Rozdziały w każdą niedzielę.

niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 2

 Jasne jak słońce

Spałam sobie w najlepsze kiedy do moich uszu zaczęły dochodzić jakieś dźwięki. Moment, to muzyka 1D!
- Luizka wyłącz to coś!- krzyknęłam zła i nakryłam głowę kołderką.
- Nie!!!
- Lou, jest środek nocy i ktoś może chce jeszcze spać!- odkrzyknęłam już mocno zdenerwowana. Ściszyła. Chociaż tyle. Dzień się nawet nie zaczął, a pewna directionerka  zdążyła mi popsuć humor. Odwróciłam się w stronę ściany i zasnęłam. Moja drzemka nie trwała jednak długo, bo ktoś zaczął pukać do drzwi. Postanowiłam to zignorować i tym razem włożyłam głowę pod poduszkę. Stukanie się powtórzyło, ale teraz było bardziej natarczywe.
-Lou, daj mi spać i wyłącz to głupie 1D bo uszy puchną- powiedziałam mocno wkurzona, bo z pokoju obok dobiegły dźwięki muzyki. Oczywiście siostra mnie nie posłuchała i weszła do mojego pokoju. "Spadówka" to było jedyne, co zdążyłam rzucić i jeszcze mocnej odkryłam się kołderką, którą Lou zaczęła ze mnie ściągać. Siłowałam się z nią trochę, ale po chwili poczułam, że przegrywam. Skąd ten dzieciak ma tyle siły? Odwróciłam się i otworzyłam oczy. Momentalnie zerwałam się do pozycji siedzącej.
- Co robisz w moim pokoju o świcie?- zaskoczona zapytałam  Nathana. Tak, właśnie jego zobaczyłam.
- Po pierwsze to może "cześć, miło cię widzieć." Po drugie: znowu nazywasz mnie Lou. Po trzecie obiecałem wczoraj Viki zaprowadzić cię do ludzi, cokolwiek to znaczy, więc próbuję to zrobić. Po czwarte jest po dwunastej, a nie środek nocy. Po piąte masz fajna koszulkę.- wyliczał na palcach, a na koniec się uśmiechnął. Muszę przyznać, że ma rzeczywiście bardzo ładny uśmiech. W tym samym czasie  ja próbowałam się rozbudzić i skojarzyć fakty. Dopiero teraz sobie uświadomiłam, że mam na sobie bluzkę z napisem "The Wanted".
- Dzięki, jak chcesz mam taką drugą, a dzisiaj przyjdzie reszta zestawu.
- Serio? Po co ci dwa komplety?
- To prezent dla Viki, który zamówiłam w dwóch częściach- i właśnie teraz do mnie dotarło, co się stało.- Cholera! Muszę zadzwonić do Viki! Włącz laptopa i łap ją na Skype‘e, a ja idę się ogarnąć- powiedziałam zbierając z walizki ubrania i kierując się do WŁASNEJ łazienki. Może i nie jest bardzo duża i ma prysznic (nie wannę), ale dla mnie to w zupełności wystarcza. I w dodatku nie muszę wychodzić na korytarz. Szybko się odświeżyłam, ubrałam i po trzydziestu minutach wróciłam do pokoju. Cały czas zastanawiałam się, po co Nathan przyszedł znowu do mojego domu. Bo nie wierzę, że tylko dlatego, bo mnie lubi i ma zobowiązanie wobec Viki. Byłam zdziwiona, kiedy zamiast Nathana i mojego laptopa zobaczyłam jakąś kartkę na łóżku (czytaj: materacu). Wzięłam ją szybko do ręki.

Sun, pojechałam z Luzią na zakupy. Tato w pracy. Wrócimy o 17.00. Masz do tego czasu zejść do kuchni i coś zjeść.                                                                                                                                          Mam
A z drugiej strony był dopisek:
Jestem z laptopem w biblioteczce. Twoja mama wyszła jak brałaś prysznic. Ja też zmykam, bo właśnie wychodzisz z łazienki.
Nathan

W biblioteczce? Jakiej znowu biblioteczne? Przecież w domu nic takiego nie my, a przynajmniej tak mi się zdaje, bo od razu po przyjedzie poszłam do swojego pokoju i nie wychodziłam z niego… Teraz sytuacja jest wyjątkowa. Zeszłam na dół, prosto do salonu. Nawet nie wiedziałam, że mamy taras i taką wielką plazmę na ścianie Nieźle, ale ja mam szukać biblioteki. Otworzyłam pierwsze drzwi, które znalazłam. Pudło. Trafiłam do łazienki. Później przeszłam do jadalni i kuchni, a stamtąd weszłam do drugiej łazienki, trochę mniejszej niż ta pierwsza.  Znalazłam na dole jeszcze coś w stylu garderobo-schowka i jakiś gabinet- pewnie rodziców, bo w Polsce mieli podobny.  Jeszcze raz dokładnie przeszukałam parter i przy okazji zwiedziłam trochę dom. Nie sądziłam, że będzie taki fajny. Ale to nie zmienia faktu, że nie znalazłam tej głupiej biblioteczki. Pewnie Nathan sobie że mnie żartuje każąc mi szukać czegoś, czego nie ma.  Nieco zawiedziona postanowiłam wrócić do swojego pokoju. I tu się pojawia kolejny suprise. Drzwi są zamknięte. Mam już tego dość.
-Nathan!!! Oddawaj mi laptopa i klucz do mojego pokoju! -krzyknęłam porządnie wkurzona.  Kiedy z pokoju obok wyszedł sprawca całego zamieszania, myślałam, go rozszarpię.
- Przecież mówiłem, że jestem w bibliotece, więc o co chodzi?
-Później ci wytłumaczę- powiedziałam szybko i pobiegłam do laptopa. Oby Viki była dostępna. Jest! Natychmiast do nie zadzwoniłam.
- Hej Vika, mam do ciebie sprawę.
- Sun, ja pierwsza. PO CO ZAMAWIASZ COŚ NA ADRES Z KTÓREGO NIE KORZYSTASZ!?- Ups. Spóźniam się.
-Wybacz, ale wiesz w jakim byłam stanie i proszę cię, mogłabyś to odebrać, ale nie otwierać?- oczy kota ze Shreka, ten chwyt zawsze działa.
- No... już to zrobiłam. Jak chcesz mogę ci to wysłać albo przywiozę dopiero na święta.
- Na świętą i nie wykręcisz się już od przyjazdu tutaj.
- A tak w ogóle kiedy zmieniłaś wystrój pokoju?- zapytała z ciekawością.
- Nie zmieniałam nic, tylko  KTOŚ- wyraźnie zaakcentowałam to słowo-  mnie do tego zmusił i wkrótce za to zginie.
- Już lubię tego kogoś, a nawet wiem kto to jest-powiedziała wybuchając śmiechem. Nie wiedziałam o co chodzi, więc spojrzałam za siebie. Zobaczyłam Nathana, który trzymał kartkę z napisem "Ja nie chce ginąć :-( "Też się roześmiałam.
- No to widzę, że już jesteś zadowolona z przeprowadzki.  Nie przeszkadzam wam, pa Sun!- Nawet nie zdążyłam jej odpowiedzieć, bo się wylogowała.
-To teraz idziemy na śniadanie, a raczej obiad- powiedział Nath patrząc na zegarek- i wytłumaczysz mi wreszcie parę rzeczy. Jasne Sun?
- Jasne jak słońce- powiedziałam nadal się śmiejąc. Zeszliśmy do kuchni. Nie byłam jeszcze bardzo głodna, a miałam ochotę na coś smażonego, czyli na naleśniki. Będą idealne na obiado-śniadanie. Nathan chciał mi pomóc, ale jedyne na co mu pozwoliłam, to szukanie dżemów w lodówce. Nie był tym zbyt zadowolony, jednak wolał to niż całkowite nic nierobienie. Kiedy skoczyłam smażenie, nakryłam dla nas  do stołu i zaczęliśmy jeść.
- Teraz mi wytłumacz… hm…
- Co takiego?- przerwałam, bo chyba nie mógł się zdecydować od czego zacząć.
- Wszystko.- odpowiedział zadowolony.
- Ale wszystko wszystko?
- No tak, do siedemnastej mamy duuużooo czasu.
Westchnęłam.  Nie chciałam już do tego wracać, ale jeśli tego nie zrobię, to on nie da mi spokoju. Z drugiej strony czułam, że mogę mu zaufać. I to było najgorsze. Raz już zawiodłam się na takim przeczuciu i gdyby nie Viki, nie pozbierałabym się. Trudno zaryzykuję. Zaczęłam od tego kim jest dla mnie Viki. Później opowiedziałam o tym, jakie było moje życie w Polsce, o znajomych, o szkole i zmubie. Opowiedziała też o moich urodzinach, o wyjedzie i o tym, co robiłam tutaj przez te cztery dni. Wytłumaczyłam dlaczego nie mogłam znaleźć biblioteki (dzisiaj pierwszy raz wyszłam ze swojego pokoju), dlaczego jest u mnie  tyle kartonów, szafki są puste i łóżko nieskręcone.
Nathan słuchał wszystkiego bardzo uważnie, momentami śmiał się z mojego zachowania. Na koniec powiedział
- To skoro coś obiecałem Viki, to bierzemy się do pracy. Zaczynamy od rozpakowana twoich rzeczy.


