- Czas wstawać, Tess- Do mojej świadomości dotarł spokojny głos Nathana, który położył się obok mnie. Jednak tak bardzo chciałam zostać jeszcze w łóżku, że zignorowałam chłopaka i wtuliłam się w poduszkę. Po wczorajszej, a raczej dzisiejszej nocy i długiej szczerej rozmowie, długo nie mogłam zmrużyć oka. Musiałam powtórnie wszystko przeanalizować i sobie pokładać. Sen przyszedł dopiero po piątej, więc nie miałam zamiaru wstawać. Nathan mnie delikatnie pocałował w ucho i szepnął- Jest prawie dwunasta, a o trzeciej jesteś umówiona z mamą.
Natychmiast otwarłam oczy. Niemożliwe, że jest już tak późno. Przecież trzeba zająć się Lou i spakować, i ogarnąć.
- Nie musisz się spieszyć, bo masz jeszcze trzy godziny.
- Jakim cudem tyle spałam?
- Wstałem wcześniej, zająłem się Luizą, teraz jakieś kreskówki ogląda, dzwoniła twoja mama i umówiła się z tobą na trzecią. Nie budziłem cię wcześniej, bo potrzebowałaś snu, a teraz przyniosłem ci śniadanie i muszę wracać do chłopaków- przez chwilę byłam w szoku od nadmiaru informacji i dopiero buziak od Nathana na pożegnanie przywrócił mnie do rzeczywistości. Na szafce obok stała taca z gotowym śniadaniem. Herbatka, naleśniki z czekoladą i jogurt. I ja mam to tyle zjeść? To jakiś żart? Chociaż z drugiej strony tak apetycznie to wyglądało, że... nawet nie zauważyłam kiedy wszystko zniknęło. Starając się nie nadwyrężać bardzo kostki, powoli wstałam, zaścieliłam łóżko i przetransportowałam się do swojego pokoju. Wizyta w łazience i natychmiast poczułam się lepiej. Jeszcze się ubrać, trochę pomalować i czas zejść na dół.
- O, hej Sun- powitała mnie Lou łaskawie odrywając się telewizora. Bez pośpiechu doczłapałam się do kanapy i siadłam obok siostry.
- Tak w sumie to powinnaś się położyć i zaraz przyniosę ci kule i stabilizator- Młoda wczuł się w rolę opiekunki. Prawie jak ja kilka tygodni temu.
- A te kule i reszta to skąd?
- Nie mam pojęcia, jak przyszłam to już były i miałam ci je dać. I nie wstawaj, tylko się kładź.
- Dobra, nie panikuj. Przynieś mi telefon, znieś tacę, zrób herbatę i podaj coś przeciwbólowego- wyliczałam przełączając kanały. Jak na złość nie było nic ciekawego . Lou zrobiła najpierw urażoną minę, ale nie miała wyboru. Kiedy dostałam herbatę, spróbowałam sobie ułożyć plan rozmowy z mamą. Chociaż nie miałam pojęcia jakie będzie jej stanowisko, wiedziałam co chcę jej powiedzieć. Miałam tylko nadzieję, że nagle nie okaże się, że chłopakom przeszkadza moja obecność, gdybym jednak została.
W międzyczasie Luiza przyniosła mi jeszcze laptop. Sprawdziłam, co nowego w świecie i z wyjątkiem mejla od Viki, reszta społeczeństwa kompletnie się mną nie interesowała. Przyjaciółka, jak to ma w zwyczaju, napisała super długą wiadomość, w której najpierw mnie pocieszała, pytała się jak się czuję, szczegółowo opisała jak przebiegają dalej zawody i stwierdziła, że wszystkie dziewczyny są zazdrosne, że wielka gwiazda- Nathan Sykes- pomógł mi po wypadku. Ogólnie cała wiadomość zdecydowanie poprawiła mi humor. Natychmiast zabrałam się za pisanie odpowiedzi. Tak wiele myśli przepływało przez mój umysł, że chcąc je zapisać na raz, stworzyłam wyjątkowo chaotyczne coś, co dopiero po kilkukrotnym przeczytaniu i poprawkach, nadawało się do wysłania. Viky była przyzwyczajona do tego, ze często wysyłam jej dość pogmatwane mejle, których nawet nie sprawdzam, więc jeśli tamto odczytuje bez problemów to i z tym sobie poradzi.
