nie przepracowywali. Na przykład jutro dałabyś się wyciągnąć na spacer po
południu?
I jak
tu mu odmówić, skoro tak ładnie się uśmiecha. Trudno. Życie jest brutalne. Po
południu mam zajęcia w klubie i przecież Nath będzie jeszcze chciał odpocząć po
trasie. Dopiero wrócili, a od razu przyszli na bankiet.
-Przykro
mi, ale mam zajęcia. – Po jego minie widziałam, że go zasmuciłam. Albo tylko mi
się tak wydawało?
-Szkoda.
Może innym razem.
-Może
tak- dodałam już weselszym tonem i w tym momencie przeszedł po mnie mały
dreszcz. Niestety Nath to zauważył.
-
Wracajmy, bo się jeszcze rozchorujesz.
Na
sali było zdecydowanie cieplej. Od razu zniknęła moja gęsia skórka. I nawet
udało mi się ominąć występ 1D, bo chłopcy właśnie schodzili ze sceny i
rozmawiali sobie z moją siostrą... Że co proszę?! Gadają z moją siostrą? Chyba coś ważnego się stało, gdy byłam na
spacerze.
-
Sun, dlaczego Lou wskazuje na ciebie?- zapytała Nathan, a ja spojrzałam na
Luizę. Rzeczywiście, pokazywała na mnie i coś tłumaczyła chłopakom. Cała grupka
zaczęła zbliżać się w naszą stronę. Zerknęłam na Sykesa i szepnęłam: " Możesz
mnie jeszcze raz stąd zabrać?", a się uśmiechnął i powiedział:
„Przeżyjesz, zobaczysz”.
- Sun
ominął cię świetny koncert- zaczęła Luzia-
i poznałam 1D, i opowiedziałam im o tobie.
- Bo
nie mają nic lepszego do roboty, niż niańczenie dwunastolatki, proszę cię.-
Może i byłam niemiła, ale nie lubię, kiedy moja kochana siostrzyczka mówi o
mnie ludziom, których nie znam bądź nie lubię.
-
Cześć Sykes- właśnie dołączył zespół.
-
Cześć Styles- przywitał się Nath, jednak nie mógł już nic więcej powiedzieć
(chociaż widać było, że coś zamierzał), bo Lou wkroczyła do akcji.
- To
jest właśnie Sun.
-
Cześć Sun- powiedziało równo całe 1D jak dzieci w przedszkolu i zaczęli się
przedstawiać.
-Jak
ci się podobał nasz koncert- zapytał z szerokim uśmiechem Harry.
- Oj,
niestety byłam wtedy na spacerze i go nie widziałam- powiedziałam z udawanym
smutkiem.
-
Żałuj, był świetny.
- Nie
bądź taki skromny Styles.- Wtrącił się Nath. Trzeba to już skończyć.
-
Lou- zwróciłam się do siostry.
-
Słucham Sun?- odpowiedział chłopak, a wszyscy wybuchli śmiechem. Mnie to jednak
nie bawiło.
- Nie
ty –westchnęłam.- Luzika gdzie są rodzice?
-
Emmm… No byli gdzieś… O idą tu właśnie!
-My
się będziemy zbierać, miło było poznać Sun- szybko powiedział Harry i cały
zespół zniknął szybciej niż się pojawił. Kiedy przyszli rodzice, chłopaki byli
już na drugim końcu sali.
-Dobry
wieczór- przywitał się Nath.
-Witaj Nath- odpowiedziała moja mama, a tata dodał- Jak się bawicie?
-Przyjemny
ten bankiet- przyznałam, ale Luizka też się musiała dorzucić swoje trzy
grosze.
- Tu jest nudno i nie ma co robić ani z nikim porozmawiać.
- Tu jest nudno i nie ma co robić ani z nikim porozmawiać.
Wymieniałam
z Nathanem rozbawione spojrzenia, chociaż byłam zła na siostrę.
- Jak było 1D to jakoś nie narzekałaś.
- Jak było 1D to jakoś nie narzekałaś.
- Ale
ich już nie ma i chcę do domu- ogryzała się Młoda.
-Kochanie,
jeszcze godzinka i się skończy- próbowała interweniować mama, jednak Lou nadal
upierała się, że chce już wracać. Mamie zaczynało brakować argumentów, a
siostra broniła się, że będzie zmęczona jutro w klubie. W końcu rodzice się poddali.
Luzika zawsze musi postawić na swoim. Rozpieszczona małolata. Chciałam się
pożegnać z Nathanem, ale ni stąd ni zowąd podbiegł do nas Jay.
-
Przepraszam najmocniej, muszę porwać Młodego- wyglądał na przerażonego. Ciągnąc
za sobą chłopaka, dodał jeszcze do niego- Sorry,
sytuacja awaryjna.
Nie
wiem gdzie dokładnie poszli, ale wiem,
że jutro poważnie porozmawiam sobie z Lou. Z niezadowoloną miną,
ruszyłam za rodziną w stronę wyjścia.
*perspektywa Nathana*
Rozmawiałem
z państwem Gray, gdy nagle przybiegł do nas Loczek i powiedział:
-
Przepraszam najmocniej. Muszę porwać Młodego. – jeszcze dodał-Sorry, sytuacja
awaryjna.
Nie
miałem pojęcia co się stało, ale po minie Jay’a sądziłem, że to coś poważnego.
Po chłopakach mogłem się spodziewać wszystkiego i właśnie to „wszystko”
najbardziej mnie martwiło. Na drugim końcu sali zobaczyłem jednak resztę
zespołu całą i zdrową. Loczek zaczął się
śmiać widząc moje zdezorientowanie.
- James
ogarnij się!- chłopak podniósł ręce w
obronnym geście i przez śmiech zdołał tylko powiedzieć- Ich pytaj.
- O
co chodzi?- starłem się mówić spokojnie.
- No
bo- zaczął Max- chodzi o to, że nie chcieliśmy być niekulturalni i nie
chcieliśmy ci przeszkadzać.
-
Ale- kontynuował Tom- jak zapoznaliśmy się z gośćmi i pozwiedzaliśmy, to ciebie
nadal nie było.
- A
my nie chcieliśmy podsłuchiwać – dodał Siva.
-
Tylko, że długo cię nie było, a umówienie się z dziewczyną nie powinno ci zająć
kilku godzin- skończył Jay, który już się pozbył głupawki.
-
Więc odpowiadaj: oni są razem? Byliście na spacerze? Umówiliście się?
-
Nie, tak, nie.
-
Tyle czasu i się z nią nie umówiłeś?-
nie dowierzał Max.
-
Proponowałem spotkanie po południu, ale ma wtedy zajęcia.
- To
było ją zaprosić do nas, a potem byś ją odwiózł na te zajęcia- stwierdził Tom, jakby to była
najoczywistsza rzecz na świecie. Strzeliłem sobie facepalam’a. Dlaczego o tym
nie pomyślałem? Why?
- Idź
ją zaproś.- Wyrwał mnie z zamyślenia Siva.
- Jest już za późno- a widząc ich pytające spojrzenia, dodałem- Jej siostra
uparła się, że chce wracać. Kiedy przyszedł Jay, oni wychodzili. Sun tu nie ma.
_______________________________________________________________
Rozdział wyszedł jakiś dłuższy (w Wordzie ponad stronę więcej niż normalnie). Taki prezent na Święta. Skoro już mowa o Wielkanocy, chciałabym Wam złożyć życzenia:
Radosnych Świąt Wielkanocnych,
dobrego odpoczynku, smacznego jajka,
szalonego i wyjątkowo mokrego
Śmigusa Dyngusa
oraz samych słonecznych i spokojnych dni.
Na koniec ogłoszenia:
1.W przyszłym tygodniu prawdopodobnie nie będzie rozdziału, ponieważ są egzaminy gimnazjalne i w związku z tym będę miała małe-duże zdezorganizowanie (chyba właśnie powstało nowe słowo).
2. Każdy kto czyta tego bloga, a jest tak dużym leniem jak ja i nie chce mu się komentować każdego posta, niech zrobi jeden wyjątek i da o sobie znać pod tym wpisem. Chciałabym się zorientować ile osób tutaj zagląda.