 Zgodziłam się.  Włączyliśmy przy tym muzykę i mieliśmy świetną zabawę. Z ubraniami poszło dość szybko (ale to dlatego, że  ja układałam). Nathan zajął się książkami i innymi rzeczami.  Dla siebie postawiłam zostawić pudło, w którym były najcenniejsze dla mnie przedmioty. Oczywiście miały wartość sentymentalną. Wspólne zdjęcia z Viką, albumy, inne drobiazgi  schowałam do dużej szuflady w komodzie.  Po siedemnastej wrócili rodzice a ja pożegnałam się z Nathanem. Nie mówiłam im o zmianach w moim pokoju. Jeszcze nie pora. Dzisiejszy dzień mogę zaliczyć do udanych. Viki miała jednak rację (jak zwykle), że życie tutaj będzie fajną przygodą. Gdyby tydzień temu ktoś mi powiedział, że będę jadła śniadanie i urządzała pokój z członkiem ulubionego zespołu, wyśmiałabym go. A dzisiaj? Przecież to było prawdą. Chciałabym się jeszcze spotkać z Nathanem, ale nawet nie zapytałam czy przyjdzie. 


__________________________________________
I jest rozdział 2, który dedykuję isie =)
☼ ☼ ☼ ☼
Za niecałe dwa tygodnie są urodziny Viki  z  tej okazji ukaże się specjalny wpis. Pytanie: czy chcecie rozdział czy jakiś imagin? Odpowiedzi piszcie w komentarzach =)



niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 1

Viki mnie zabije

  Już piąty dzień jestem w Londynie i jeszcze nie byłam poza domem. Dlaczego? Bo jestem obrażona na rodziców za tę przeprowadzkę.  Przez nich musiałam zostawić wszystko, co kocham. Vika, mój klub zumby, szkoła, przyjaciele... Oni zostali w Polsce. To jest niesprawiedliwe. Ja chcę tam wrócić. Nie mogli wziąć tylko tej  upierdliwej jak wrzody na du... yyy na tyłku Lui, a mnie zostawić?  Lepszego prezentu na urodziny dostać nie mogłam! 
Jak dotąd rozpakowałam tylko walizkę z ciuchami i kosmetykami. Reszta kartonów stoi dookoła pokoju. Nawet łóżko, które może i jest fajne, od dwóch dni leży nieposkręcane w kącie, gdzie panowie z Ikei je zostawili, bo sama tego nie chce zrobić, a innych do pokoju nie wpuszczam.  Ja chce wrócić do domu. Tego prawdziwego domu w Polsce, na przeciw którego jest dom Viki i nasze pokoje też były naprzeciw siebie. Zawsze rano przed wyjściem do szkoły stawałyśmy przy oknach i pokazywałyśmy sobie nasze "kreacje".  Tęsknię za nią i chcę spędzić resztę wakacji z tym wariatem.

-Słońce, Zjedz coś i nie siedź w pidżamie bo za pół godziny będą goście.- krzyknęła mama z salonu.
-Ciekawe kto...?- głośno myślałam.
- Znajomy taty z pracy przychodzi z siostrzeńcami.
- Siostrzeńcami? Serio? Bachorami może się zająć Lou. Ja nigdzie nie idę! - krzyknęłam zła. Jeszcze czego! Pewnie przyjdzie z małymi dziećmi, bo jakoś nie wyobrażam sobie ich starszych. Jednak dla świętego spokoju poszłam się przebrać i swoją koszulkę z The Wanted (Prezent od Viki) Zmieniałam na luźny T- shirt z napisem "NEVER GIVE UP" i założyłam do tego czarne rurki, a włosy związałam w wysokiego kucyka.
Włączyłam skype'a i od razu zadzwoniłam do Viki. Codziennie z nią rozmawiam po kilka godzin. Jest chyba jedyną osobą, z którą utrzymuję jakikolwiek kontakt po przyjeździe tutaj i chyba tylko dzięki niej nie jestem jeszcze zombie. Ja wiem, że mam osiemnaście lat (co prawda dwóch tygodni), ale moim rodzicom to nie przeszkadza traktować mnie ośmioletnie dziecko i skoro oni tak ze mną pogrywają to nie zamierzam psuć im tej zabawy rezygnując z mojego focha.
- No hej siostra- wesoło zaczęła Viki.
- Jak zwykle z banaem na twarzy. Też chcę mieć taki dobry humor...
- Oj nie smutaj. Ty nadal się z tym nie pogodziłaś - Zapytała, a raczej stwierdziła z lekkim smutkiem.
- Ale to nie jest proste. Ja musiałam zostawić wszystko. Rozumiesz? WSZYSTKO.- Powiedziałam bliska płaczu.
- Hej, nie płacz mała. Spójrz na moją koszulkę…albo na swoją i głowa do góry- dopiero teraz zauważyłam, że mamy identyczne bluzki. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Teraz gadałyśmy już o wszystkim. Viki nawet mnie namówiła na wspólne śpiewanie. Obie pogłośniłyśmy muzykę na maksa i wygłupiałyśmy się przy piosenkach naszego ulubionego zespołu The Wanted.
- Słońce zejdź do nas na dół- Zawołała mama. Nie ma mowy. Wolę spędzić ten czas z Viką.
-Niech Lou się zajmie dzieciakami- krzyknęłam i wytłumaczyłam szybko Vi o co chodzi, bo przez to wszystko zapomniałam jej powiedzieć, że dzisiaj tata ma gości. Właśnie puściła „Chasing the Sun”. Śpiewałyśmy na zmianę.   Właśnie skończyłam swoją ostatnią solówkę,  żeby  po chwili w pokoju rozległ się głos "siostry" wiernie naśladujący oryginał. Chyba ktoś wszedł do pokoju, ale nie miałam czasu się odwrócić, bo nadeszła znowu moja kolej. Jak zwykle przy końcówce (nieważne na kogo wypadnie) obie śpiewamy. Na koniec  "Brawo dla Sun i Viki" krzyknęła moja rozmówczyni w tym samym czasie, kiedy ja wręcz wrzasnęłam: Lou wynoś się z mojego pokoju!!!
- Tu jest Luizka?- spytała szybko Viki- daj mi z nią pogadać, plooosę... -No niech już będzie, odwróciłam laptopa w drugą stronę i spojrzałam w górę (chyba nie wspominałam, że jedyny mebel w moim nowym pokoju to duży materac, na którym spędzam całe dnie) . Byłam w szoku. I to BARDZO dużym. Zamiast Lou zobaczyłam chłopaka.  Ba, to nie był byle jaki chłopak. To Nathan Sykes we własnej osobie. "O cholera !"-wymsknęło mi się.
- Hej, Lou- odezwała się szybko Viki i tak jak ja była w szoku.- Ty nie jesteś Luizka!- powiedziała niepewnie- a skoro nie jesteś nią, to kim jesteś?  Sun kto to? - była już lekko zniecierpliwiona.
-Hej, jestem Nathan. - powiedział chłopak.
-Sun- odpowiedziałam- a ta mordka na ekranie to Viki.
- Sorry, nie chciałem przeszkadzać, ale twoja mama prosiła żebym namówił cię do zejścia "do ludzi"- nakreślił rękami w powietrzu cudzysłów.
- W takim razie możesz powiedzieć jej, że nie zejdę na dół, bo tu mam lepsze towarzystwo, co nie Viki?- zwróciłam się ekranu.
- Taa... -powiedziała nieco zamyślona i po chwili dorzuciła-Ej, ty wiesz, że wyglądasz jak ten najmłodszy chłopak z The Wanted?
Nie wytrzymałam i strzeliłam facepalma. Od dwóch miesięcy próbuję ją nauczyć kto jest kto w The Wanted,  a ona nadal ich nie odróżnia. Czym ja sobie zasłużyłam?
- Pierwsze słyszę- zwrócił się do Viki Nathan, a ona dalej się upierała przy swoim- Ale naprawdę jesteś podobny.
Chłopak próbował zachować powagę, ale zaczął się śmiać, ja  po chwili do niego dołączyłam. Zdezorientowanie na twarzy Viki było cudowne. Dobra, ktoś musi ją uświadomić, o co chodzi.
- Viki, to jest właśnie ten Nathan z The Wanted.
Nie patrzyłam na nią, ale usłyszałam głośnego facepalma.
- Sorry, że cię nie poznałam, ale przez wyjazd Sun trochę się namieszało.
- Nie ma sprawy. Jesteś naszą fanką?
- Jest, ale dopiero od sześciu tygodni i przechodzi skomplikowany proces, w którym próbuje nadrobić duże zaległości- odpowiedziałam za nią, którą tylko się uśmiechnęła i pokiwała głową. Chyba ktoś ją woła. -Muszę się z wami pożegnać, bo jadę do babci, pa Sun. A ty-wskazała palcem na Nathana- masz ją zaprowadzić do ludzi i wyciągnąć z domu. Trzymajcie się!
I się wylogowała zostawiając mnie samą z panem gwiazdą. Jestem jego fanką, ale teraz już nie wypada piszczeć na jego widok. Spokojnie Sun, zachowuj się jak człowiek.
- To powiesz mi dlaczego najpierw nazywałaś mnie dzieciakiem, a potem Lou?- zapytał wesoło chłopak i usiadł obok mnie na materacu.
- Na słowo "siostrzeńcy" wyobrażam sobie małe dzieci, a Louis, tzn. Luizka to moja siostra i jako jedyna nie rozumie napisu na drzwiach "Nie wchodzić”, chociaż teraz ty też kwalifikujesz się do tej grupy. A teraz moja kolej na pytania: Co idol milionów nastolatek robi w moim domu?
- Mamy teraz trochę wolnego, więc chciałem się spotkać z wujkiem, który akurat miał już zaplanowany dzień, ale stwierdził, że mogę się z nim zabrać. W sumie to ja i Jess, więc przyjechaliśmy z nim tutaj.
W taki właśnie sposób zaczęliśmy rozmawiać. Nie sądziłam, że Nathan okaże się takim fajnym chłopakiem i takim eee... normalnym?  Spodziewałabym się czego innego po super popularnym muzyku, ale to jest jednak lepsze. W każdym razie chodzi o to, że jego zachowanie pozytywnie mnie zaskoczyło. Gadaliśmy chyba o wszystkim, tematy były dość luźne. I banalne: od co jadłaś na śniadanie i ładna pogoda do wygodny ten materac. W końcu padło pytanie, którego bałam się najbardziej.
- A powiesz mi, co miała na myśli Vika mówiąc o zaprowadzeniu cię do ludzi?
Starałam się omijać tę kwestię, bo ona wciąż jest dla mnie dość trudny i przypomina mi to  dzień, kiedy dowiedziałam się o przeprowadzce. Nagle ktoś zapukał.
- Proszę! - krzyknęłam i do pokoju weszła dziewczyna, zapewne Jess, siostra Nathana. Nie pomyliła się. Po krótkiej prezentacji blondynka oznajmiła, że muszą już iść.  Uff... Wybawiła mnie od odpowiedzi. Pożegnałam się z nimi i wróciłam na materac.  ŁAŁ... Mój  idol  w moim domu. To  chyba jedyny plus wyjazdu tutaj, ale to i tak nie sprawi, że przestanę tęsknić za domem. Pewnie wkrótce wróci do pracy, czyli kręcenia kolejnych piosenek i się więcej nie spotkamy. No bo po co miałby się przejmować koleiną fanką, która obecnie ma focha na cały świat. W ogóle to jestem głupia, ponieważ przegapiłam taką okazję na autograf. Pewnie jedyną w życiu. Viki mnie za to zabije. O ile sama wcześniej nie zginie,  śmiejąc się z mojej głupoty. Na tę myśl lekko się uśmiechnęłam.

______________________________
I jest pierwszy rozdział =)  Osobiście uważam, że wyszedł lepiej niż prolog, ale to może dlatego, że ten napisałam go wcześniej. W każdym razie czytajcie o komentujcie, bo to naprawdę daje dużą motywację. 

Nie wiem jak u Was, ale u mnie jest dziś ostatni dzień ferii, więc myślę, że ten rozdział jest takim fajnym zakończeniem tych dwóch tygodni nicnierobienia xD



piątek, 14 lutego 2014

Prolog

Zostawiłam część siebie...    
   
Od kilku godzin siedziałam razem z Viką w moim pokoju i oglądałyśmy  na laptopie nasze wspólne zdjęcia.  Chciałam powspominać te wszystkie lata, które spędziłyśmy razem. W pewnym momencie zrobiło mi się bardzo smutno.
-Jak to sobie wyobrażasz? Całe życie spędziłam tutaj, teraz jest właśnie czas kiedy powinnam spędzać go ze znajomymi, a muszę zacząć wszystko od początku. Od zera...- Nie wytrzymałam się rozpłakałam. Viki mnie przytuliła i nie puszczała tak długo, póki się nie uspokoiłam. Potrzebowałam jej.
- Nie płacz Sun, zobaczysz wszystko się ułoży. Zawsze chciałaś jechać do Londynu.
-Ale z tobą na wycieczkę, a nie sama na kilka najbliższych lat.
- Będziemy codziennie rozmawiać na Skype ‘e , przylecę do ciebie na święta... Uwierz mi, dasz radę.- powiedziała ciepło. Za to ją właśnie  uwielbiam. Nieważne jak kiepska jest sytuacja, ona zawsze pocieszy i nie dopuści, żebyś się załamała.
- Viki, obiecaj, że naprawdę codziennie będziemy rozmawiać.
-Obiecuję.
Siedziałyśmy tak do wieczora, chociaż zważywszy na to, że jest czerwiec, wypadałoby powiedzieć, że do późnego popołudnia. Zamówiłyśmy pizzę i obejrzałyśmy jeszcze jakąś komedię, która i tak nie odwróciła mojej uwagi od wyjazdu.

       Nie mogłam zasnąć. Wciąż nie potrafiłam pogodzić się z myślą, że jutro pożegnam to wszystko i będę musiała zacząć od nowa.  Wierciłam się na łóżku chyba godzinę. W końcu zabrałam poduszkę i usiadłam wygodnie na parapecie. To moje ulubione miejsce.  Został zrobiony tak, że jest jednocześnie bardzo wygodną, choć trochę wąską, leżanką. Spojrzałam na dom naprzeciwko, w stronę pokoju Viki.  Uśmiechnęłam się. Dziewczyna wywiesiła w oknie olbrzymi napis: "Sun, lepiej się wyśpij i nie myśl nocą xo". Dookoła zawieszane były małe lampki, żeby wszystko było widać. Viki zna mnie na wylot. Zawsze kiedy się czymś denerwuję to siadam właśnie przy oknie i rozmyślam.  Pamiętam jak zrobiłam  jej coś takiego na ostatnie urodziny. To był świetny pomysł. A później ja miałam swoje, które Viki świetnie zorganizowała za moimi plecami. Niestety „ktoś” sprawił, że nie wspominam tego dnia najlepiej.