- Gotowe- mruknęłam do siebie klikając "wyślij".
- Czyli jestem w samą porę- nagle obok mnie pojawił się Tom. Ten to ma wyczucie.- Zbieraj się Sun.
-Ale gdzie?
- No jak to? Mam cię dostarczyć na spotkanie za 20 minut-mówił jakby to było oczywiste. Zerknęłam na zegarek. Rzeczywiście do rozmowy miałam niecałe pół godziny. Najszybciej jak mogłam wstałam z kanapy i poszłam na piętro się trochę ogarnąć. W ekspresowym tempie się przebrałam, uczesałam i poprawiłam makijaż pakując jednocześnie torebkę. Jak się nie zabiję schodząc ze schodów będzie dobrze- pomyślałam, ale Parker czekał już przy barierce i uparł się, że mnie zniesie.
- Za uszkodzenia kręgosłupa nie odpowiadam- poinformowałam gdy wsiadaliśmy do samochodu.
-Wiesz, gdybyś jeszcze coś ważyła, to okej, ale jesteś chyba za lekka.
- Bez przesady. Nie mam niedowagi.
- W to nie wątpię... i nie sugeruję że jesteś gruba! -dodał szybko. Postanowiłam zmienić temat na mniej kłopotliwy i spytałam czemu mnie odwozi na spotkanie. Dzięki temu przez resztę drogi miałam spokój i słuchałam paplaniny Toma. Okazało się, ze jak rano Nath pojechał do chłopaków, przedstawił im jeszcze raz dokładnie swój pomysł, żebym i nich mieszkała. Nikt się nie sprzeciwiał, a dokładniej mówiąc ucieszyli się. I Sykes musiał jeszcze zostać nadrobić wczorajszą nieobecność na spotkaniu z tancerzami, ale później ma się zjawić.
- I jesteśmy na miejscu- Parker zaparkował na miejscu dla inwalidów tuż przy wejściu do kawiarni.
- Nie powinieneś tu parkować- zwróciłam mu uwagę, kiedy pomagał mi wyjść.
- Biorąc pod uwagę twój stan...
-No ej! Mógłbyś odwieźć Lou do domu?
- Jasne. Ktoś tu po ciebie przyjedzie. Pa Sun.
- Papa Tom- pomachałam mu na pożegnanie i skierowałam się w stronę wejścia do kawiarni. Już z daleka dostrzegłam mamę w idealnie dopasowanym stroju i nowej fryzurze. Minę miała nieco przerażającą, jak zawsze gdy coś przeskrobałam z Młodą. W środku nie było tłoczno, a surowy wystrój sprawiał, że czułam się okropnie samotnie i nagle uświadomiłam sobie jak malutka jestem w obliczu całego świata. Czarno białe wnętrze z ciemnoczerwonymi dodatkami doskonale pasowały do surowego oblicza mamy. Do tego cicha muzyka klasyczna w tle. W tamtej chwili najbardziej na świecie pragnęłam, żeby Nathan był obok mnie. Sama jego obecność wystarczyła, żebym poczuła się lepiej. Niestety on siedział z fankami a ja musiałam zmierzyć się z rozmową. Głęboki oddech i bez pośpiechu ruszyłam w stronę stolika mamy. Dopiero kiedy znalazłam się tuż obok, podniosła głowę.
-Cześć mamo- przywitałam się cicho i usiadłam.
- Witaj skarbie. Co się stało?- zapytała patrząc na moją nogę.
- Wypadek przy tańczeniu. Zwykłe skręcenie. O czym chciałaś porozmawiać?
- Jestem już po rozwodzie i jutro wracamy do Polski. Ponoć się nie zgadzasz na to.- odparła sucho.
- Nie chodzi o to ze się nie zgadzam tylko wolałabym zostać, bo tutaj mam przyjaciół, szkołę i w Londynie czuję się lepiej.
