Rozdziały w każdą niedzielę.

sobota, 6 września 2014

Rozdział 22

To wszytko wina tego kretyna

-Sun, pospiesz się! Zaraz występujecie- poganiała mnie Emma. Od wczoraj tak wiele się wydarzyło, że obecnie impreza była zaledwie mglistym wspomnieniem, jakby w ogóle nie miała miejsca. Wczesnym rankiem Max podwiózł mnie i Viky na halę, gdzie przygotowania szyły pełną parą. Do dziesiątej zjeżdżały się wszystkie grupy taneczne i znalezienie wolnego skrawka do ćwiczeń graniczyło  z cudem. Pod czujnym okiem Joanny porządnie się porozciągaliśmy i powtórzyliśmy wszystkie układy. Później była przerwa obiadowa, co według organizatorów było równoznaczne obdarowaniem każdego połową dużej pizzy i butelką coli. Widocznie ktoś rozsądny składał zamówienie i nie zdecydował się na sos czosnkowy. Nie, żebym go nie lubiła, bo do pizzy jest idealny, ale gdyby tyle osób naraz zjadło niezliczone ilości tego dodatku, to hala zamieniłaby się w jedną wielką komorę gazową. Po posiłku organizator zaprosił nas na trybuny i przedstawił krótko plan dnia. Do szesnastej mieliśmy czas dla siebie (mogliśmy  ćwiczyć, obijać się, albo wyjść na miasto), następnie każda para otrzyma numerek i pójdziemy do części pomieszczenia przeznaczonego na garderoby. Co ciekawsze do momentu występu nikt nie będzie wiedział kim są jurorzy, nawet nasi instruktorzy. Każda para po przedstawieniu układu od razu ma iść na trybuny i nie może wracać do garderoby. Czwane bestie z organizatorów.