        Siódmy czerwca, wreszcie osiemnaście lat.. Ten dzień pamiętam doskonale. Siedziałam wtedy w kuchni i jadłam śniadanie. Tata już wyszedł do pracy, a mama jeszcze spała tak samo jak Lou. Wyszłam na przystanek i tam Viki z resztą znajomych złożyli mi pierwsze życzenia. Cały dzień znajdowałam jakieś małe niespodzianki. Cieszyłam się jak małe dziecko. W domu dopiero przy obiedzie rodzice złożyli mi życzenia i powiedzieli, że moim prezentem jest wyjazd do Londynu. Brzmiało super zanim nie dodali, że na stałe i to tuż po zakończeniu szkoły. Byłam w szoku. Viki próbowała mnie ogarnąć przed imprezą-niespodzianką, która została naprawdę świetnie zorganizowana, ale ja nie potrafiłam się nią cieszyć. Cały czas myślałam o tym, że to ostatnie chwile z przyjaciółmi, i że wkrótce opuszczę wszystko, co kocham.

      Następnego dnia na lotnisku cały czas płakałam. Nie znoszę pożegnań. Zwłaszcza, jeśli jestem z kimś tak żyta jak z Viki. Zawsze podchodzę do wszystkiego bardzo emocjonalnie i teraz byłam na siebie zła z tego powodu.
- Sun, będziesz za kilka godzin w Londynie! Uśmiechnij się, bo zaczniesz nową przygodę!
- Ale bez ciebie, będę sama i nikogo nie będę tam znać.- zaczęłam jeszcze bardziej płakać, chociaż starałam się to powstrzymać.
- Jak  uda ci się wieczorem zapolować na Skype ‘a to pogadamy. Trzymaj się i miłego lotu.- Viki też się  płacze. Dla niej jest ciężkie to pożegnanie, skoro tak reaguje. Z naszej dwójki to ona była tą, która bardzo rzadko okazywała emocje.
- Dzięki, może przeżyję, ale będę tęsknić! -Ostatni uścisk, który dla mnie mógłby trwać wiecznie. Obie płakałyśmy. To było najgorsze pożegnanie w moim życiu.

     W samolocie czułam się nieswojo. Cały czas miałam wrażenie, że czegoś mi brakuje. I tak właśnie jest. Zostawiłam cześć siebie, której miejsca chyba nic nie wypełni. Po pół godzinie usunęłam słuchając ulubionych piosenek The Wanted.


__________________________________________________________
A teraz pora na drobne ogłoszenia.   
1. Pierwszy rozdział pojawi się w przyszłą niedzielę.
2.Kolejne rozdziały będą dodawane co tydzień (w niedziele)
3. Prolog wyjątkowo jest w piątek, ale to z okazji walentynek.


środa, 12 lutego 2014

BOHATEROWIE





Sun, chociaż tak naprawdę nazywa się Tessa Grey. Wszyscy jednak zwracają  się do niej Sun, a nawet sama tak się przedstawia.
Ma 18lat, urodziny 7czerwca
Lubi śpiewać, chodzi na zumbę. Najlepsza przyjaciółka, z którą niemal codziennie rozmawia : Viki
Uwielbia słuchać The Wanted i próbuje zarazić tą pasją Viki.






Viki- najlepsza przyjaciółka Sun, są dla siebie jak siostry. 
Ma 18lat, urodziny 5 marca
Lubi śpiewać razem z Sun, która od dwóch miesięcy próbuje zrobić z niej fankę The Wanted 





Luzia-młodsza siostra Sun,jest bradzo denerwującym dzieckiem.
Ma 12 lat, urodziny 11 lutego
Uwielbia zespół 1D oraz nie cierpi TW- z tego powodu prawie codziennie kłóci się z siostrą.




The Wanted
od lewej: Siva (24l ), Tom (24l), Max(24l),  Nathan(19l),  Jay(22l)




Jess- siostra Nathana, ma 16 lat.




_________________________________________________________________

Wkrótce pojawi się prolog.