- A co z Luizą? Ona też się buntuje?
- Ona też chciałaby zostać.
- Nie obchodzi mnie czego chce. Wraca ze mną do Polski. Wystarczy, ze już z tobą są problemy jak z domu uciekasz i dajesz jej zły przykład.
- Nieprawda- próbowałam zaprotestować.
- Nie przerywaj. Ona wraca ze mną. Gdzie niby tutaj będziesz mieszkać? Szkołę możesz skończyć gdzie indziej.
- Szkołę chce tutaj już skończyć. Chłopaki powiedzieli, ze mogę mieszkać u nich, bo maja wolny pokój, a w wakacje poszukałabym pracy- moje własne słowa brzmiały dla mnie obco. Wcześniej wydawały mi się sensowne, ale podczas rozmowy jakby straciły swą moc.
- I niezależnie od tego, co powiem, nie chcesz wracać?
- Nie, chcę zostać.
- A gdzie jest Luiza?
- W domu.
- W takim razie- zrobiła krótką pauzę i podała mi kopertę- zrobisz z tym co zechcesz. Do zobaczenia kochanie- powiedziała i przytuliła mnie na pożegnanie po czym wyszła z kawiarni. Nawet nic nie zamówiła. Nagle poczułam wibracje w torebce. Wyjęłam telefon i zobaczyłam wiadomość od Nathana.
" Zaraz będę"
Nie chciałam sama otwierać koperty. Wolałam poczekać na Nathan, co nie trwało długo. Chłopak niemal wbiegł do środka i błyskawicznie znalazł się przy stoliku. Dał mi buziak na powitanie i zajął miejsce, gdzie kilka minut siedziała mama.
- Coś do picia dla państwa?- obok nas pojawił się kelner.
- Dwie herbaty poproszę i szarlotkę.
Zanim otrzymaliśmy zamówienie, Nathan opowiadał jak minął mu dzień, ponieważ ja nie byłam chętna do rozmowy. Wiedziałam jednak, że był bardzo ciekawy przebiegu rozmowy. Dopiero gdy się napiłam ciepłej herbaty (zdałam sobie wtedy sprawę, ze bardzo zmarzłam), była w stanie normalnie gadać z Nathanem.
- Więc, Tess, jak sobie poradziłaś?- zapytał a ja dokładanie przedstawiłam mu przebieg rozmowy.
- Na koniec dała mi to.
- I co jest w środku?
- Jeszcze nie wiem- przyznałam cicho i zajrzałam do koperty. W środku znajdował się mój bilet na powrót i sporo gotówki. Wyjęłam bilet. Doczepiono do niego liścik:
" Zrobisz z nim co zechcesz. Niezelżenie od tego jaką decyzję podejmiesz i tak cię kocham Sun.
Mama"
Po naszej rozmowie w ogóle się tego nie spodziewała. Mogłam sama dokonać wyboru co chcę zrobić dalej ze swoim życiem. O ile wczoraj byłam w stu procentach pewna, że chcę zostać, tak dzisiaj sama nie wiedziałam ma co się zdecydować. Przez tą krótką wiadomość zaczęłam mieć wątpliwości co do tego, którą drogę wybrać. Zrozumiałam też, że mama celowo się tak zachowywała podczas rozmowy. W ten sposób chciała mnie sprawdzić, a tak naprawdę zależy jej na mnie. Nawet nie zauważyłam kiedy po moim policzku spłynęła samotna łza. Podniosłam wzrok na Nathana. Wpatrywał się we mnie uważnie w napięciu oczekując mojej odpowiedzi.
- Co teraz wybierasz Tess?- spytał cicho, a ja miałam przez to ochotę się rozpłakać. Kocham go i nie chciałabym wyjeżdżać, ale nie wiem czy potrafię rozstać się z Lou i mamą na długi bliżej nieokreślony czas. Bałam się, że mój wybór może zranić bliską mi osobę, ale widząc błysk przerażenia w spojrzeniu Nathana, musiałam zmusić się podjęcia ostatecznej decyzji i wypowiedzenia jej na głos.