-  Sun!!! Otwieraj te drzwi!!! – Do Emm dołączyła Cleo  i teraz obie próbowały mnie wyciągnąć z łazienki. Za piętnaście minut jest moja kolej, a ja od pół godziny tkwię zamknięta w kabinie i wciąż nie mogę uwierzyć w to, co przeczytałam. Mama najpierw napisała, że Luzika uciekła z domu, a chwilę później dodała, że po jutrze wracamy do Polski i nie ma dyskusji, bo jutro ma ostatnia sprawę rozwodową. Świetnie. Tyle czasu to przed nami ukrywali… Powrót do Polski oznaczał, że będę się musiała rozstać z tym, co pokochałam w Londynie. Co prawda jestem dorosła i mogłabym się z nią kłócić, że chcę zostać, ale tu pojawia się problem: nie miałabym gdzie mieszkać i nie miałabym środków na utrzymanie.
- Nie wystąpię! Rezygnuję!- krzyknęłam do dziewczyn.
- Sun, nie możesz się teraz poddać.  Pomyśl o tych wszystkich godzinach ćwiczeń, o tym jak bardzo zależało ci na wzięciu udziału…- dziewczyny nagle zamilkły i usłyszałam jak ktoś wbiega do środka. -…. I musisz wyjść, bo ktoś do ciebie przyszedł. Powoli otworzyłam drzwi i zobaczyłam wpatrujące się we mnie Emm i Cleo oraz trochę przerażoną Lou. Miała ze sobą plecak, a jej twarz była mokra od łez. Gdy mnie ujrzała, natychmiast podbiegła i rzuciła mi się na szyję.
- Luiza, co się stało? - zapytałam zaskoczona.
- Ty wiedziałaś. Wiedziałaś o mamie i tacie... znaczy się... szybko się poprawiła, chociaż doskonale ją rozumiałam. Jeśli nagle się dowiadujesz, że osoba, którą całe życie nazywało się tatą, jest zupełnie obcą osobą, to trudno jest nazywać go inaczej.   Nie odpowiedziałam, jedynie mocniej ją przytuliłam.
- Ja nie chcę wracać. Chcę tu zostać.
- Lou, przecież wiesz, że to jest niemożliwe. Musimy
- Nieprawda! Będziesz musiała zostać jeśli przejdziesz dalej. Wtedy nie wrócisz!
- Luizka, przecież szanse, że mi się uda są mniejsze, niż jeden procent- odparłam z rezygnacją.  Siostra popatrzyła na mnie uważnie.
- Jak zwykle w siebie nie wierzysz. Uda ci się i obiecaj, że dasz  z siebie wszystko.
-... Obiecuję, ale robię to tylko dla ciebie mała.
- To teraz leć na scenę, bo masz dwie minuty!!!
- Właśnie!- poparła Młodą Cleo. To spotkanie wprawiło mnie w niemałe zaskoczenie. Skąd w ogóle Lou się o tym dowiedziała i skąd wiedziała gdzie jestem? Mama się pewnie o nią martwiła i trzeba do niej zadzwonić. Większość uczestników myślała w tym momencie, czy dobrze wyglądają i czy pamiętają kroki, a ja stałam zestresowana, będąc w środku kłębkiem nerwów, a powodem tego nie był konkurs lecz rozpadająca się rodzina. I w dodatku nie miałam pojęcia gdzie jest Derek. Prowadzący już nas zapowiadał, a sama nie mogłam wyjść. Nerwowo rozejrzałam się dookoła. Chłopak zjawił się dosłownie w ostatniej chwili z potarganą fryzurą i śladem szminki na policzku? Pewnie mi się zdawało, bo stał w cieniu. Wyszliśmy z  uśmiechami na scenę. W pierwszej chwili nieco oślepiły mnie światła, którymi ktoś nieumiejętnie operował,  a później moją uwagę przykuły zapełnione niemal w trzech czwartych trybuny. Nie zdawałam sobie sprawy, że już tyle osób wystąpiło. Kątem oka spojrzałam na Dereka. W pełnym oświetleniu widziałam, że to na sto procent była szminka, a gdy chłopak dostrzegł, że mu się przyglądam, szybko wytarł policzek. Prowadzący nas przedstawił, a jury zaczęło zadawać pytania. Dopiero wtedy skupiłam się na oceniających. Jakaś pani ze szkoły tańca i choreograf, dalej gość od czegoś tam i całe The Wanted. Oni sobie żarty robią?! Doskonale wiedzieli o moim występie i nawet słowem nie pisnęli, że będą mnie oceniać. Gdy Jay dostrzegł moją minę wyrażającą zdezorientowanie pomieszane ze złością, szepnął coś do Toma i obaj mieli niezły ubaw. Max puścił mi oczko, Siva coś notował, a Nath uważnie mi się przyglądał. Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, pokazał kciuk do góry i nasz występ się zaczął. Z pierwszymi dźwiękami utworu stopniowo opadały ze mnie emocje i liczył się tylko taniec. Byłam z siebie dumna, bo nie pomyliłam kroków i nie poślizgnęłam się w najtrudniejszym dla mnie do opanowania momencie. Jednak, co  z tego, że się starałam, skoro Derek momentami gubił tempo, raz prawie zmiażdżył mi stopę i ominął jedno przejście. Na próbach był zupełnie inny, tańczył z uśmiechem i to on częściej poprawiał mnie niż ja jego, a dzisiaj było tak jakby mu zupełnie nie zależało. Została ostatnia figura. Jeśli się uda, mieliśmy szansę przejść dalej. Co ja gadałam. Musiało się udać. Dla Luizy. Obrót i za kilka sekund chłopak mnie złapie. Nigdy mnie upuścił więc się nie bałam. Derek był już w odpowiedniej pozycji, ja lekko podskoczyłam i za moment miałam poczuć jego dłonie na mojej tali. Nie! Coś ty zrobił? W ostatniej chwili się odsunął i cofnął ręce. Nawet nie miałam szans na jakiekolwiek złagodzenie upadku.  Bezwładnie upadłam na podłogę przerażona tym co się stało.  Przecież inaczej miało być. Ze łzami w oczach spojrzałam na chłopaka. Poczułam się jeszcze gorzej, gdy usłyszałam:
- Sorki, ale mam w  dupie ten konkurs,  a dzięki tobie wygrałem zakład i... warto było to zrobić- powiedział na tyle cicho, że tylko ja to usłyszałam. Nie oglądając się za siebie, zszedł ze sceny i natychmiast  doskoczyła do niego jakaś blondynka.... Moment! To Bella!!! Spróbowałam wstać, ale skończyło się to porażką. Nawet nie wiem kiedy pojawił się obok mnie Nath i zniósł mnie ze sceny. Czułam się okropnie. Bezsilność i świadomość, że zawiodłam siostrę prowokowały kolejne łzy. Wtuliłam się w ramię chłopaka.
- Świetnie zatańczyłaś, to wszytko wina tego kretyna- szepnął na pocieszenie.
- Ale to nie o to chodzi...- odparłam cicho. Nath zaniósł mnie od razu do lekarza. Przez cały czas, gdy doktor chwalił, że to cud, że tylko kostkę przy tym upadku skręciłam, Sykes siedział ze mną. Kiedy założono mi opatrunek, przetransportował mnie na trybuny i wrócił do jury. Siedząc sama, zdałam sobie sprawę jak kojąco działała na mnie jego obecność i jak bardzo pragnęłam, aby był wtedy obok mnie.  Po krótkiej i dość burzliwej naradzie (najbardziej było słychać Toma, który głośno przeciw czemuś protestował), pani ze szkoły tańca wydała werdykt.
- Oceniając ten występ od strony technicznej jako jury,  musimy brać pod uwagę całokształt. Pojawiło się nieco niedociągnięć, jednak jesteśmy pod wrażeniem całego układu. Niewątpliwie jest on trudny do wykonania jednak dobrze zatańczony przynosi wspaniałe efekty. Jako parze, wyszło to niewystarczająco dobrze, aby nas zachwycić, jednak gdybyśmy oceniali tancerzy osobno, dziewczyna spisała się znakomicie, natomiast jej partner chyba nie był zainteresowany występem. Scena, której świadkami byliśmy kilka minut  temu, skłoniła nas do podjęcia następującej decyzji, występ nie zostanie oceniony i nie będziemy go brać pod uwagę.
Na hali rozległy się szmery. Sama nie wiedziałam, co o tym myśleć. Jedyne było mi cholernie smutno, że zawiodłam Lou. O wilku mowa. Siostra podbiegła do mnie i natychmiast mnie przytuliła.
- Sun, spisałaś się znakomicie. A ten cały Derek to debil jakiego świat nie widział. Powinni go za to skazać na dożywocie i w ogóle uważam, że-  Młoda wpadła w słowotok.
- Ej, stop. Trzeba zadzwonić do mamy i powiedzieć, żeby się nie martwiła...
- Już to zrobiłam- oznajmiła z dumą Lou. Nie czekając na moją reakcję, kontynuowała- powiedziałam, że jestem  z tobą i wszytko w porządku. Ma się nie martwić, bo wracamy jutro popołudniu.
-Nie możesz nie wrócić na noc do domu.
-Mogę. Poza tym ty też nie wracasz. - Młoda dalej upierała się przy swoim. Starając się nie ruszać nogą, obejrzałyśmy kilka ostatnich występów.  Werdykt był taki, że do następnego etapu przeszły grupy z Francji, Niemiec, Hiszpanii i kilka z Wysp, ale nikt z Londynu. Szkoda. Jednak wszyscy mają zapewnione dwudniowe zwiedzanie Londynu. Wątpię, czy zobaczę się przez ten czas z Viky.
- Gotowa? - z rozmyślań wyrwał mnie głos Nathana.
- Na co?- spytałam zdezorientowana.
- Jedziemy do domu. Podejrzewam, że nie chcesz tu siedzieć- odparł chłopak. Trochę niezdarnie podniosłam się z ławki, a wtedy on wziął mnie na ręce.
- Dam radę iść sama- próbowałam zaprotestować.

- Wiem, że dasz radę, ale tak jest szybciej i bezpieczniej. I łatwiej  będzie nam się wydostać tylnym wyjściem, zanim fanki zorientują się, że mnie nie ma. Chodź Młoda- zwrócił się do Lou i w dość krótkim czasie przeniósł mnie samochodu. Kevin już czekał za kierownicą.

4 komentarze: