Viki mnie zabije
Już piąty dzień
jestem w Londynie i jeszcze nie byłam poza domem. Dlaczego? Bo jestem obrażona
na rodziców za tę przeprowadzkę. Przez
nich musiałam zostawić wszystko, co kocham. Vika, mój klub zumby, szkoła,
przyjaciele... Oni zostali w Polsce. To jest niesprawiedliwe. Ja chcę tam
wrócić. Nie mogli wziąć tylko tej upierdliwej
jak wrzody na du... yyy na tyłku Lui, a mnie zostawić? Lepszego prezentu na urodziny dostać nie
mogłam!
Jak dotąd rozpakowałam tylko walizkę z ciuchami i
kosmetykami. Reszta kartonów stoi dookoła pokoju. Nawet łóżko, które może i jest
fajne, od dwóch dni leży nieposkręcane w kącie, gdzie panowie z Ikei je
zostawili, bo sama tego nie chce zrobić, a innych do pokoju nie wpuszczam. Ja chce wrócić do domu. Tego prawdziwego domu
w Polsce, na przeciw którego jest dom Viki i nasze pokoje też były naprzeciw
siebie. Zawsze rano przed wyjściem do szkoły stawałyśmy przy oknach i
pokazywałyśmy sobie nasze "kreacje".
Tęsknię za nią i chcę spędzić resztę wakacji z tym wariatem.
-Słońce, Zjedz coś i nie siedź w pidżamie bo za pół godziny
będą goście.- krzyknęła mama z salonu.
-Ciekawe kto...?- głośno myślałam.
- Znajomy taty z pracy przychodzi z siostrzeńcami.
- Siostrzeńcami? Serio? Bachorami może się zająć Lou. Ja
nigdzie nie idę! - krzyknęłam zła. Jeszcze czego! Pewnie przyjdzie z małymi
dziećmi, bo jakoś nie wyobrażam sobie ich starszych. Jednak dla świętego
spokoju poszłam się przebrać i swoją koszulkę z The Wanted (Prezent od Viki)
Zmieniałam na luźny T- shirt z napisem "NEVER GIVE UP" i założyłam do
tego czarne rurki, a włosy związałam w wysokiego kucyka.
Włączyłam skype'a i od razu zadzwoniłam do Viki. Codziennie
z nią rozmawiam po kilka godzin. Jest chyba jedyną osobą, z którą utrzymuję
jakikolwiek kontakt po przyjeździe tutaj i chyba tylko dzięki niej nie jestem
jeszcze zombie. Ja wiem, że mam osiemnaście lat (co prawda dwóch tygodni), ale
moim rodzicom to nie przeszkadza traktować mnie ośmioletnie dziecko i skoro oni
tak ze mną pogrywają to nie zamierzam psuć im tej zabawy rezygnując z mojego
focha.
- No hej siostra- wesoło zaczęła Viki.
- Jak zwykle z banaem na twarzy. Też chcę mieć taki dobry
humor...
- Oj nie smutaj. Ty nadal się z tym nie pogodziłaś -
Zapytała, a raczej stwierdziła z lekkim smutkiem.
- Ale to nie jest proste. Ja musiałam zostawić wszystko.
Rozumiesz? WSZYSTKO.- Powiedziałam bliska płaczu.
- Hej, nie płacz mała. Spójrz na moją koszulkę…albo na swoją
i głowa do góry- dopiero teraz zauważyłam, że mamy identyczne bluzki. Uśmiechnęłam
się mimowolnie. Teraz gadałyśmy już o wszystkim. Viki nawet mnie namówiła na
wspólne śpiewanie. Obie pogłośniłyśmy muzykę na maksa i wygłupiałyśmy się przy
piosenkach naszego ulubionego zespołu The Wanted.
- Słońce zejdź do nas na dół- Zawołała mama. Nie ma mowy.
Wolę spędzić ten czas z Viką.
-Niech Lou się zajmie dzieciakami- krzyknęłam i wytłumaczyłam
szybko Vi o co chodzi, bo przez to wszystko zapomniałam jej powiedzieć, że
dzisiaj tata ma gości. Właśnie puściła „Chasing the Sun”. Śpiewałyśmy na zmianę.
Właśnie skończyłam swoją ostatnią solówkę, żeby po
chwili w pokoju rozległ się głos "siostry" wiernie naśladujący
oryginał. Chyba ktoś wszedł do pokoju, ale nie miałam czasu się odwrócić, bo
nadeszła znowu moja kolej. Jak zwykle przy końcówce (nieważne na kogo wypadnie)
obie śpiewamy. Na koniec "Brawo dla
Sun i Viki" krzyknęła moja rozmówczyni w tym samym czasie, kiedy ja wręcz wrzasnęłam:
Lou wynoś się z mojego pokoju!!!
- Tu jest Luizka?- spytała szybko Viki- daj mi z nią
pogadać, plooosę... -No niech już będzie, odwróciłam laptopa w drugą stronę i
spojrzałam w górę (chyba nie wspominałam, że jedyny mebel w moim nowym pokoju
to duży materac, na którym spędzam całe dnie) . Byłam w szoku. I to BARDZO
dużym. Zamiast Lou zobaczyłam chłopaka.
Ba, to nie był byle jaki chłopak. To Nathan Sykes we własnej osobie.
"O cholera !"-wymsknęło mi się.
- Hej, Lou- odezwała się szybko Viki i tak jak ja była w
szoku.- Ty nie jesteś Luizka!- powiedziała niepewnie- a skoro nie jesteś nią, to
kim jesteś? Sun kto to? - była już lekko
zniecierpliwiona.
-Hej, jestem Nathan. - powiedział chłopak.
-Sun- odpowiedziałam- a ta mordka na ekranie to Viki.
- Sorry, nie chciałem przeszkadzać, ale twoja mama prosiła
żebym namówił cię do zejścia "do ludzi"- nakreślił rękami w powietrzu
cudzysłów.
- W takim razie możesz powiedzieć jej, że nie zejdę na dół,
bo tu mam lepsze towarzystwo, co nie Viki?- zwróciłam się ekranu.
- Taa... -powiedziała nieco zamyślona i po chwili dorzuciła-Ej,
ty wiesz, że wyglądasz jak ten najmłodszy chłopak z The Wanted?
Nie wytrzymałam i strzeliłam facepalma. Od dwóch miesięcy
próbuję ją nauczyć kto jest kto w The Wanted,
a ona nadal ich nie odróżnia. Czym ja sobie zasłużyłam?
- Pierwsze słyszę- zwrócił się do Viki Nathan, a ona dalej
się upierała przy swoim- Ale naprawdę jesteś podobny.
Chłopak próbował zachować powagę, ale zaczął się śmiać,
ja po chwili do niego dołączyłam.
Zdezorientowanie na twarzy Viki było cudowne. Dobra, ktoś musi ją uświadomić, o
co chodzi.
- Viki, to jest właśnie ten Nathan z The Wanted.
Nie patrzyłam na nią, ale usłyszałam głośnego facepalma.
- Sorry, że cię nie poznałam, ale przez wyjazd Sun trochę
się namieszało.
- Nie ma sprawy. Jesteś naszą fanką?
- Jest, ale dopiero od sześciu tygodni i przechodzi skomplikowany
proces, w którym próbuje nadrobić duże zaległości- odpowiedziałam za nią, którą
tylko się uśmiechnęła i pokiwała głową. Chyba ktoś ją woła. -Muszę się z wami
pożegnać, bo jadę do babci, pa Sun. A ty-wskazała palcem na Nathana- masz ją
zaprowadzić do ludzi i wyciągnąć z domu. Trzymajcie się!
I się wylogowała zostawiając mnie samą z panem gwiazdą.
Jestem jego fanką, ale teraz już nie wypada piszczeć na jego widok. Spokojnie
Sun, zachowuj się jak człowiek.
- To powiesz mi dlaczego najpierw nazywałaś mnie dzieciakiem,
a potem Lou?- zapytał wesoło chłopak i usiadł obok mnie na materacu.
- Na słowo "siostrzeńcy" wyobrażam sobie małe
dzieci, a Louis, tzn. Luizka to moja siostra i jako jedyna nie rozumie napisu
na drzwiach "Nie wchodzić”, chociaż teraz ty też kwalifikujesz się do tej
grupy. A teraz moja kolej na pytania: Co idol milionów nastolatek robi w moim
domu?
- Mamy teraz trochę wolnego, więc chciałem się spotkać z wujkiem,
który akurat miał już zaplanowany dzień, ale stwierdził, że mogę się z nim
zabrać. W sumie to ja i Jess, więc przyjechaliśmy z nim tutaj.
W taki właśnie sposób zaczęliśmy rozmawiać. Nie sądziłam, że
Nathan okaże się takim fajnym chłopakiem i takim eee... normalnym? Spodziewałabym się czego innego po super
popularnym muzyku, ale to jest jednak lepsze. W każdym razie chodzi o to, że
jego zachowanie pozytywnie mnie zaskoczyło. Gadaliśmy chyba o wszystkim, tematy
były dość luźne. I banalne: od co jadłaś na śniadanie i ładna pogoda do wygodny
ten materac. W końcu padło pytanie, którego bałam się najbardziej.
- A powiesz mi, co miała na myśli Vika mówiąc o
zaprowadzeniu cię do ludzi?
Starałam się omijać tę kwestię, bo ona wciąż jest dla mnie
dość trudny i przypomina mi to dzień,
kiedy dowiedziałam się o przeprowadzce. Nagle ktoś zapukał.
- Proszę! - krzyknęłam i do pokoju weszła dziewczyna,
zapewne Jess, siostra Nathana. Nie pomyliła się. Po krótkiej prezentacji
blondynka oznajmiła, że muszą już iść.
Uff... Wybawiła mnie od odpowiedzi. Pożegnałam się z nimi i wróciłam na
materac. ŁAŁ... Mój idol w
moim domu. To chyba jedyny plus wyjazdu
tutaj, ale to i tak nie sprawi, że przestanę tęsknić za domem. Pewnie wkrótce
wróci do pracy, czyli kręcenia kolejnych piosenek i się więcej nie spotkamy. No
bo po co miałby się przejmować koleiną fanką, która obecnie ma focha na cały
świat. W ogóle to jestem głupia, ponieważ przegapiłam taką okazję na autograf.
Pewnie jedyną w życiu. Viki mnie za to zabije. O ile sama wcześniej nie zginie,
śmiejąc się z mojej głupoty. Na tę myśl
lekko się uśmiechnęłam.
______________________________
I jest pierwszy rozdział =) Osobiście uważam, że wyszedł lepiej niż prolog, ale to może dlatego, że ten napisałam go wcześniej. W każdym razie czytajcie o komentujcie, bo to naprawdę daje dużą motywację.
Nie wiem jak u Was, ale u mnie jest dziś ostatni dzień ferii, więc myślę, że ten rozdział jest takim fajnym zakończeniem tych dwóch tygodni nicnierobienia xD
Świetny*.*
OdpowiedzUsuńWow Koocham <3
OdpowiedzUsuńZajebisty!
OdpowiedzUsuń